Kropla drąży skałę – recenzja koncertu Mary Komasy
14 czerwca w Centrum Sztuk Performatywnych siła i delikatność spotkały się w jednej kobiecie. Mary Komasa to filigranowa blondynka, ale głos ma jak dzwon. Jej specjalność to łączenie klasyki i nowoczesności. Wokalistka zachwyciła widownię podczas jednego z pierwszych od czasu lockdownu koncertów na żywo, który odbył się w ramach 41. Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu.
41. Przegląd Piosenki Aktorskiej to jedna z pierwszych większych imprez odbywających się na żywo po zniesieniu obostrzeń. Miał miejsce we Wrocławiu w dniach 11-20.06, a większość wydarzeń tradycyjnie odbywała się w Teatrze Muzycznym Capitol. Koncert Mary Komasy należał do wyjątków. Odbył się w Centrum Sztuk Performatywnych “Piekarnia” przy ul. Księcia Witolda. Z uwagi na warunki pandemiczne, przygotowano połowę dostępnych miejsc dla publiczności, jednak wydarzenie było dostępne także w wersji online.
Mary Komasa to polska wokalistka, na co dzień mieszkająca i pracująca w Berlinie. Jest autorką tekstów, wokalistką, kompozytorką i instrumentalistką (czego daje dowód na scenie, do wielu utworów siadając za fortepianem). Posągowa piękność ma na koncie także karierę modelki. Nazwiska artystki trudno nie skojarzyć ze znanym reżyserem, który w zeszłym roku otarł się o Oscara. I słusznie – Mary i Jan Komasa to rodzeństwo, z resztą niezwykle utalentowane. Mary pojawiła się na polskiej scenie w roku 2015, debiutując utworem “Lost Me”. W tworzeniu muzyki pomaga jej mąż – Antoni Łazarkiewicz. Mężczyzna także pojawił się na scenie “Piekarni”, siadając za konsolą i wspierając żonę podczas występu.
Utwory Komasy przywodzą na myśl twórczość Lany Del Rey. Utrzymane są w nostalgicznym klimacie i niosą za sobą duży ładunek emocjonalny. Piosenki Mary wyróżnia dawka elektroniki w tle. Artystka łączy brzmienie instrumentów klasycznych z nowinkami technicznymi. Na scenie – oprócz Łazarkiewicza za konsolą – towarzyszyła jej orkiestra smyczkowa. Sama wokalistka zasiadła za fortepianem.
Głos Mary przepełniają ból i poczucie straty, ale są w nim także ukryte pokłady mocy. Dysonans ten szczególnie ujawnia się w utworze “Disarm”, promującym płytę z roku 2019. W pamięć zapada wykonanie “Now Silence”, które w pełni pozwala docenić siłę głosu wokalistki. Kilka utworów wzruszyło widownię w sposób szczególny. “Be A Boy” idealnie koresponduje z obecną sytuacją osób LGBTQ+ w Polsce. Nastrojowa linia melodyczna w połączeniu z delikatnym głosem Mary chociaż na chwilę roztoczyła atmosferę bezpieczeństwa i akceptacji.
Widzowie mogli zapoznać się zarówno z nowym materiałem, jak i usłyszeć nieco klasyki. Żadne wystąpienie Mary nie mogłoby obyć się bez “Lost Me”, które – jak na nostalgiczną balladę – zawsze spotyka się z ciepłym przyjęciem.
Wokalistkę wzruszył aplauz pod koniec występu. Dla większości widzów był to pierwszy koncert od dawna. W dobie pandemii można było zapomnieć, jak wielką siłę oddziaływania ma muzyka na żywo i z jakimi emocjami się wiąże. Występ Mary doskonale odświeżył obie te rzeczy.
Autor: Kaja Folga
Zdjęcie: Flickr