Kulturowy tygiel z Polakami w środku – Rotterdam Zuid

Ponad połowę mieszkańców Rotterdamu stanowią cudzoziemcy, w tym Polacy, których liczba rośnie z roku na rok. Jak grzyby po deszczu wyrastają tu polskie supermarkety, restauracje, a nawet sklepy z odzieżą patriotyczną. Krótka historia o tym, jak nasza kultura przenika i jest przenikana, na przykładzie zakazanej dzielnicy drugiego co do wielkości miasta w Holandii.  

 

Do sklepu o nazwie Warszawa” wchodzi Polak, Bułgar i Marokańczyk. Ten pierwszy podchodzi do kasy i konspiracyjnie pyta kurdyjskiego sprzedawcy: 

– Są drożdżówki?

 – Jasne, chce pan czerwone czy niebieskie? – łamanym polskim odpowiada Kurd.  

– Pięć czerwonych – prosi Polak.

Sprzedawca wyciąga spod lady pięć paczek czerwonych L&M-ów bez akcyzy i podaje klientowi. Stojący za Polakiem w kolejce Marokańczyk, kupuje ekskluzywną wódkę Belweder. Bułgar kiełbasę krakowską i czteropak Żubra.
Wracając do położonego dwie przecznice dalej domu, nasz krajan minie jeszcze dwa polskie sklepy, polskiego fryzjera, coffeeshop i burdel. Zuid, czy – jak mówią nasi rodacy – Załd, to południowa dzielnica Rotterdamu, sąsiadująca z portem. Domy publiczne w takich miejscach to niemal tradycja. 

Polski bar, zamknięty z powodu pandemii

 

Myląc fryzjera z fast foodem 

Kapsalon, po niderlandzku – fryzjer. Można pomyśleć, że jest to pojęcie uniwersalne. Fryzjer to fryzjer, nieważne – polski, turecki czy pochodzący z Surinamu. A jednak jest między nimi jakaś różnica. Bo oto Polak – zwykle niechętny imigrantom z Bliskiego Wschodu, siada na krześle fryzjera narodowości tureckiej. Nie przyszedł tu zmuszony sytuacją. Przecież niecałe 100 metrów dalej, jest salon prowadzony przez atrakcyjne Polki. Co sprawia, że miast wspierać biznes rodaków, daje się on głaskać Turkowi po głowie? 

Okazuje się, że uprzedzenia znikają, kiedy w grę wchodzą jakość i cena. Polka, pracująca w salonie obok, nie dopasuje tak dobrze fryzury do kształtu twarzy. Nie wykonturuje też linii włosów brzytwą. Za to, na pewno, skasuje Cię o pięć euro więcej. 

kapsalonem spotkamy się również, kupując kebaba. Nazwa ta figuruje w menu każdej tego typu restauracji. Jest to potrawa składająca się z zapiekanych w piecu frytek posypanych siekanym mięsem i serem. Czemu słowo kapsalon oznacza dwie tak różne od siebie rzeczy? Nie mam bladego pojęcia. Jest jednak coś, co łączy oba te biznesy.

Jest to zabieganie o polskiego klienta. Jeden uczy się, jak go zadowolić, robiąc odpowiednią fryzurę. Drugi wystawia przed swoją restauracją kurczaki na rożnie. Pomysł podłapał, widząc podobną instalację przed jednym z polskich supermarketów.  

-To jest dobry biznes – mówi Mo, właściciel restauracji – Kurczaka wystarczy zdjąć z rożna i zapakować. Minuta roboty! A przecież nie tylko Polacy go kupują.  

 

Język  

Nie jest niczym nowym twierdzenie, że to my sami tworzymy nasz język. Jeśli wystarczająco dużo osób, wystarczająco długo używa danego słowa, wchodzi ono na stałe do słownika. Pierwszymi wyrazami, które zapożyczamy z drugiego języka, są zazwyczaj wyrazy krótsze bądź łatwiejsze do wymówienia. Weź mi bułkę z kipem” (kip – kurczak) czy „Przyszedł list z belastingu (wariacja słowa belastingdienst” – urząd skarbowy) to jedynie pierwsze z brzegu przykłady. 

Niestety, jeśli szukać śladu wpływu naszego języka na mowę holenderską, to jest on znikomy. Podatny na obce elementy niderlandzki slang jak dotąd nie uwzględnia polskich słów. Jest w nim za to wiele zapożyczeń z języka hiszpańskiego i tureckiego. Nie znaczy to jednak, że Holendrzy nie znają żadnego słowa po polsku. Polską „kurwę” z mocnym akcentem na ostatniej sylabie każdy już tu słyszał.  

Gazeta informacyjna w czterech językach
Nie dostrzec lasu przez drzewa  

Należy jednak pamiętać, że w tej części Rotterdamu mieszkają głównie osoby pochodzące z niższych klas społecznych. Często znajdują się w niestabilnej sytuacji finansowej. Duży odsetek stanowią również imigranci, którzy szukają na Załdzie taniego zakwaterowania. Tekst ten nie jest więc obrazem całości polskiej emigracji, a jedynie jej części. Polki chętnie korzystają z usług fryzjerskich swoich rodaczek. Znajdą się również Holendrzy umiejący mówić płynnie po polsku i kochający naszą kulturę. Nic nie jest tu czarno-białe. 


Autor: Filip Karasiewicz
Zdjęcia: Filip Karasiewicz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *