PRAWDA O IDIKS WYCHODZI NA JAW
Wybór kierunku studiów to jedna z trudniejszych decyzji, które musi podjąć młody człowiek. Z jednej strony odbył już kilkunastoletnią edukację, a z drugiej zdaje sobie sprawę, że to wszystko nic, biorąc pod uwagę mnogość kierunków, które dostępne są na rynku. Członkowie naszej redakcji, chcąc pomóc, zgodzili się odsłonić przed kandydatami blaski i cienie studiowania w (chodzą głosy, że najlepszym!) Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej.
Ola Simla o specjalności muzycznej: poznaje się super ludzi, którzy mają podobne zainteresowania i poglądy do ciebie, mają otwarte głowy i są inteligentni. Trochę gorzej wypadło to, że specjalność jest mocno nakierowana na radio, więc jeśli chcesz się obracać w innych sferach kultury i dziennikarstwa ogólnie – trzeba się samemu wkręcić w te tematy.
Kto może być lepszym źródłem rzetelnych informacji, niż jednocześnie: a) ex-student, b) wykładowca. Krótką, szczerą do bólu, odpytkę z przedstawicielami naszej naukowej armii przeprowadziła Karolina Augustyn. Panowie z założenia mieli zakaz koloryzowania oraz demonizowania rzeczywistości.
dr Michał Rydlewski, dziennikarstwo
Czym wyróżnia się nasz Instytut na tle innych? Co ma w sobie takiego, czego inne nie mają?
Myślę, że tym czymś jest różnorodność zainteresowań i obszarów badawczych naszych pracowników oraz łączenie działalności naukowej z praktyką w postaci współpracy z osobami z branży medialnej. Ponadto jesteśmy stosunkowo młodym Instytutem, biorąc pod uwagę wiek pracowników. Co jednak wcale nie musi być plusem, bo im człowiek starszy, tym lepiej wie, co pisać, bo młody człowiek pisze to, co wie.
Jakie umiejętności (użyteczne oraz nie) uzyska student po ukończeniu studiów w IDiKS?
Wiem, że teraz wiele osób myśli o praktyce kosztem teorii, którą traktuje jako coś zbędnego, co – rzecz jasna – jest efektem urynkowienia nauk humanistycznych i społecznych. Nie podzielam tego gestu, gdyż nic tak nie służy praktyce jak dobra teoria. Likwidacja postawy zdystansowanej kosztem postawy zaangażowanej to strzał w stopę, a nawet w głowę, całej humanistyki. A tak serio, na jakichś zajęciach z Obrazowania w kulturze nowych mediów, omawiając zmianę aspektu w filozofii późnego Wittgensteina, spieraliśmy się, czy zdanie Normalna ludzka ręka ma pięć palców jest odzwierciedleniem rzeczywistości czy widzeniem dłoni zgodnie ze sposobem, w jaki nauczyliśmy się liczyć. Nie wiem właściwie, jak odpowiedzieć na to pytanie, bo dla mnie wszystko jest użyteczne. Tylko zapewne będę żył zbyt krótko, żeby to wszystko wykorzystać. To po prostu wina tego, że ludzkie życie nie trwa tak ze trzysta lat, a zatem nie jest to problem bezużytecznej wiedzy, a zbyt krótkiego życia. Wybrnąłem?
Jakie cechy powinien mieć kandydat? Co pozwoli mu przetrwać studia?
To takie cechy, które pozwolą przetrwać nie tylko na studiach, ale i w dorosłym życiu. Czyli pracowitość, systematyczność, ambicja, pokora, wrażliwość, wyobraźnia, odwaga… Nie wiem, czy z takimi cechami będzie łatwo w życiu, ale na pewno one pozwolą zawsze spojrzeć w lustro, nie wstydząc się. A to w życiu dużo. I na moich zajęciach taka osoba będzie darzona szczególną sympatią, bo cenię młodych ludzi, którzy mają rozmach.
Co najbardziej irytuje Pana w studentach?
Szczerze mówiąc, to irytuje mnie pewien typ studenta, czyli typowy narcyz. Takie osoby, żeby osiągnąć cel, nie cofną się nawet przed kłamstwem. Ostatecznie marnują tutaj czas, bo po co studiować, kiedy uważa się, że wie się już wszystko? Irytują mnie takie drobne sprawy. Na przykład to, że przyszli dziennikarze nie potrafią lub im się nie chce dotrzeć do jakiegoś tekstu, książki, wszystko muszą mieć podane na tacy. Irytuje mnie lenistwo i oczekiwanie od wykładowcy, że zrobi wszystko za studenta. Ale studentowi, który się stara, walczy ze swoimi słabościami, przeciwnościami losu, jestem w stanie wybaczyć wszystko oraz wiele mu pomóc.
Jedna rada (z najgłębszych odmętów serca) dla osób, które stoją właśnie przed wyborem kierunku studiów.
Adaś Miauczyński w Dniu Świra miał rację: to absurd decydować o życiu za młodu. Ale nasze studia są różnorodne, dają wiele perspektyw, otwierają oczy na nowe aspekty rzeczywistości społecznej. Tutaj każdy znajdzie coś dla siebie. Pomagamy rozwijać się w różnych kierunkach. Najważniejsze to mieć szeroko otwarte oczy…
Najfajniejsze wspomnienie z czasów studiowania to…?
Wiele było wydarzeń, które ciepło wspominam, szczególnie w czasie studiów etnologicznych, a potem studiów doktoranckich na filozofii w Toruniu. To był czas, kiedy chłonąłem jak gąbka wszystko to, co słyszałem od znakomitych umysłów, które tam wykładały. Fajne jest to, że kiedyś byłem ich studentem, dzisiaj jestem kolegą.
Freestyle, miejsce na radosną twórczość, na to, co w duszy gra!
Tu chciałbym powiedzieć kilka słów do przyszłego studenta, studentki. Bądźcie wierni sobie, poszukujcie, kierujcie się w różne strony, myślowe i geograficzne (zawsze na wschód!), bądźcie pazerni i łapczywi na wiedzę książkową. Słuchajcie ludzi, nie oceniajcie ich zbyt szybko, dawajcie drugą szansę. Miejcie swój świat i dystans do tego na zewnątrz, nie skupiajcie się tylko na sobie. Mówcie od siebie, a nie o sobie, pomagajcie i bądźcie zaangażowani w zmianę świata społecznego na lepsze, walczcie do końca. Myślcie, nie nabierajcie się na głupie mody, nie porównujcie się z innymi, nie podążajcie za tłumem… Pijcie na ławce pod blokiem piwo z Biedronki, zamiast kisić kim-chi. To pozwoli pisać lepsze reportaże i eseje, bo wynikające z obserwacji ludzi i kontaktu z nimi, to lepsze, niż te wymyślone zza ekranu monitora!
dr Dominik Lewiński, komunikacja wizerunkowa
Czym wyróżnia się nasz Instytut na tle innych, co ma w sobie takiego, czego inne nie mają?
Uważam, że nasz Instytut jest naprawdę wyjątkowy, na tle innych wydaje mi się takim specyficznym Hogwartem. Nie mam oczywiście nic przeciwko innym instytutom, ale ten nasz różni się kilkoma rzeczami, mianowicie: zupełnie unikalną, wyjątkową, średniowieczną atmosferą. Średniowieczną w tym sensie, że kiedy właśnie w tym okresie powstał Uniwersytet, był on rozumiany jako wspólnota wykładowców i studentów. I odnoszę wrażenie, że my wciąż mamy to poczucie, że jesteśmy w tym wszystkim razem. Tworzymy jeden organizm, to nie jest tak, że wykładowcy są zamknięci w wieży z kości słoniowej, a student jest dla nich kimś, kogo należy znosić. My o studentach myślimy, cały czas staramy się ich w coś angażować. I ja cenię ten Hogwart, taką czarodziejską wspólnotę, dlatego lubię swoją pracę. Druga kwestia związana jest z tym, że dajemy naszym studentom mnóstwo praktycznej wiedzy, skilli, rynkowych umiejętności, jest tego dużo, czasem myślę, że nawet zbyt dużo.
To kim Pan jest w tym Hogwarcie? Jaką postacią?
Zastrzeliło mnie to pytanie, Hagridem chyba nie… Chociaż może połączeniem Hagrida i czarodzieja od muzyki (od metalu), Flitwicka.
Jakie praktyczne umiejętności uzyska student po ukończeniu IDiKS?
Jeśli mówimy o komunikacji wizerunkowej, to po 3 latach absolwent dostaje kompletny zestaw umiejętności, które są potrzebne na rynku pracy, dokładnie wie, czego się od niego oczekuje, wie, co i jak ma robić, i co zrobić, żeby to miało wysoki poziom. Drugim aspektem jest nasz nacisk na pracę w grupie. Taką umiejętność studenci nabywają właściwie w pocie czoła. Ogromna liczba projektów, które studenci wykonują, opiera się o team work, team management, team spirit i tak dalej. No i oczywiście kolejna, równie ważna, kompetencja to komunikacja. Umiejętność autoprezentacji, prezentacji, negocjowania i pisania. Dobrego, ciekawego wizerunkowo pisania, zarządzania komunikacją. Tak to widzę.
Jakie cechy powinien mieć kandydat? Co pozwoli mu przetrwać studia?
Dwie podstawowe cechy każdego studenta to oczywiście lenistwo i pijaństwo. Wydaje mi się, że to stała grawitacyjna, kiedy my w tej chwili rozmawiamy, jacyś studenci w odległej galaktyce właśnie upijają się i robią wszystko, żeby tylko nie przygotować się do egzaminu. Nie słyszałem o takich jednostkach, na skalę kosmiczną, które by tych cech nie przejawiały. Lenistwo jest szalenie ważne, pożądane, dlatego, że daje ono czas na namysł. Kiedy człowiek całymi miesiącami leniuchuje, siłą rzeczy myśli. Studenci leniwi są ludźmi dużo myślącymi. Zawsze w prokrastynacji, cały semestr nic nie robili, bujali w obłokach po to, żeby w kilka tygodni przygotować wszystkie projekty, przygotować się do sesji. I dzięki temu uczą się pracy pod presją czasu, w niesłychanym pośpiechu, to szalenie ważna umiejętność! Wróćmy do pijaństwa, ono również jest niesamowicie istotne u studenta. Pozwala wytwarzać mu sieci społeczne, towarzyskie, które procentują w przyszłości. Podsumowując: lenistwo, pijaństwo i może jeszcze pewna doza… pozytywnego świra. Bo te nasze studia stwarzają szerokie możliwości angażowania się w różne rzeczy. Jeśli się ma takiego świra to łatwiej zanurzyć się w tym instytutowym życiu. Wszyscy dziwacy, świry, wariaci będą mieli u nas fajnie.
Co najbardziej irytuje Pana w studentach?
Oni mnie właściwie nieustannie straszliwie wkurzają i irytują. Najbardziej dobija mnie to, co wynoszą ze szkoły, czyli bycie biernym odbiorcą wiedzy. Denerwuje mnie sytuacja, gdzie robię burzę mózgów, prowokacje intelektualne, chcę się posprzeczać, pokłócić, rzucić kontrowersyjną tezę, zobaczyć, co powiedzą. A oni? Garbią się nad zeszycikiem i notują. Dostaję wtedy szału, mówię, żeby się tego, nie daj Boże, nie uczyli na pamięć, że ja to robię żeby oni się ze mną nie zgadzali, powiedzieli Lewiński, głupi jesteś, bzdury opowiadasz… Znoszę to z trudem, tę bierność. wracam z pracy i jestem baaaardzo zły. A tylko staram się ich obudzić, intelektualnie i kreatywnie. Czasem się udaje, a czasem nie i wtedy jest mi bardzo źle, smutno.
Jedna rada (z najgłębszych odmętów serca) dla osób, które stoją właśnie przed wyborem kierunku studiów.
Stay heavy albo sex & drugs & rock & roll. A tak poważnie, myślę, że oni dobrze wiedzą, co mają robić.
Najfajniejsze wspomnienie z czasów studiowania to…?
Takich do cenzurowania mam sporo… A z przyzwoitych? Po pierwszym roku zajęć, będący już teraz na emeryturze dr Marek Graszewicz, zabrał grupę wybranych studentów ze sobą na wakacje. Spędziliśmy upojne dwa tygodnie w górach, wspaniałe, naukowe doświadczenie. Od rana do wieczora zajmowaliśmy się nauką, ale oczywiście, jako studenci, również pijaństwem i lenistwem. To było coś niezwykłego, wykładowca z uczelni postanowił poświęcić własne wakacje, żeby nauczać nas, chodząc po górach.. Drugie wspomnienie jest związane z wydawanymi przez nas czasopismami (era przedkomuperowa, do dyspozycji mieliśmy kserokopiarki). Wydawaliśmy pięć tytułów, to były czasopisma literackie, z wierszami, opowiadaniami, dowcipami. W sprawie jednego z nich nawet kiedyś odwiedził nas Polsat! Już na studiach wykładowcy wciągali nas głęboko w naukowe zagadnienia. Profesor Fleischer zaangażował nas w międzynarodowy projekt badawczy UNICEF. A z takich wspomnień, które należałoby cenzurować, to mam takie typowe. Wejście na trzecie piętro akademika po piorunochronie wydaje mi się jednak jakimś osiągnięciem, ale myślę, że wielu studentów ma na koncie takie przygody, w tej kwestii nie jestem więc wyjątkowy. Powiedziałbym, że reprezentuję ekscesową średnią krajową.
Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej o naszym Instytucie, zajrzyjcie tutaj, natomiast proces rekrutacji dostępny jest tu
Pamiętajcie, że rekrutacja kończy się 14 sierpnia. Do zobaczenia na korytarzu!
autorzy: Karolina Augustyn, Aleksandra Orłowska
zdjęcia: archiwa prywatne