„Rowerowa powtórka”

  Strzał oddany, peleton ruszył, a w głowach dziewczyn tylko głosy mówiące: „Daj z siebie wszystko”. Tak było kiedyś i u mnie. Miałam dwanaście lat, zdrowe oskrzela i zapał do pracy. Kolarstwo przez krótki okres było ważną częścią mojego życia, do dziś odczuwam jego skutki. Jak jest teraz? Nadal się ścigam, tylko zmieniłam współzawodników i sprzęt-dziś gustuje w starszych modelach. Elitę zamieniłam na jedną rywalkę, a rower na biedronkowe zdobycze. Wyścigi z panią Marią spod dwójki to już copiątkowa tradycja. Ja po pracy wchodząca z zakupami na czwarte piętro jak zdyszana słonica, a ona z zadziornym uśmiechem na twarzy biegiem lecąca po nagrodę do drzwi.

  Sport jest sposobem na wyładowanie emocji, poprawia zarówno kondycję fizyczną, jak i psychiczną. Wróciłam więc na chwilę myślami do czasów dzieciństwa. U mnie w wieku siedmiu lat to jednak trochę zmieniło kierunek i ciśnienie, zamiast opaść, podniosło się i to w dodatku mojej mamie, gdy zobaczyła mój nowy look. Duża fioletowa kulka widniejąca na mojej twarzy to pozostałości po nosie po upadku ze starej, próchniejącej jarzębiny, ale przecież babcia mówiła: „Ruszaj się, sport to zdrowie”.

  Teraz na co dzień nie biegam, nie pływam, nie skaczę po drzewach, na siłowni też mnie nikt nie spotka, bo nawet tam nie bywam, chociaż teraz to takie modne. Kiedyś przeglądając internet, wyświetlił mi się mem, który udostępnił jakiś sportowy świr, a tekst widniejący na obrazku brzmiał tak: „Lepiej obudzić się z zakwasami niż z kacem”. Pod postem dwa tysiące komentarzy. Połowa popierająca te słowa i reszta imprezowiczów zadowolonych z drugiej opcji. Po krótkim namyśle stwierdziłam, że oni nie wiedzą co dobre. Dla mnie każda z tych opcji była odrzucająca i gdybym miała wybór, chciałabym po prostu obudzić się o 13:00. Patrząc na to jednak z innej perspektywy, wychodzi na to, że sport uprawiam codziennie. Wczytując się w charakterystykę sportu, dowiedziałam się, że słownikową definicją sportu jest aktywność fizyczna uregulowana zasadami, uprawiana indywidualnie lub zespołowo. Doprowadziło mnie to więc do przekonania, że chociażby moja praca w sklepie jest jak sport. Aktywność fizyczna? Zaliczone. Zasady? Zbyt wiele i na każdym kroku. O pracy indywidualnej i zespołowej chyba nie trzeba wspominać, odhaczone i to dwa w jednym. Dodatkowo systematyczność w działaniu i pełne zaangażowanie, szkoda tylko, że w Polsce od początku do wyboru są tylko sporty ekstremalne.

Za to patrząc na te bardziej przyziemne sporty, szachy są zbyt nudne, do darta trzeba dużo cierpliwości, a golf wymaga opanowania. W czym tu wybierać? Wolę jednak adrenalinę. Przez dawne zawirowania długo miałam niechęć do roweru szosowego, który wcale nie jest taki bezpieczny. Ostatnio jednak trochę zmieniłam zdanie. Może bardziej dlatego, że musiałam, a nie chciałam, ale cieszmy się ze zmian, bo u niektórych nie zachodzą one wcale. Nie planowałam się chwalić, ale nie wspomniałam jeszcze, co jest nagrodą dla pani Marii za wygraną w wyścigach, więc powtórzę jedno, skutki kolarstwa odczuwam do dziś, a wy zgadnijcie, kto co tydzień jeździ z nią na zjazdy „Seniorów na szosie”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *