Jesieniaruj, na zdrowie!

Za oknem październikowa plucha, wiatr kołysze bezlistnymi gałęziami, a po chodnikach przetaczają się sterty liści. Obserwuję ulicę zza szyby, biorę łyk herbaty i wzdycham z błogością. Książki, filmy, seriale – tyle rzeczy mam do nadrobienia! Liczy się każde wolne popołudnie – przecież legalną jesieniarą można być tylko przez kilka miesięcy w roku.

Jesieniary zdobyły sławę już dwa lata temu. To właśnie wtedy ten neologizm został Młodzieżowym słowem roku 2019. Na oficjalnej stronie PWN można trafić na dwa wyjaśnienia, odpowiednio rozszerzające lub zawężające kontekst użycia. 

W najprostszym tłumaczeniu, jesieniara to miłośniczka jesieni. Oczami wyobraźni widzimy dziarską dziewczynę okutaną w płaszcz, z czapką na głowie i połową twarzy ukrytą za szalikiem typu koc. Ta awanturniczka nie przejmie się gwizdawicą i wszechobecną pluchą. Nawet w pochmurny dzień pójdzie do parku, zbierać kasztany albo przejedzie rowerem przez aleję pełną liści. Pierwsze wrażenie bywa zwodnicze, o czym świadczy druga, doprecyzowana definicja słowa.

Słownikowa jesieniara niechętnie wychodzi z domu. Do relacji z tą porą roku podchodzi zgodnie z filozofią Telimeny z Pana Tadeusza: Kochajmy się, ale tak z osobna. Wieczory spędza pod kocem, z książką i gorącym napojem. Ma pokój pełen świeczek, parapety obwieszone lampkami ledowymi bądź choinkowymi (przecież święta już za rogiem), a z jej szafy wypadają naręcza swetrów. Będąc na zewnątrz, czasem pozbiera liście (przecież trzeba wrzucić coś na InstaStory), a po drodze do domu zatrzyma się w Starbucksie na sezonową pumpkin spice latte. 

Z pozoru jesieniarze/jesieniarzowi (bo – wbrew pozorom – do tej grupy należą także mężczyźni) można trochę współczuć. Widzimy stereotypowego nerda pocącego się w obszernym swetrze, który z nadejściem jesieni zamyka się we własnej strefie komfortu, gdzie jest ciepło, miło i pachnąco. Wymawiając się specyficznym okresem, ma prawo być aspołeczny/a i odizolowany/a, niczym zwierzę pogrążone we śnie zimowym. 

Na to zjawisko można patrzeć z aprobatą lub przewracać oczami, widząc kolejne jesieniarskie posty na Instagramie. Tylko czy nigdy nie zazdrościliście jesieniarom tej chwili wytchnienia?

Przyjrzyjmy się praktycznej stronie jesieniarstwa: co daje siedzenie w domu i niewystawianie stóp spod koca, kiedy na zewnątrz jest mokro i nieprzyjemnie? 

Przede wszystkim zapewnia poczucie bezpieczeństwa w czasem nieprzyjaznym, a już na pewno nieprzewidywalnym świecie. Sam koncept jesieniarskich starter packów (pakietów z podstawowym wyposażeniem miłośnika jesieni) przynosi poczucie stałości i niezmienności pewnych sytuacji. Pod kocem zawsze jest ciepło, świeczki pachną drzewem sandałowym, a ledy rzucają ciepłe światło na półkę z książkami. Niektórzy rytualizm okresu jesiennego traktują bardzo dosłownie i rokrocznie wykorzystują ten czas chociażby na obejrzenie wszystkich części Harry’ego Pottera.

Okres jesienny to istna dyspensa dla introwertyków. Nareszcie nie muszą szukać wymówek, aby wykręcić się ze spotkań na mieście. Jeśli chodzi im po głowie wieczór ze znajomymi, mogą zaproponować seans filmowy, wspólne picie herbaty czy pieczenie ciasteczek. I nikt nie wytknie im piwniczakowania lub nudziarstwa. Sam brak społecznego imperatywu spędzania czasu poza domem stwarza pole do wytchnienia. W tym okresie jak nigdy można podładować społeczne baterie w oczekiwaniu na święta i związane z nimi zobowiązania towarzyskie. Jeszcze będziemy mieć dość interakcji!

Przeżywanie tych miesięcy w domowym zaciszu, dbając o własny komfort psychiczny i fizyczny można nazwać strategią przetrwania. Nie każdy dostrzega uroki złotej polskiej jesieni (coraz częściej mokrej, szarej i nieprzyjemnej). A przecież wcale nie trzeba narzekać – wystarczy przyglądać się pewnym zjawiskom z bezpiecznego dystansu! Łatwiej docenić deszcz, gdy spływa po szybach, zamiast siąpić nam bezpośrednio na głowę. Szum wiatru między bezlistnymi drzewami tworzy atmosferę rodem z XIX-wiecznych powieści, kiedy nie targa połami płaszcza i nie wygina parasolki. 

Jesieniarujmy, na zdrowie, i nie łączmy tego zjawiska z lenistwem czy aspołecznością. Ów związek na odległość przynosi wiele korzyści. Wyłączając się i zamykając w forcie z książek, jesteśmy w stanie przetrwać trudną końcówkę roku bez uszczerbku na zdrowiu – zarówno fizycznym, jak i psychicznym. Jeśli pandemia COVID-19 nauczyła nas czegokolwiek, to na pewno korzystania z wszelkich zasobów, aby podnieść jakość życia w trudnej sytuacji.

 

Autor: Kaja Folga

Zdjęcie: Getty Images

Kaja Folga

Studentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Wrocławskim. Czarownica od strony matki. Tropicielka magii na co dzień i grzesznych przyjemności popkultury. Wielbicielka literatury pięknej, szczególnie japońskiej i rosyjskiej. Dla "Nowego" pisze o smaczkach z rzeczywistości, z dystansem, przymrużeniem oka i kotem na kolanach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *