Euro 2024 czyli kompromitacja na wyciągnięcie ręki

Losowanie grup eliminacyjnych do mistrzostw Europy 2024 już za nami. Do reprezentacji Polski przydzielone zostały jedne z najsłabszych drużyn w historii eliminacji… przynajmniej na papierze. Trener Czesław uśmiechnięty, a karuzela próżności kręci się dalej. 

 Ach, cóż to była za ceremonia! Piłkarscy delegaci z 53 krajów Europy tłumnie zawitali do Frankfurtu nad Menem, aby zobaczyć, z kim przyjdzie im toczyć sportowe batalie o przywilej udziału w Euro 2024 rozgrywanym w Niemczech. Polska federacja na czele z Cezarym Kuleszą oraz Czesławem Michniewiczem przybyła już dzień wcześniej. Wiadomym było, że dzięki szczypcie szczęścia i sprzyjającym wynikom innych meczów w zakończonej właśnie edycji Ligi Narodów, będziemy losowani z pierwszego koszyka. Piłkarskie potęgi z nas, można by pomyśleć… Koń by się uśmiał!  

 Polska kopana rzeczywistość 

Prawda jest taka, że znaleźliśmy się w słoiku, w którym nie powinno nas w ogóle być!! Belgia i Holandia wyraźnie pokazały nam w bezpośrednich starciach, ile dekad treningów jeszcze przed nami, aby konkurować z najlepszymi. Pod warunkiem że będziemy chcieli trenować, bo z tym akurat jest u nas różnie. Włodarze klubów z Ekstraklasy wolą ściągać z zagranicy piłkarskich przeciętniaków, którzy i tak są lepsi od naszych grajków, niż inwestować w rozwój młodzieży. Ważna jest kasa! Nikt nie będzie ryzykował długofalowymi sportowymi projektami, te grożą bowiem spadkiem z najwyższej klasy rozgrywkowej. Tak więc brniemy przed siebie, udając, że jesteśmy coś warci. PZPN niczym Polska średniowieczna szlachta bawi się w najlepsze, podczas gdy futbolowy okręt pod nazwą „Reprezentacja Polski” zdaje się tonąć w odmętach stale rozwijającej się europejskiej piłki.  

 Najsłabsza grupa eliminacji 

Los chciał, że podczas losowania uniknęliśmy piekielnie mocnych Francuzów i Anglików znajdujących się w drugim koszyku. Nie trafiliśmy również na coraz groźniejszych Norwegów czy nieobliczalnych Szkotów. W zamian za to, po sąsiedzku, zagramy z Czechami, po raz kolejny z Albanią oraz Wyspami Owczymi i Mołdawią. Zdaniem wielu europejskich ekspertów, jest to jedna z najsłabszych grup w historii eliminacji do europejskiego czempionatu. Ręce losujących okazały się dla nas łaskawe. Uniknęliśmy “wielkich”, trafiając na teoretycznie słabszych. Celowo użyłem określenia “teoretycznie”, bo w praktyce wcale lepsi nie jesteśmy.  

 Lekcja z historii 

Przypomnieć należy eliminacje do mundialu 2010 roku. Wówczas również trafiliśmy do jednej z najsłabszych grup w eliminacjach. Na drodze biało-czerwonych stanęli nie kto inni jak… Czesi. Pozostałe drużyny, z którymi przyszło nam wtedy rywalizować, to Słowacja, Słowenia, Irlandia Północna i San Marino. Wieszczono awans naszej kadry już w cuglach. Śmiano się do rozpuku, że nie ma z kim przegrać. Skończyliśmy na przedostatnim miejscu, wyprzedzając tylko… San Marino. W pamiętnym Euro 2012 rozgrywanym na naszym krajowym podwórku, kulki podczas losowania znowu ułożyły się dla naszej drużyny pomyślnie. Jako ówczesny gospodarz wespół z Ukrainą znaleźliśmy się w pierwszym koszyku. Los przydzielił nam Greków, Rosjan oraz… Czechów. Finalnie zajęliśmy ostatnie miejsce w grupie, a nasi południowi sąsiedzi, dopełniając dzieła kompromitacji, pokonali nas 2:0 na naszym terenie. 

 Polska piłka bez progresu 

Od klęski w 2012 roku minęło już 10 lat. Niestety obraz polskiej piłki wciąż pozostaje niezmienny. Nie poczyniliśmy żadnych postępów, a co gorsza piłka klubowa osunęła się w jeszcze większą przepaść. Kadra nadal szuka kandydatów do gry w reprezentacji poza granicami kraju, którzy mają jakieś polskie korzenie. Bez zmian pozostaje również nasza wrodzona pewność siebie i złudne poczucie wyższości nad przeciwnikami. Historia znowu się powtarza, ma być łatwo i przyjemnie. Rozpromieniona mina selekcjonera zdaje się mówić, że awans na Euro 2024 mamy już w kieszeni, lecz każdy zorientowany w realiach dzisiejszej piłki wie, jak niebezpieczni są nasi rywale. Fakt, że uniknęliśmy topowych reprezentacji, nie oznacza z góry przydzielonego awansu. Ten trzeba będzie solidnie wybiegać, co nasi kopacze (z wyjątkiem niezwykle ambitnego Roberta Lewandowskiego) nie mają w swoim zwyczaju. Przynajmniej nie ta generacja. Pozostaje liczyć na to, że po mundialu w Katarze czekać nas będzie kadrowa rewolucja. Może pośród polskiego kopanego marazmu zdołają znaleźć się osoby równie ambitne i żądne zwycięstw, jak nasz dotychczasowy kapitan. 


Autor: Radosław Judziński

Zdjęcie: Piotr Drabik, Wikimedia Commons

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *