Co w duszy gra
Billie Eilish, Lil Peep, Taco Hemingway – trudno żeby nie znać chociaż jednego z tych twórców. Choć wiele ich różni, to utwory całej tej trójki, a także wielu innych artystów, łączy otwarte mówienie o swoich niełatwych doświadczeniach i problemach psychicznych. Jedni widzą w tym symbol obecnego pokolenia, ale czy to na pewno takie proste?
Świat ciągle się zmienia, a wraz z nim scena muzyczna. Szczególnie w ostatnich latach na popularności zyskują artystki i artyści, którzy otwarcie mówią w swoich utworach o zmaganiach ze zdrowiem psychicznym. Gdy jedni krytykują ich za promowanie zaburzeń, ich fani doceniają szczerość i otwartość, mówiąc o wpływie takiej muzyki na destygmatyzację problemu. Niezależnie od opinii popularność takich twórców wzrasta, czego przykładem jest fenomen Billie Eilish.
Znak czasów
Często można usłyszeć, że piosenki bazujące na odnoszeniu się do swoich przeżyć psychicznych są charakterystyczne głównie dla współczesnej sceny muzycznej, dostosowującej się do smutnego pokolenia. To jednak nie jest do końca prawdą. Artyści zawsze mówili w swoich utworach o problemach z jakimi się zmagają, czasami przedstawiając je w zawoalowany sposób, a czasem mówiąc o nich bezpośrednio. Wystarczy wsłuchać się w słowa.
Już w 1965 roku The Beatles wypuszczają utwór Help!, w którym usłyszeć można dosłowne wołanie o pomoc po gwałtownych zmianach w życiu. Dalej w 1992 R.E.M. w piosence Everybody hurts śpiewa o tym, że każdy cierpi i zamiast się poddawać, warto szukać oparcia w innych. Za to do przytłaczającego smutku i uciekania w ból przyznaje się Johnny Cash w piosence Hurt wydanej w 2002 roku. Dwa lata wcześniej na polskiej scenie hip hopowej Paktofonika króluje z Jestem Bogiem, w którym już w pierwszych wersach wspomniane są zaburzenia emocjonalne Magika.
Co ciekawe w tym samym utworze pada wers Powiem Ci, że to fakt, powiesz mi, że to obciach zwracający uwagę na stygmę, jaka jeszcze niedawno dotyczyła mówienia o problemach psychicznych. Niechęć społeczeństwa do rozmawiania na ten temat poskutkowała tym, że wiele utworów z dawnych lat poruszając go, robi to bardzo subtelnie, ukrywając swój przekaz w przenośniach i symbolach. Sytuacja zmieniła się jednak wraz z biegiem czasu.
Wspólne doświadczenia
Obecnie mówienie o swoich problemach nie wzbudza już takich kontrowersji – muzycy mogą mówić o nich wprost, nazywając je po imieniu. Fenomen Billie Eilish, która w swoich piosenkach bezpośrednio odnosi się do swojej depresji, pokazuje jak bardzo brakowało ludziom tej zmiany. Zaburzenia przestały być tylko scenami rodem z Wyspy tajemnic, dając możliwość utożsamienia się z kimś, kto czuje się podobnie. Szczególnie istotne jest to, że przedstawiane zaburzenia nie sprowadzają się już tylko do depresji, dzięki czemu mniej osób zmaga się z poczuciem osamotnienia w problemie.
Muzycy zaczęli poruszać takie tematy jak zaburzenia odżywiania, o których śpiewa m.in. Florence Welch w piosence Hunger, oraz zaburzenia lękowe, przedstawione w Overwhelmed autorstwa Royal & the Serpent. Za to w ostatnio wydanym singlu Serotonin piosenkarka Girl in Red (Marie Ulven) mówi wprost o myślach intruzywnych. Wcześniej w swojej twórczości norweska artystka śpiewała też o depresji i samotności a w teledysku do piosenki Rue, widzimy ją w gabinecie terapeutycznym.
Podobne zmiany zaszły też w środowisku hip hopowym, które wcześniej raczej niechętnie odnosiło się do zmagań z problemami psychicznymi. Obecnie taką reprezentację bez problemu można znaleźć nawet na polskiej scenie. Zeus poświęcił cały kawałek depresji, w Hipotermii opowiada jak coś zamieniło światło w ciemność. Podobnie Taco Hemingway i Quebonafide nie wstrzymują się przed szczerością w swoich wersach. W Intro do Somy (ich wspólnego projektu) mowa jest m.in o samookaleczaniu, depresji i przemocy w domu.
22 484 88 01
Wiele osób obawia się, że współczesna muzyka może doprowadzić do rozwinięcia się zaburzeń u ludzi, którzy jej słuchają. Jednak warto zauważyć, że coraz rzadziej zdarza się, żeby artyści romantyzowali w piosenkach swoje problemy. Obecnie duża część skupia się na jak najbardziej obrazowym ukazaniu emocji i zmagań, kryjącymi się pod nazwą chorób, poszerzając świadomość społeczeństwa i zrywając ze szkodliwymi mitami. Coraz częściej mówi się też o szukaniu pomocy u psychologa lub na terapii, a także o znaczeniu wsparcia najbliższych.
Przykładem takich działań jest wypuszczona w 2017 roku piosenka, której tytuł (1-800-273-8255) jest numerem telefonu amerykańskiej linii zaufania. Śpiewana jest z perspektywy osoby dzwoniącej na taki numer, a teledysk przedstawia historię nastolatka, który przez brak akceptacji ze strony otoczenia, zmaga się z myślami samobójczymi. Logic, autor utworu, napisał go zainspirowany fanami, którzy mówili mu o tym, jak jego muzyka wpływa na ich życie, przyznając, że artysta ich uratował. Po tej akcji numer kryzysowy odnotował wzrost ilości odbieranych telefonów.
Poza rozrywką i dobrym brzmieniem, muzyka może nieść za sobą dobre zmiany. Szczególnie w trakcie pandemii wszyscy są bardziej narażeni na kryzys, z którym niejednokrotnie muszą się mierzyć sami. Obecność odpowiedniej reprezentacji może być pomocna – uświadamiając, że nie jest się z tym wszystkim samym, a otrzymanie pomocy jest możliwe.
22 484 88 01 – Antydepresyjny Telefon Zaufania
Autor: Izabela Korona
Zdjęcie: Instagram