Wigilijne urodziny, razy dwa
24 grudnia, wigilijny poranek. Otwieram przekrwione i odmawiające jeszcze współpracy oczy. Mamy święta! Za oknem na pewno śniegu po kolana! Nie, chwila… przecież zdążyłem się obudzić. Zapomniałem, że nasz piękny kraj od kilku lat transformuje się w śródziemnomorską krainę, Włochy środkowej Europy. W salonie jednak zamiast cyprysu – obładowana bombkami choinka.
Zanim wstanę z łóżka, sprawdzę telefon. Przecież robię to każdego wigilijnego poranka. W końcu to moje urodziny. Rozumiem to, że dzisiaj na świat przyszedł ktoś jeszcze i to z jego powodu słyszę dobiegające z drugiego pokoju głosy Braci Golców. Czekałem jednak na ten dzień cały rok. Moi przyjaciele przestaną się w końcu nabijać, że nie miałem jeszcze urodzin, i że jestem najmłodszy w stadzie. Odblokowuję ekran i rozpoczyna się atak. Bronię się za pomocą tarczy w postaci kołdry, lecz jest to nierówna walka. Niestety pod nią nadal mam zasięg i wiadomości docierają do mnie bez problemu.
Po odpisaniu na pobudkowe życzenia od wielu przyjaznych mi na co dzień lub tylko w Wigilię ludzi – wstaję gotowy na najbliższe godziny. Pierwsza przed oczami pojawia się siostra. Mój jeszcze nie do końca wybudzony mózg identyfikuje ją jako drugiego w tym domu wigilijnego przegrywa. Nie, nie jest moją bliźniaczką. Na całe szczęście dla niej – nie jest damską wersją mnie. Ona też urodziła się w Wigilię, moją siódmą w życiu. Składamy sobie życzenia w postaci krótkiego “sto lat smrodzie”, po chwili jednak dopada nas mama. Wielce szanowana w rodzinie za niezwykłą powtarzalność i znana jako rodzicielka dwójki wigilijnych dzieciaków, kochana mama.
Cały dzień przebiega, bez zaskoczenia dla mnie, tak jak zawsze. Przywykłem do tego, że każde moje urodziny wyglądają tak samo. Bez znajomych, bez przesadnej zabawy (z całym szacunkiem dla wspomnianych Golców) i bez tortu na wigilijnym stole. Za to z karpiem, ale bez świeczek i bez lukru. Kiedy moi znajomi na swoich przyjęciach częstują mnie ciastem urodzinowym, jestem w szoku, że po przekrojeniu nie wypadają z niego uszka ani pierogi. To ludzie tak żyją?! Zwykli śmiertelnicy tak, ale nie my – “wigilijne gwiazdki”. Taka łatka przyległa mi i mojej siostrze na spotkaniach rodzinnych. Z wiekiem stałem się “wigilijnym kawalerem”, ale absolutnie nie czuję się z tym lepiej. Nad wyraz ekspresyjne ciocie co rok nie mogą się nadziwić, że da się urodzić dziecko, a nawet dwa w wigilię. Sensacja! Czerwony pasek w TVP Info!
Co roku ludzie pytają mnie, jak to jest mieć urodziny w ten dzień? I to jeszcze z siostrą! Czuję się jak przybysz z innej planety. Czy Jezusa ktokolwiek pytał o to, czy dostaje podwójne prezenty? Albo czemu nie ma na imię Adam? Co roku kilka osób przeprowadza ze mną taki właśnie wywiad. Dziękuję za przypomnienie, że WY w życiu nie chcielibyście mieć urodzin w ten dzień! Na następne święta zatrudnię agenta prasowego, który odpowie za mnie na pytania zwykłych śmiertelników.
Na koniec zabawna sytuacja – co roku marzyłem o innych niż zwykle urodzinach. Dostałem, co chciałem. Tak jakby… Ktoś chyba źle mnie zrozumiał. Tydzień przed Wigilią mama zachorowała na koronawirusa. Na szczęście czuje i czuła się dobrze. Ja, wraz z moją wigilijną siostrą, nie dostąpiliśmy wątpliwego zaszczytu przejścia testu na jego obecność. Towarzyszymy zatem mojej mamie w kwarantannie i cały koniec grudnia spędzamy w domu. Czy to miałem na myśli, prosząc o wyjątkowe urodziny? Pomidor.
Autor: Michał Nieckarz
Zdjęcie: pxhere.com