Sezon na czarownice – czyli dlaczego obejrzymy nową „Sabrinę”?
W ostatnim sezonie Sabrina nie próżnowała. Czas dzieliła między zbawianie świata, naukę w liceum i ratowanie chłopaka z piekielnych czeluści. Potem została królową Piekła i popędziła na trening cheerleaderek. Czym zaskoczy nas finał serialu? I czy po ostatnich absurdach mamy ochotę na więcej?
Sabrina Spellman to szesnastolatka jakich wiele. Z jedną różnicą: jest półśmiertelniczką i półczarownicą. Dziewczyna od początku ma pod górkę. Osierocona, mieszka w Greendale z ciotkami i ekscentrycznym kuzynem. Pod ich kierunkiem zgłębia sztuki magiczne, jednak nie rezygnuje z normalnego życia. Staje na rzęsach, by pogodzić oddawanie czci Szatanowi z nauką w liceum.
Powrót do magii
Prawdziwy renesans Sabriny przypada na rok 2018. Chilling Adventures of Sabrina to serial produkcji Netflixa, który szturmem podbił serca widzów. Teraz myśląc o kultowej czarownicy, przed oczami mamy odtwórczynię głównej roli – Kiernan Shipkę. Elementy komediowe zastąpiła poetyka mroku i grozy.
Temat podchwyciła również branża wydawnicza. W 2019 roku ukazał się Sezon na czarownice. To pierwsza z trzech powieści inspirowanych serialem, autorstwa Sary Rees Brennan, w Polsce wydana nakładem Wydawnictwa Dolnośląskiego. Jest to literacki ukłon w stronę fanów łagodnej grozy.
Wiedźma z Piekła rodem
Sabrinę można odebrać dwojako, szczególnie w kręgu kultury chrześcijańskiej. W serialu widzimy satanizm obłaskawiony, ukazany w krzywym zwierciadle. Kościół Nocy jest przerysowany, niektóre rytuały stanowią wręcz odwrócenie obrządków chrześcijańskich. Może dlatego trudno się na nie obruszać?
Kolejny aspekt wyróżniający, to przedstawianie historii biblijnych na srebrnym ekranie. Twórcy Sabriny rewitalizują niespopularyzowane dotąd wątki. Niektóre motywy wywracają do góry nogami. Sabrina zostaje Antychystem, Trzej Królowie rządzą w Piekle, a Lilith i Lucyfer to pierwsi kochankowie na świecie.
Serial wpisuje się także w dyskurs feministyczny. Na ekranie podziwiamy silne kobiety, którym – chcąc, nie chcąc – kibicujemy. W trzecim sezonie Sabrina przejmuje władzę w Piekle, Lilith zostaje naczelnym bóstwem czarownic, a ciocia Zelda zastępuje ojca Blackwooda na czele Kościoła Nocy.
Nie zapominajmy o ekranowych amantach, dla których nierzadko decydujemy się na obejrzenie kolejnego odcinka. W Sabrinie królują mroczni przystojniacy. W trzecim sezonie tracimy głowę dla Kalibana, ale już w pierwszym sezonie poznajemy Nicka Scratcha – czarodzieja skorego do grzechu i wszelkiej rozpusty. Po ostatnim sezonie ma on na koncie pobyt w Piekle i opętanie przez Lucyfera. Takie doświadczenia mogłyby uczynić z niego postać ciekawą i kompleksową. Niestety to, na czym traci serial, to brak przekonujących postaci męskich. Większość, poza wyglądem, ma niewiele do zaoferowania.
Spacer po linie
Na nieszczęście dla serialu, jego antagoniści również zawodzą. Nieudane kreacje prowadzą do niesatysfakcjonujących finałów. Pomimo budowanej aury potęgi, w ostatnich odcinkach zostają pokonani niemal od niechcenia przez początkującą wiedźmę i grupę licealistów.
Warto wspomnieć, że Chilling Adventures of Sabrina to produkcja twórców Riverdale. Ta młodzieżowa obyczajówka słynie z płytkich, kliszowych dram. W Sabrinie – jak na serial utrzymany w konwencji grozy – nie brakuje licealnych klisz rodem z Riverdale. Protagonistka dołącza do drużyny cheerleaderek, a jej przyjaciele zakładają zespół muzyczny. Nie zapominajmy też o nieodłącznych elementach seriali młodzieżowych – trójkątach miłosnych. Przed Sabriną dylemat stary jak świat. Komu odda serce – pierwszej miłości, czy pierwszej namiętności?
Twórcy próbują również poruszać ważne problemy społeczne, promować tolerancję i pokazywać różnorodność. Czy im się to udaje? Niestety, wątki z potencjałem traktuje się po macoszemu. Dobrym przykładem jest historia Susie Putnam, która na początku trzeciego sezonu staje się Theo. Transpłciowość to temat, wokół którego narasta wiele mitów, szczególnie na gruncie popkultury. Można się spierać, czy rozterki bohatera nie zostały znacznie uproszczone.
Na widza urok
Finał składa się z ośmiu odcinków. Przed jego seansem najlepiej powrócić do końcówki poprzedniego sezonu, inaczej można natknąć się na wiele fabularnych nieścisłości. Na twórcach spoczywała bowiem odpowiedzialność zamknięcia kilku skomplikowanych historii.
Pomimo licznych mankamentów, Chilling Adventures of Sabrina da się przełknąć. Gładko pójdzie z tabliczką czekolady. Można go przepić także herbatą lub innymi magicznymi ziółkami, oglądać z kotem na kolanach i dużym dystansem do okultyzmu. W końcu wszyscy usmażymy się w Piekle, ale czy to źle, skoro króluje tam Sabrina? Najwyżej będzie trochę kiczowato.
Autor: Kaja Folga
Zdjęcie: NewOnNetflix/YouTube