W lesie dziś nie zaśnie nikt – recenzja
Horror to rzadko spotykany gatunek w polskiej kinematografii. Dodatkowo, przez filmy takie jak “Lubię nietoperze” czy “Klątwa Doliny Węży”, nasze rodzime kino grozy nie cieszy się najlepszą reputacją. Dlatego pewnie film Bartosza Kowalskiego, już po wypuszczeniu pierwszego zwiastuna, był skreślony przez wiele osób.
Zacznijmy od najważniejszego: czy W lesie dziś nie zaśnie nikt jest złym filmem? Nie, nie jest. Powiem nawet, że jak na slashera, to jest to nawet dobry horror. Czy jest to coś całkiem nowego i innowacyjnego? Również nie. Nie brakuje tu jump scare’ów, niezręcznych dialogów i typowego dla tego podgatunku kampu.
Kowalski w swoim nowym dziele zachował podstawowy format slashera: grupa nastolatków ścigana przez tajemniczego mordercę (w tym przypadku – morderców). W filmie znajdziemy odniesienia do wielu klasyków podgatunku m.in. Piątku trzynastego, Teksańskiej masakry piłą mechaniczną oraz Krzyku (postać Julka jest oczywistym nawiązaniem do Randiego z Krzyku; obaj znają się na horrorach i mówią innym bohaterom, czego nie powinni robić, aby nie zginąć). Oprócz tego W lesie dziś nie zaśnie nikt starannie przestrzega zasad slashera: każdy kto uprawia seks, bierze narkotyki lub jest nieurodziwym kujonem, musi umrzeć, jeśli śmierć bohatera nie jest pokazana na ekranie, to znak, że możemy go jeszcze zobaczyć, ostateczne starcie musi być pomiędzy mordercą, a tzw. final girl.
Pod względem aktorskim W lesie dziś nie zaśnie nikt trzyma poziom. Oprócz bardziej doświadczonych aktorów, takich jak np. Olaf Lubaszenko, Gabriela Muskała lub Wojciech Mecwaldowski, na ekranie zabłysnęła również grupa grająca głównych bohaterów – Wiktoria Gąsiewska, Sebastian Dela, Julia Wieniawska, a w szczególności grający uzależnionego od gier komputerowych kujona Michał Lupa.
Jeśli chodzi o techniczną część filmu, to nie mam tu nic do zarzucenia. Jedno jest pewne – Kowalski nie pożałował budżetu przeznaczonego na efekty specjalne i charakteryzację. Na ekranie widzimy całkiem realistycznie wyglądające rany i oderwane części ciała, a wszystkiemu towarzyszą wylewające się litry krwi.
Jednak chyba najlepszą częścią W lesie dziś nie zaśnie nikt jest jego soundtrack. Muzyka skomponowana przez Jimka jest istnym hołdem dla lat 80. Każdy utwór przypomina klasyki horroru tj. Halloween Johna Carpentera. Dzięki temu łatwo można wczuć się w panujący klimat filmu.
Film Bartosza Kowalskiego nie wprowadza do gatunku horroru nic nowego. Nie jest to oczywiście nic złego. Nie każdy film musi kształtować kino na nowo. W lesie dziś nie zaśnie nikt jest po prostu zabawą typowymi dla slasherów kliszami i tropami. Film został stworzony do tego, aby bawić widza i uważam, że spełnia swoją rolę. Mam teraz tylko nadzieję, że film ten stanowi początek dla rozwoju kina gatunkowego w Polsce.
Film jest dostępny na platformie streamingowej Netflix.
Damian Frątczak