Euphoria, odcinek specjalny – świąteczny dialog o życiu

Euphoria to prawdopodobnie jeden z najpopularniejszych seriali zeszłego roku. Nic dziwnego, że HBO postanowiło przedłużyć swoją produkcję o kolejny sezon. Niestety, z powodu pandemii, musimy się zadowolić w tym roku tylko dwoma odcinkami świątecznymi, określonymi przez Zendayę jako “pomostowe” pomiędzy sezonami. 4 grudnia obyła się premiera pierwszego odcinka. Czy twórcom udało się utrzymać wysoki poziom z 2019 roku? 

Wszyscy znają Euphorię jako kolorową, energiczną i emocjonalną opowieść o problemach współczesnej młodzieży. Serial zasłynął swoją niezwykłą estetyką, rozpowszechniającą artystyczny makijaż, bogaty w brokat i cekiny oraz odważniejsze ubrania, które mają być dopasowane do osoby, a nie do wymogów społeczeństwa. Oprócz tego w Euphorii poruszono wiele ważnych problemów, dotykających pokolenie Z, tj. uzależniania, nacisk ze strony dorosłych, odkrywanie swojej seksualności czy zaburzenia psychiczne. 

 

 

Zaskakująca kameralność

Pierwszy z odcinków świątecznych jednak znacznie odbiega od tego, do czego przyzwyczaiła nas EuphoriaNie mamy tu dynamicznego montażu, mocnych kolorów i klimatycznego soundtracku. Nie jest to niczym złym, wręcz przeciwnie. Kameralność tego odcinka nie tylko go wyróżnia na tle pierwszego sezonu, ale także nadaje mu swój własny, odmienny klimat. To właśnie ta kameralność pozwala widzowi skupić się na poważnych tematach, poruszonych podczas tej godziny seansu. Rzeczą, która zdziwiła wszystkich chyba najbardziej, jest to, że praktycznie cały odcinek jest jednym, długim dialogiem o życiu, uzależnieniu i stracie.  

W zapowiedzi odcinków specjalnych, poinformowano nas, że skupią się one na głównych bohaterkach serialu – Rue (Zendaya) i Jules (Hunter Schafer). Pierwszy z nich koncentruje się właśnie na postaci Rue i jej życiu na niedługo po rozstaniu z dziewczyną na dworcu. Spotykamy ją w całodobowej jadłodajni w noc Bożego Narodzenia, podczas jej spotkania z Alim. W czasie seansu słyszymy właśnie Aliego, granego przez Colmana Domingo. Mężczyzna próbuje nie tylko pocieszyć Rue, ale także pokazać jej, że nie ma problemu, który trwa wiecznie, i jest to tylko moment w jej życiu. Zapowiedzią tego była już nawet nazwa odcinka – Trouble Don’t Last Always. 

 

 

Zgrany duet

W odcinku nie znajdziemy złej gry aktorskiej. Każdy pokazał wszystko, na co go stać. Zendaya udowodniła, że zasłużenie wygrała Emmy swoją niesamowitą grą. Przez tę godzinę aktorka, pomimo mniejszej liczby kwestii, zdołała w pełni mnie oczarować swoimi gestami i mimiką. Udało jej się przekazać wszystkie emocje swojej bohaterki za pomocą mowy ciała. 

Colman Domingo był gwiazdą tego odcinka obok Zendayi, co może być trudne dla niejednego aktora.  To jego właśnie słyszymy przez większość seansu. Aktorowi udało się zbudować kreację współczesnego mędrca, który próbuje naprawić swoje błędy przeszłości, pomagając RueAktorzy idealnie się dopełniali podczas trwania odcinka. Przez całą godzinę siedziałem praktycznie przelepiony do ekranu.  

Pomimo swojej kameralności, pod względem technicznym odcinek również nie odstaje od pierwszego sezonu. Kolory są przyćmione i słabsze, muzyka ograniczona do minimum, a przejścia między scenami są płynne i spokojne. Pozwala to na ujrzenie świata oczami Rue. Świata pozbawionego sensu, przepełnionego bólem, od którego jedynym ratunkiem są używki.  

Cały odcinek tworzy jedną, spójną całość. Pozwala widzom ponownie zajrzeć w życie bohaterów bez tworzenia niedopowiedzeń, otwartych wątków lub niespójności z pierwszym sezonem. Nie dostaliśmy jasnej odpowiedzi, co zrobi dalej RueJest to po prostu niezwykła, melancholijna opowieść świąteczna o trudach życia.


Autor: Damian Frątczak

Damian Frątczak

Zajmuję się głównie działem kultury. Kocham filmy, szczególnie horrory (nawet te kiczowate i tanie z 2003), ale także interesuję się muzyką i ogólnie popkulturą. Od dziecka jestem fanem simsów, filmów Guillermo del Toro i twarzy Nicholasa Cage'a.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *