Nie świętuję

W moim kalendarzu są tylko daty. Nie zapisuję w nim, że dzisiaj imieniny mają Krysia, Zdzisio i Alex. Pomijam informacje na temat Dnia Psa, Dnia Marzeń i Dnia Wynoszenia Swoich Śmieci Po Trzech Tygodniach Z Własnego Pokoju. I to wcale nie dlatego, że nie mam psa, marzeń i śmieci wynoszę co dwa tygodnie.

Do urodzin podchodzę z dystansem. Tego dnia powinno się, jeżeli cokolwiek, świętować poświęcenie osób rodzących dzieci. To one przechodzą męki piekielne, próbując wydobyć z siebie dziecko i to im należą się gratulacje. A co my zrobiliśmy w dzień urodzin? Łaskawie wyślizgnęliśmy się na ten świat? Godne podziwu. No i jesteśmy rok bliżej do śmierci. Hurra.

Rozumiem świętowanie rocznic. W końcu to wielka rzecz, że dokładnie sto dwadzieścia osiem lat temu urodziła się praprababka twojej ulubionej restauratorki. Jeszcze większą rzeczą jest szósta rocznica mianowania Iksego Iksińskiego na naczelnego Iksa. Warto też wspominać rzeczy największe, na przykład dwudziestopięcioipółlecie otwarcia skweru w Niebycie. 

Ale poważnie. „Dzień Marchewki”? „Dzień Karmelu”? „Międzynarodowy Dzień Opozycji Przeciw Głośnemu Szczekaniu Psów Do Księżyca”? I co można z tymi dniami robić? Świętować? Dobrze, w „Dzień Marchewki” zjem marchewkę. W „Dzień Karmelu” kupię sobie czekoladę z karmelem i pomyślę: „Karmelu, ile Cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto Cię nie zje w dniu Twoim”. Tak jakby karmelu nie było przez pozostałe 364 dni w roku na półkach sklepowych. I jakby w ten jeden dzień nabrał wyjątkowych walorów smakowych. 

DZIEŃ PRZYKŁADÓW

Czy większość świąt/dni/okoliczności nie jest wyłącznie okazją do usprawiedliwienia się przed samym/ą sobą? W praktyce życie wygląda mniej więcej w ten sposób. Weźmy takiego psa – przez rok zapominam o szanowaniu swojego psa, traktuję go rzecz, a potem zaglądam w kalendarz i widzę, że dzisiaj jest jego dzień! Biegnę do sklepu, kupuję nową zabawkę, bo stara ma już siedem lat i chyba to ona tak śmierdzi na cały dom, a potem wręczam mojej zastraszanej przez cały rok psince, żeby wiedziała, jak dobrą osobą dla niej jestem! Potem odfajkowuję bycie świetną osobą właścicielską i wracam do życia w mojej ignoranckiej bajce.

Nie masz psa? Nie szkodzi. Zmieńmy narrację i zamiast psa rozpatrzmy naszą mamę.

Mieszkasz z nią, codziennie ją widzisz. Wyciągasz talerz na obiad (który to ona umyła), jecie razem ten obiad (który ona ugotowała), po obiedzie wkładasz pranie do szafy (które ona nastawiła, rozwiesiła i zebrała), a na koniec dnia dziwisz się podczas mycia zębów, że lustro, w którym się przeglądasz, jest jakoś czystsze niż zazwyczaj (bo posprzątała je, kiedy ciebie nie było). Powtórz 363 razy. Pozostałe dwa są inne. W te dwa wyjątkowe dni (8 marca i 26 maja) stajesz się kimś innym. Porzucasz maskę wyrodnego dziecka i zakładasz inną. Stajesz w kilometrowej kolejce po bukiet kwiatów. Tuż przed poproszeniem o bukiet przypomina ci się, że nawet nie wiesz, które kwiaty lubi. Wybierasz takie, których nazwy nawet nie znasz. Wręczasz je mamie, a ona wzrusza się na myśl, że wczoraj wieczorem mówiła ci, żeby nie kupować jej właśnie tych, które ona trzyma teraz w dłoni.

KORZYŚCI Z DNI

Najwięcej na wszystkich dniach specjalnych korzystają przedsiębiorcy i kapitalizm w ogóle. Im więcej okazji, tym więcej szans do sprzedania ci wyjątkowego upominku na wyjątkowy dzień. Ta rzeczywistość szczególnie sprzyja neoliberalizmowi i odsuwaniu się od innych. Można cały rok nie odzywać się do kogoś bliskiego, napisać w urodziny „100 lat!” i mieć sprawę z głowy. Problem ten dotyczy szczególnie korporacji i przedsiębiorstw, które kreują się na wyjątkowo nowoczesne. W czerwcu wszyscy są tęczowi11 listopada biało-czerwoni, a w czasie największych protestów trzaskają piorunami i błyskawicami. Gdzie są wcześniej/później? Nie ma ich, bo to nie jest opłacalne. A my robimy dokładnie to samo. Robimy coś wtedy, kiedy nam się to opłaca. Szczególnie gdy możemy zyskać czyjeś uznanie. A potem wracamy do siebie.

Najcięższe jest dla mnie obchodzenie „dni praw” i tych dni, które – z założenia szlachetne – zwracają uwagę na problemy określonych grup społecznych. 20 listopada obchodzimy Dzień Praw Dziecka, 31 marca Dzień Widzialności Osób Transpłciowych, a 8 marca Dzień Kobiet. Ustanawianie takich świąt jest wyłącznie próbą osłodzenia uporczywej rzeczywistości, w której nie obchodzi nas, jak traktuje się kolejno dzieci, osoby transpłciowe i kobiety. Kiedy wspomniane dni nadchodzą, z szaf wychodzą wszyscy sojusznicy, którym to los uciśnionych leży na sercu. Pojawiają się też eksperci, którzy pokazują, wskazują i pouczają, że „tak nie wolno, a tak trzeba”. Ogromną rolę odgrywają w tym procesie media, dla których mniej lub bardziej typowe dni/święta to idealny materiał do zainteresowania widowni różnorodnością i złożonością świata.

Każdy dzień się jednak kończy, nawet ten specjalny. Potem pies znowu staje się kulą u nogi, matka zrzędzącą współlokatorką, a osoby transpłciowe „efektem ubocznym”. Ale hej! Przynajmniej mamy jeden dzień, prawda? Co za dużo, to niezdrowo. Szczególnie gdy mowa o szacunku dla drugiego żyjącego stworzenia.


Autor: Norbert Madura

Obrazek wyróżniający: archiwum prywatne

Norbert Madura

Stale upewniam się, czy moje żarty są śmieszne. I nie są. W rzadkich momentach piszę z sensem o rzeczach mi bliskich.

2 komentarze do “Nie świętuję

  • 19 kwietnia, 2021 o 1:09 pm
    Bezpośredni odnośnik

    Plus w Polskim prawie pies jest uznawany za rzecz. Oczywiście ma swoje przywileje oraz artykuły, które go chronią np. przed znęcaniem się nad nim.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *