„Gdzieś pojawia się taki element wyparcia – że może zaraz wszystko wróci do normy” – o szkole aktorskiej w czasach pandemii student AST Filip Łannik
Filip Łannik – dziewiętnastolatek z Kędzierzyna-Koźla, został w minionym, 2020 roku, studentem Krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych (filia we Wrocławiu). O swojej przygodzie z teatrem, trudach rekrutacji i wyzwaniach, jakie niesie ze sobą studiowanie tak praktycznego kierunku w dobie pandemii, rozmawiał z Michałem Nieckarzem.
Bywasz dumny z siebie czy swoich osiągnięć?
Ciężko mi powiedzieć. Myślę, że w tym przypadku tak (przyjęcie na AST). Czułem się w pewnym sensie dumny.
Rozumiem, że nie zaprzątasz sobie głowy myśleniem o takich rzeczach?
Wydaje mi się, że jeśli zrobię coś, na co poświęciłem dużo swojej energii i zaangażowania – czuję dumę w momencie, w którym praca owocuje. Na przykład, gdy dowiaduję się o dostaniu się na AST. Potem jednak dzieją się inne rzeczy, życie toczy się dalej i stawiam przed sobą kolejne wyzwania.
Jak zaczęła się Twoja przygoda z teatrem?
Zaczęła się ona bardzo dawno temu. Już jako mały chłopiec bawiłem się w teatr i granie na scenie. Ciągnęło się to za mną przez szkołę podstawową i kółka teatralne, następnie gimnazjum i liceum. Z moim szkolnym zespołem, z którym tworzyliśmy spektakle, jeździliśmy na różne festiwale dziecięce i młodzieżowe. Bawiliśmy się tym i ja z tego dużo korzystałem. Po podstawówce się nie rozpadliśmy. Część zespołu uległa zmianie, ale główny trzon pozostał. To dzięki naszej reżyserce, Kindze Dębskiej, która prowadziła nas nadal z wielką chęcią. Wszyscy byliśmy z jednego rocznika i trzymaliśmy się tam kolejne 6 lat.
Żaden z innych aktorów grupy nie poszedł dalej w tym kierunku, mam rację?
Jak na taką grupę to ciężko, żeby wszyscy chcieli to dalej ciągnąć i nadal to w sobie rozwijać. Każdy poszedł w swoją stronę, bo nasza grupa składała się z wielu różnych osobowości i każdy obrał swoją własną drogę. Teatr był dla nich zajęciem dodatkowym, z którego korzystali, a dla mnie okazał się zajęciem, które pod koniec liceum zacząłem traktować poważniej.
Wtedy zrodziła się myśl o podejściu do egzaminów?
Wcześniej nie myślałem o teatrze jako o czymś, co pochłonie mnie tak mocno. Myślałem może o tym, że doświadczenie z zajęć przyda się w przyszłości do jakichś zawodowych spraw. Nie myślałem jednak, że będzie to teatr. Dopiero w liceum podjąłem decyzję, że chcę podejść do egzaminów wstępnych.
Pomówmy więc o Twojej rekrutacji. W Polsce działa kilka szkół teatralnych. Czy Krakowska Akademia Sztuk Teatralnych we Wrocławiu była jedyną, o którą się starałeś?
Składałem dokumenty do Krakowskiej na miejscu i do jej filii we Wrocławiu, do której się dostałem. Rekrutowałem się też do Szkoły Filmowej w Łodzi. Skupiłem się na nich. Nadmienię, że jestem zadowolony z dostania się do Wrocławia, gdyż to miejsce jest mi najbliższe lokalizacyjnie, towarzysko i rozrywkowo. Trzymałem kciuki za to, że jeśli już do którejś się dostanę, to byłoby świetnie, gdyby był to Wrocław.
Egzaminy odbywały się zdalnie?
Tak, w większości.
Czyli były momenty, w których odgrywałeś sceny na żywo przed egzaminatorami?
Nie wszystkie, z kilku części były online. Skupię się na Wrocławiu, gdyż w pozostałych selekcjach za daleko nie zaszedłem. Tam ostatni etap miał miejsce na uczelni, przed komisją. Pierwsze były online i do przygotowania miałem repertuar niemalże identyczny, który musiałbym przygotować w normalnych warunkach. Jedyną zmianą było to, że wszystkie teksty, wiersze i piosenki musieliśmy nagrywać. Były one analizowane przez profesorów w komisjach. W innym etapie łączyłem się online z egzaminatorami. Musiałem na żywo odgrywać określone przez nich zadania.
Jakie to były zadania?
Skupiały się one na elementarnych zadaniach aktorskich, na tekstach i piosenkach. Finał wyglądał podobnie, z tym że realnie i na miejscu.
Czy któreś z nich sprawiło Ci szczególną trudność? Może zapamiętałeś konkretne polecenie z innych powodów?
Na pewno etapy dziejące się na żywo wymagają ogromnego skupienia i opanowania stresu. To nie jest proste. Pewnego razu komisja zadzwoniła do mnie 30 minut przed ustaloną godziną. Nagle doszedł taki czynnik, z którym musiałem sobie poradzić. Komisja była jednak bardzo miła. Wszystko się ułożyło i na szczęście jakoś się uspokoiłem i mogłem działać. Raz zapomniałem też dowodu, żeby potwierdzić, że ja to ja. Takie życiowe sytuacje…
Jak zachowywali się egzaminatorzy?
Komisja podczas egzaminu zazwyczaj nie daje po sobie poznać, jakie emocje wywołuje w nich nasze działanie, szczególnie online. W finale mogłem jednak zobaczyć komisję na żywo i pojawiał się uśmiech na ich twarzach. Jeden z egzaminatorów roześmiał się nawet lekko w pewnym momencie i było to naprawdę pozytywne. Wychodziłem później z egzaminu z taką myślą, że nawet jeśli się nie dostanę, będę zadowolony.
Przyszedł moment zwątpienia?
Przez sytuację pandemiczną i trudność egzaminów miewałem chwilę zwątpienia w to, czy mi się uda. Były momenty, w których chciałem to wszystko rzucić i zrezygnować. Musiałem się mocno skupić, żeby dalej walczyć.
Statystycznie w szkołach teatralnych na 1000 chętnych osób miejsc jest tylko 25. Weryfikacja jest więc brutalna…
Masz rację. Nie wiem, ilu dokładnie było chętnych do mojej szkoły. W Warszawie było to około 1400 osób. Natomiast u mnie do samego finału dostało się 70 osób. W tym momencie na moim kierunku jest nas 19.
Jakie zajęcia realizujesz?
Mieliśmy zajęcia z wiersza, pantomimy i tańców, czy zajęcia czysto teoretyczne, takie jak prawo autorskie czy historia teatru polskiego. Była też praca nad głosem, wymową czy umuzykalnieniem. Wszystkie elementarne zadania aktorskie.
Nie da się ukryć, że aktorstwo jest bardzo praktycznym kierunkiem. Jak radzicie sobie na całkowicie zdalnych zajęciach?
Niepocieszające było to, że na zajęcia zdalne przeszliśmy w momencie, w którym koronawirus dopadł naszą grupę. Nasze morale zostały więc troszeczkę podrażnione. Na pewno nie jest łatwo – uczelnia stara się, jak może, żebyśmy wyciągali z tych zajęć jak najwięcej. Od połowy listopada mieliśmy tylko zajęcia teoretyczne, ich liczba została podwojona. Generalnie realizujemy je na platformie internetowej, gdyż z tym nie ma problemu. Teraz natomiast pracujemy z profesorami od zajęć praktycznych. Z nich doszły tylko proza, wiersz i zajęcia z wymowy. Zadania na elementarne zajęcia aktorskie nagrywam i wysyłam profesorom. Następnie omawiamy je grupowo bądź indywidualnie. Musimy się odnajdywać w tej rzeczywistości, lecz na pewno nadal pojawia się gdzieś z tyłu głowy taki element wyparcia – że może zaraz wszystko wróci do normy.
Profesorowie są surowi?
Nasze relacje układają się dosyć dobrze. Oni zdają sobie sprawę z tego, w jakich warunkach przychodzi nam się uczyć i jaki był nasz początek z tą szkołą. Uważam, że są wyrozumiali i starają się dostosować tempo pracy do okoliczności, jakie mamy.
Wyświetl ten post na Instagramie.
AST we Wrocławiu wychowało wielu świetnych aktorów. Cezary Żak, Arkadiusz Jakubik czy Robert Więckiewicz – to tylko garstka z nich.
Zgadza się.
Nie da się jednak ukryć, że dla przeciętnego widza znani są oni głównie z ról telewizyjnych i z “dużego ekranu”. Warto pamiętać, że są to również znakomici aktorzy teatralni. Gdzie Ty widzisz siebie bardziej – deski sceny czy ekrany kinowe?
Na ten moment ciężko mi powiedzieć. Jeśli chodzi o moją sferę marzeń, to na pewno jest taka chęć, żeby pojawić się w przyszłości na “dużym ekranie”, zagrać u świetnych reżyserów. Wiem jednak, że jest to taki zawód, w którym losy aktorów toczą się różnie. Myślę, że z tego powodu większość z nich nie wybiera źródła utrzymania. To nie tylko pasja – chcemy też z tego żyć. Dla mnie będzie to wspaniałe, jeśli będę mógł grać w teatrze, nie ograniczając się do jednej formy. Chciałbym próbować wszystkiego. Może kiedy zacznę uprawiać aktorstwo zawodowo, znajdę konkretną ścieżkę. Taką, po której będę poruszał się swobodniej.
Na koniec pytanie, które musiało paść. Jakich rad udzieliłbyś osobie, która marzy o szkole teatralnej?
Potrzebna jest… szczerość. Szczerość i prawda. Wydaje mi się, że to czynnik, na który egzaminatorzy zwracają uwagę. Nauczyć się na pamięć piosenki czy wiersza to jedno. Wyjść jednak przed komisję i odrzucić na bok presję i stres – to co innego. Nierzadko są to osoby znane nam z filmów. Trzeba podejść do tego z chłodną głową i pokazać przed nimi prawdę, to, kim jesteśmy. Ważna jest świadomość tego, po co to robimy. Osobiście korzystałem z kursów przygotowawczych. Weekendy w liceum spędzałem na dodatkowych zajęciach. Takie miejsca, a jest ich sporo, próbują wydobyć z ciebie szczerość i prawdziwość. Pomagają radzić sobie ze stresem i pracą w zespole. Warto też dbać o swoje ciało, być aktywnym fizycznie.
Autor: Michał Nieckarz
Zdjęcia: Archiwum prywatne, Instagram