Filipek i „Gambit” – poprawna płyta ze źle dobranym tytułem
Dwa tygodnie temu ukazał się Gambit, czyli najnowszy album Filipka. 25-letni raper z Milicza zdecydował się na nagranie naprawdę obszernego materiału, przy którym współpracował z wieloma producentami. Jak mu poszło?
Każdy, kto interesuje się polskim hip-hopem, powinien kojarzyć Filipka z bitew freestyle’owych. To właśnie one przyniosły mu dużą sławę i liczne sukcesy. Gdy twórca zrezygnował z występów na tego typu wydarzeniach i postanowił skupić się na studyjnej karierze, szybko okazało się, że nawyki z poprzedniego etapu kariery stanowią dla niego przeszkodę. W swoich utworach Filipek często rapował w taki sposób, jak podczas improwizacji na scenie, co nie brzmiało dobrze. Brakowało w tym wszystkim większej elastyczności i indywidualnego flow.
Gambit jest dowodem na to, że twórca z Milicza odnotowuje progres w sposobie rapowania. Na utworach z nowej płyty pojawiają się już zabiegi, których na próżno szukać u freestyle’owców. Ci są skupieni przeważnie na tym, by z prędkością pocisków z karabinu wyrecytować potok słów pod adresem przeciwnika.
Nieco gorzej jest z samymi utworami z Gambitu (na płycie znalazło się ich aż 19), a szczególnie z ich treścią. Owszem, kilka z nich można wyróżnić. Osobiste Byłem nikim, 25 oraz Biało czerwone serce pozwalają nam bliżej poznać rapera, a W moim świecie naprawdę wpada w ucho. Słuchając większości utworów z Gambitu trudno jednak pozbyć się wrażenia, że bardzo podobne treści już gdzieś słyszeliśmy. Gdzieś w tym przypadku oznacza… poprzednie płyty Filipka. Lęk przed samotnością, skomplikowane relacje, presja ze strony innych ludzi – Gambit jest pełny tematów, które twórca już wielokrotnie wyczerpywał. Sytuację po części ratują komentarze rapera do najnowszych wydarzeń z jego życia.
Gdyby jednak pominąć różnorodność bitów i pewną autentyczność, którą można wyczuć w twórczości Filipka, Gambit nie robiłby najlepszego wrażenia. Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że to kolejna płyta, w której raper próbuje wcisnąć słuchaczowi truizmy o tym, że pieniądze nie są najważniejsze, życie jego kolegów z osiedla bywa trudne, a tak w ogóle to kiedyś nic nie miał, ale teraz już ma.
Nie popadajmy w skrajności – Gambit wcale nie jest taki zły. Do kilku utworów z tej płyty chce się powracać nawet po wielokrotnym odsłuchu. Może jednak ostatecznie lepiej byłoby, gdyby finalnie album zawierał nieco mniej utworów. Ewentualnie gdyby raper lepiej przemyślał treść czy choćby konstrukcję rymów w niektórych z nich. Tym bardziej że tytułowy Gambit to słowo oznaczające otwarcie szachowe, w którym gracz poświęca kilka figur, by uzyskać lepszą pozycję. Z płytą Filipka jest dokładnie odwrotnie.
Autor: Mateusz Nowak
Zdjęcie: YouTube/QueQuality