Korporacje – gdzie kończy się ich władza?
Mają realny wpływ na prawo stanowione w demokratycznych państwach, są też głównym źródłem finansowania niektórych kampanii wyborczych. Chowając się za kulisami, sterują polityką oraz kształtują opinię publiczną.
Wątpliwe moralnie i prawnie zachowania, których dopuszczają się wielkie przedsiębiorstwa, zmuszają do podjęcia dyskusji nad tym, gdzie powinny kończyć się ich wpływy. Biznes jest jednak nieodłączną częścią polityki, a swobodny handel oraz wymiana towarów leżą u podstaw tworów geopolitycznych, takich jak Unia Europejska.
Niektórzy specjaliści otwarcie mówią, że wpływ korporacji na ustawodawstwo będzie stale rósł i bardzo możliwe, że niedługo to decyzje podejmowane w radach nadzorczych spółek będą ważniejsze od tych, podejmowanych przez rządy. Już teraz, to właśnie tam zapadają dyrektywy o tym, komu należy zamknąć usta, jakiemu politykowi sfinansować kampanię wyborczą, czy któremu państwu i ile szczepionek dostarczyć. Z kolei armie najlepszych prawników, będące na ich usługach, utrudniają jakiekolwiek względem nich regulacje.
Media zależne
W swoich komunikatach korporacje nie przyznają wprost, że ich nadrzędnym celem jest generowanie zysków. Zaplanowane z dbałością o szczegóły kampanie PR-owe starają się zepchnąć kapitalistyczny wątek ich bytu pod dywan. Jednak to właśnie przez tą pogoń za pieniądzem należy krytycznie podchodzić do podejmowanych przez nie decyzji. Bo czy można ufać mediom zarządzanym przez wielkie spółki, dla których idea obiektywnego przekazywania informacji jest dopiero na drugim planie?
W minioną środę (17.02.2021) australijski Facebook, w odpowiedzi na planowane przez tamtejszy rząd wprowadzenie podatku od treści informacyjnych, zablokował wydawcom i użytkownikom możliwość publikowania. Znaczy to, że każdy link odnoszący się do serwisu informacyjnego zostanie usunięty. Jest to kolejna odsłona konfliktu na linii „wielkie korporacje – rządy państw demokratycznych”. Jeśli decyzja o opodatkowaniu giganta technologicznego wejdzie w życie, zablokuję on wszystkim Australijczykom dostęp do informacji zamieszczanych w swoim serwisie przez wydawców. Tyczy się to również informacji zza granicy.
Taka forma rozwiązywania konfliktów wydaję się mocno dyskusyjna. Facebook swoim zachowaniem mówi: Jeśli nas opodatkujecie, całkowicie pozbędziemy się treści, za które chcieliście byśmy płacili. Straci na tym nie tylko państwo, ale i wydawcy, którym zablokujemy możliwość publikacji, tym samym ograniczając liczbę odbiorców tworzonych przez nich treści. Niestety, nie jest to jedyny przykład tego, jak międzynarodowa korporacja dostosowuje bieżącą rzeczywistość pod swoją działalność.
Kolejnym przykładem jest decyzja o zamknięciu kont Donalda Trumpa w serwisach społecznościowych. Postanowienie o zablokowaniu byłemu prezydentowi dostępu do portalu, na którym wykazywał największą aktywność, zapadło odgórnie i było następstwem jego prowokacyjnych wpisów. Jednak Donald Trump od lat znany jest ze swojej aktywności w internecie, która nie jeden raz prowokowała do dyskusji na temat tego, komu i co wypada w nim zamieszczać. Dlaczego więc byłej głowie państwa zablokowano dostęp do konta dopiero teraz? Tłumaczenie, że jego wpisy podważały standardy demokracji, jest z ich strony hipokryzją. Bo czym innym, jak nie właśnie cenzurą i ograniczaniem swobody w dostępie do informacji, są ostatnie działania technologicznych gigantów?
Malina Błańska, polska dziennikarka i feministka, dosyć trafnie opisuje w jednym ze swoich videoblogów wpływy reklamodawców na treści publikowane przez media od nich uzależnione. Niekiedy wiąże się to nawet cenzurą, poprzez odrzucenie publikacji, mogącej naruszać interesy reklamodawców. Dziennikarka uważa swój zawód za misyjny, w którym każda zewnętrzna ingerencja w publikacje, z etycznego punktu widzenia, jest działaniem szkodliwym i niepożądanym. Błańska wspomina, że podobne naciski są w mediach zjawiskiem na porządku dziennym.
Nie tylko media
Korporacje to nie tylko media, ale również spółki handlowe, banki, czy nawet notujące w ostatnim czasie ogromne zyski, firmy farmaceutyczne. Ostatnie tarcia Unii Europejskiej z producentami szczepionek przeciwko COVID-19 dobitnie pokazują, gdzie kończy się moralność tych ostatnich. AstraZeneca otwarcie i bez skrępowania ogranicza dostawy szczepionek do UE, naruszając tym samym wcześniej podpisane umowy. Mętne tłumaczenia przedsiębiorstwa oraz koncentracja sił produkcyjnych na potrzeby rynku brytyjskiego mogłyby zostać podane w wątpliwość przed sądem. Unia nie decyduję się jednak na podjęcie kroków prawnych z uwagi na to, że nadal liczy na jak najszybsze dostawy, a konflikt z koncernem medycznym mógłby spowodować dalsze ich opóźnienia.
Ingerencja państwa pomaga czy szkodzi?
Na każdym rynku działają spółki, których upadek mógłby negatywnie odbić się na gospodarce kraju, w którym funkcjonują. Rządy wielu demokratycznych państw, aby nie doprowadzić do upadku tych korporacji i nie dopuścić do kryzysu, mocno ingerują w ich funkcjonowanie. Robią to głównie za pomocą różnych dofinansowywań, wykupowania akcji bądź całkowitej prywatyzacji. Ta ostatnia nie zawsze wychodzi przedsiębiorstwom na dobre. Spółki państwowe nie działają tak prężnie, jak te komercyjne.
Zwykle gdy firmy dostaną się w ręce władz, ich pozycja wykorzystywana jest do realizowania celów politycznych aktualnego rządu. Przykładem może być zachowanie banków, które po prywatyzacji z chęcią dofinansowują projekty proponowane przez przedstawicieli obozu władzy, z drugiej jednak strony nagminnie odmawiając pożyczek zajmującym wysokie stanowiska przedstawicielom opozycji. Podobne nadużycia możemy obserwować nie tylko w Turcji czy Polsce, ale również w tak gospodarczo rozwiniętych państwach jak Niemcy.
Ciemną stroną prywatyzacji jest również powszechne kumoterstwo, którego przykładów mamy wystarczająco we własnym podwórku. Na państwowych spółkach żerują niekiedy całe polityczne rodziny, a mianowanie na stanowiska kierownicze osób bez żadnych do tego kompetencji, staję się niemal naszą tradycją.
Lek
Narzędziem, które w pewien sposób pozwala ograniczyć zachłanne działania korporacji, jest ich bojkot. Nic tak nie zmusza przedsiębiorstw do zrewidowania swojej polityki jak spadające wskaźniki przychodów. Trudno jest jednak wznieść swój sprzeciw martwiąc się o zdrowie, czy mając portale pokroju serwisu Albicla za alternatywę dla Facebooka. Nie jeden raz, to właśnie nagłośnienie nadużyć korporacji oraz ich bojkot wymuszały na nich znaczne ustępstwa. Kluczem do rozwiązania tego problemu może więc być dobrze poinformowane, świadome społeczeństwo.
Autor: Filip Karasiewicz
Zdjęcia: unsplash.com