W głębi lasu – recenzja
Po porażce pierwszego polskiego serialu Netflixa – 1983 – oczekiwania odnośnie do adaptacji powieści Harlana Cobena były dosyć wysokie. Osobiście nie oczekiwałem za wiele od tej produkcji. Miał to być kolejny, polski miniserial kryminalny, których w naszym kraju na pewno nie brakuje. Po obejrzeniu stwierdzam, że trochę racji miałem. W głębi lasu zbytnio od swoich poprzedników się różni, chociaż przyznam, że jest to prawdopodobnie najlepsza tego typu produkcja w Polsce.
Serial opowiada dwie historie, których czas akcji można rozłożyć na lata 90. oraz czasy współczesne. Ta pierwsza, miała miejsce na letnim obozie, podczas którego doszło do krwawych wydarzeń. Pewnej nocy, czworo obozowiczów weszło do lasu i już nigdy nie wróciło. Znaleziono ciała dwójki z nich. Po pozostałej dwójce, w tym po siostrze głównego bohatera, nie zostało ani śladu. Natomiast w drugiej części, śledzimy losy dorosłych już postaci – warszawskiego prokuratora Pawła Kopińskiego i wykładowczyni Laury Goldsztajn. Oprócz swoich problemów, dalej muszą borykać się z traumą z przeszłości, która powraca w momencie znalezienia zwłok mężczyzny, prawdopodobnie jednego z zaginionych obozowiczów.
Rozróżnienie na płaszczyzny czasowe wydarzeń zostało, moim zdaniem, dobrze ukazane. Współczesność jest szara, melancholijna i przygnębiająca, natomiast lata 90. są przedstawione w cieplejszych barwach, często słychać popularne utwory z tamtych czasów (m.in. muzyka Maanam oraz Spin Doctors), można nawet stwierdzić, że przeszłość jest pokazana, w pewnym sensie, sielankowo.
Fabuła w W głębi lasu została poprowadzona w sposób ciekawy. Oba wątki, przeszłości i teraźniejszości, nie nudzą. Widz od początku do końca śledzi bohaterów i to, jak próbują dowiedzieć się, co tak naprawdę stało się w obozie w 1994 roku. Oczywiście nie jest to jedyną historią pokazaną w serialu. Przewija się tu także wątek obecnej sprawy Kopińskiego, nad którą pracuje, a mianowicie sprawy gwałtu na dziewczynie dokonanego przez dwójkę studentów, przy czym ojcem jednego jest znany i wpływowy dziennikarz, który zrobi wszystko, by oczyścić syna z zarzutów. Poprzez W głębi lasu twórcy serialu chcieli ukazać problem korupcji, nadużywania władzy i wpływów, antysemityzmu, a nawet nierówności między klasami społecznymi.
Jednym z największych plusów serialu jest jego obsada. Znajdziemy tu wielu znanych i doświadczonych aktorów, ale pojawiają się również przedstawiciele młodego pokolenia. Z całej obsady na pewno należy pochwalić Grzegorza Damięckiego i Huberta Miłkowskiego. Oboje zagrali role Pawła Kopińskiego. Wspólnie udało im się stworzyć postać ciekawą i realistyczną. Na pochwałę zasługuje również Agnieszka Grochowska, grająca Laurę Goldsztajn. Aktorka w bardzo dobry sposób ukazała to, jak jej bohaterka była rozbita przez nawrót wspomnień z obozu i ponowne pojawienie się jej dawnej miłości.
Pod względem produkcyjnym W głębi lasu nie odstaje od innych produkcji tego typu. Serial jest estetyczny, czasami zdarzają się niepotrzebnie artystyczne sceny (zwłaszcza w finałowym odcinku), ale nie przeszkadza to za bardzo w oglądaniu. Scenografia również została należycie wykonana. Miejsca, które odwiedzają bohaterowie, wyglądają realistycznie i idealnie oddają klimat serialu.
Można uznać, że W głębi lasu to tylko kolejny polski serial kryminalny (których w ostatnich latach pojawia się, moim zdaniem, aż za dużo). Uważam jednak, że jest to prawdopodobnie najlepsza tego typu produkcja. Historia jest ciekawa, trzyma widza w napięciu do końca, a sam serial jest po prostu dobry. Oczywiście nie jest to dzieło bez wad. Moim głównym zarzutem wobec W głębi lasu to to, że nie różni się za bardzo od takich seriali, jak Belfer czy Rojst (no może tylko tym, że ma dobre zakończenie, co jest rzadkie dla polskich kryminałów). Pomimo tych dobnych zarzutów i tak polecam wszystkim obejrzenie tego kryminału. Jest to w końcu pierwsza dobra, polska produkcja od Netflixa i pozwala zapomnieć o tragedii, jaką było 1983.
Autor: Damian Frątczak