Quebonafide – ROMANTIC PSYCHO
Quebonafide jest zakochany. Jest bardzo zakochany. Jest tak zakochany, że postanowił nagrać o tym płytę. Uczucia bardzo często stanowią natchnienie dla artystów, lecz czy potrzeba godzinnego albumu, żeby je wyrazić?
Nie trzeba być fanem hip-hopu, aby go kojarzyć. Od ogłoszenia duetu z Taco Hemingwayem oraz związku z Natalią Szroeder, portale plotkarskie śledzą każdy jego ruch. Od lat obecny na polskiej scenie, niczego nie musi już udowadniać. Album Egzotyka to jednen z najlepszych albumów polskiego hip-hopu, a jeszcze przed jego premierą Quebo miał na koncie wiele sukcesów. Od zawojowania podziemia mixtape’ami Eklektyka i Płyta Roku, po 1 miejsce na OLiSie Ezoteryki, raper dosłownie zjadł scenę w opcji na dowóz.
Szybko zyskana popularność stała się jednym z głównych tematów poruszanych w SOMA 0,5 mg, który powstał we współpracy ze wspomnianym Taco Hemingwayem. Utworzenie duetu sprawiło, że stali się celebrytami, a to z kolei jedynie spotęgowało zjawiska, na które obaj narzekali. Przyznanie statusu diamentowej płyty dla Egzotyki i SOMA 0,5 mg, było wisienką na torcie, który chyba jednak nie był tak smaczny, jakby się wydawało.
Zniknięcie z mediów społecznościowych po śmierci Maca Millera i pojedyncze występy na koncertach kolegów generowały pytanie – co z tym Quebo? Tego, jak powrócił, nie spodziewał się chyba nikt.
Zmiana wizerunku z wytatuowanego, energicznego ekscentryka na nerda w okularach, wzbudziła moje zainteresowanie. Po ROMANTICPSYCHO, którego największy problem tkwił w kompletnie niepotrzebnych i nieco żenujących wstawkach Taco Hemingwaya, dobrze było usłyszeć JESIEŃ. Przygnębiający, minimalistyczny instumental od FORXST i piękny głos Natalii Szroeder, stworzył idealne tło dla pełnego goryczy i frustracji tekstu.
Klimat i otoczka budowana dookoła premiery ROMANTIC PSYCHO, sprawiała wrażenie oczekiwania na coś wielkiego, coś z mocnym konceptem, a, przede wszystkim, coś zaskakującego.
Jak się okazuje, jedynym zaskoczeniem zafundowanym przez Quebonafide, jest “żart” w postaci płyty pełnej demówek, wysłanej do fanów, którzy zamówili preorder. Z perspektywy czasu, dochodzę do wniosku, że wolałbym, aby to ten “żartobliwy” album był tym oficjalnym . Może i byłby kiepski, ale przynajmniej byłoby to nieoczekiwane i, na swój sposób, innowacyjne.
Zamiast tego, gra toczona przez Quebonafide, skończyła się w dniu premiery. Zmył makijaż, zmienił ciuchy i wrócił do dobrze znanej osobowości. Album otwierają cztery single. Trzy wydane wcześniej i jeden opublikowany w dniu premiery.
SZUBIENICEPESTYCYDYBROŃ, to spokojny, pop-rapowy utwór, w którym możemy usłyszeć: Szok, z rapera w gwiazdę pop w rok; Moja dziewczyna jest z popu i ja też już jestem pop – to bardzo ważne dla całego albumu wersy, bo jak się okazuje, opisują całą jego tematykę.
Pomiędzy tekstami o miłości do swojej wybranki, a relacją ze swojego pełnego sukcesów życia, znajdują się równie odważne, co płytkie komentarze społeczne. Ocenianie reakcji na pożar katedry Notre-Dame nie pasuje do wrażliwego image’u, który próbuje wykreować. “Dyskretne” prztyczki w nos celebrytów i dziennikarzy słynących z kontrowersyjnych opinii, przypominają dziecięce fochy i tupanie nóżką rapera, który sam na uwagę mediów zapracował.
Muzycznie dostaliśmy duży miszmasz. Od modnych trapowych bitów po reggaeton – album ROMANTIC PSYCHO, w lepszy lub gorszy sposób, prezentuje obecnie panujące trendy. Fanów oldschoolowego rapu, zadowoli numer GAZPROM z gościnnym udziałem Sokoła. ŚWIATTOMÓJPLACZABAW z Sentino chciałbym zapomnieć jak najszybciej. Poza melodycznym refrenem, utwór nie wnosi do tracklisty nic poza kolejnym przeciętniakiem o seksie i miłości.
Spodziewałem się, że po duecie TACONAFIDE, ponowna współpraca zaowocuje jednym z lepszych kawałków na całym albumie. Wielkie było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że TOKIO2020 to, zaraz obok piosenki z Ralphem Kamińskim, najbardziej drętwy utwór na całym albumie. Nijaki, pseudo – futurystyczny bit i powtarzalne flow w obu zwrotkach sprawiły, że od początku do końca siedziałem ze zmarszczonymi brwiami.
Dobrze umiejscowione występy gościnne Maty i Vito z Bitaminy, ratują środek albumu, a refren Mroza na country rapowym ŁAJZA ze słuchacza robią bohatera filmu akcji. Mimo że przesłanie, które niesie NIEPŁACZĘPONOTREDAME, uważam za płytkie i egoistyczne, na pochwałę zasługuję produkcja i świetny refren Bedoesa.
Nie uważam, że album ROMANTIC PSYCHO jest beznadziejny. Jest za to przewidywalny i monotonny. Rozumiem, że szczęśliwy związek wyciągnął Kubę z dołka i, jak wszyscy, bardzo się z tego cieszę. Nie zmienia to faktu, że album, który o tym opowiada, może brzmieć o wiele bardziej atrakcyjnie (patrz: Mac Miller – The Divine Feminine).
Quebonafide po raz pierwszy nie jest krok przed sceną, a zwariowana, energiczna stylówka, do której nas przyzwyczaił, zniknęła.
Oby nie na dobre.
Andrzej Kotkowski
Zdjęcie: QueQuality