Kociołek Wujka Henia
Weekend majowy już za nami, dlatego chciałbym podzielić się swoimi spostrzeżeniami. W tym roku trochę spokojniej, niż zazwyczaj, jednak nie obyłoby się bez dobrego jedzonka. Powiem szczerze, ze wszystkich pór roku, uwielbiam właśnie tę. Pierwsze cieplejsze dni wiosny, zachęcają do tego, aby wyjść na taras, rozpalić ognisko i przyrządzić coś prostego, a zarazem pysznego. Dzisiaj chciałbym pokazać Wam danie łatwe w przygotowaniu i absolutnie obłędne w swoim smaku – czyli Kociołek Wujka Henia. Pierwszy raz spróbowałem tego dania jako dziecko, a do teraz pamiętam każdy jego kęs.
Sukces tkwi w proporcjach
Kociołek, tak jak wcześniej wspomniałem, jest dosyć prosty do przygotowania, wszystko dzięki idealnie skomponowanym proporcjom – mięsa, warzyw i przypraw. Podstawą całego dania jest, jak jego nazwa wskazuje, żeliwny kocioł – to on nadaje ten magiczny smak całej potrawie. W sytuacji gdy nie mamy takiego naczynia, możemy wspomóc się metalową brytfanną. Pamiętajmy, że potrawkę najlepiej przygotować na świeżym powietrzu, nad domowym paleniskiem – używając drewna drzew liściastych. Wysokiej jakości produkt – taki jak czarna olcha, wpływa na smak naszego dania. Wszystko za sprawą unoszącego się dymu, który dosłownie wchodzi w każdą strukturę kotła, dodając niepowtarzalny aromat.
Bazą gara jest blisko dwukilowa karkówka wieprzowa, bez której nie wyobrażam sobie majówkowego posiedzenia, oraz półkilowy wędzony boczek, który nadaje lekko słonego smaku. Mimo że są to najbardziej treściwe składniki, ważną rolę w tym towarzystwie odgrywa kapusta. Konkretniej mam na myśli jej liście, które układamy na dno i dookoła naszego kotła. Na samą myśl o lekko przypalonej skórce tego warzywa, już cieknie mi ślinka. Następnie lądują takie specjały jak złociste, obrane ziemniaki (około jeden ziemniak na osobę), dwie duże cebule, marchewki, papryki i jedną całą główkę czosnku, którą rozgniatamy ręką i wrzucamy do gara. Oczywiście to, co umieścimy w środku, zależy całkowicie od nas. Im więcej składników, tym smak będzie bardziej wyrazisty.
Daj im czas
Towarzystwo warzyw i mięsa uzupełniają przyprawy – płaska łyżka soli i pieprzu w zupełności powinny wystarczyć. Kopcący się pod naszym garnkiem dym, jak i wędzony boczek, sprawią, że danie będzie bardziej słone. Doskonale z naszym daniem współgrać będzie liść laurowy i ziele angielskie – które swoją drogą wcale nie pochodzi z Anglii, lecz z Indii. Nazwa ta wzięła się od angielskiego słowa „allspice” – które oznacza przyprawa-wszystko. Anglicy wyczuwali w niej połączenie gałki muszkatołowej, pieprzu, goździków, kardamonu, cynamonu i gorczycy. Wracając jednak do głównego wątku, to prawdziwym zwieńczeniem naszej kompozycji będzie majeranek, który dodajemy, rozcierając go w dłoniach. Sztuczka ta sprawi, że uda nam się wydobyć niesamowity smak tego zioła. Gdy już wszystkie składniki mamy ze sobą połączone, nie pozostaje nam nic innego, jak szczelnie zamknąć nasz kociołek i dać mu trochę czasu na wolnym ogniu. I tutaj wszystko zależy od tego, jak duży mamy płomień nad naszym garem – myślę jednak, że dwie godziny powinny w zupełności wystarczyć, żeby wszystkie składniki zdążyły się ze sobą zaprzyjaźnić, a smaki przeniknąć
do naszej potrawki!
Autor: Kamil Durkacz
Zdjęcie: Kamil Durkacz