Narkotyk 2.0- czy wszyscy jesteśmy uzależnieni od technologii?

Bez wątpienia żyjemy w czasach, które dają nam najwięcej możliwości, jeżeli chodzi o historię ludzkości. Technologia stała się nieodłącznym elementem codziennej rutyny. Telefony stanowią istotną część wyposażenia naszej  garderoby. Wirtualna rzeczywistość zaopatrza nas w pokłady wiedzy i możliwości rozwoju, a samotność nie jest już źródłem tak intensywnego lęku. Skoro hasło do odblokowywania czarnego ekranu to przejście do cyfrowego edenu, dlaczego Steve Jobs nie pozwalał z niego korzystać swoim dzieciom? Z biblijnych wersetów wiemy, że każdy raj ma swoją ciemną stronę, zakamuflowaną pod postacią pozornie nieszkodliwych pokus.

 Czy wszyscy jesteśmy uzależnieni?

Ile razy zamieniłeś przerwę w nauce na brak nauki przez resztę dnia? Przecież trzeba nadrobić kartę na czasie, odwiedzić posiadłości rozchwytywanych celebrytów, a awatary znajomych na portalach społecznościowych aż proszą o poświęcenie im choć odrobiny uwagi. Ile razy czułeś, że podczas komunikacji z osobą, wpatrzoną w świecący ekran smartfona, jesteś przez nią całkowicie ignorowany i równie dobrze mógłbyś prowadzić dialog ze ścianą? A może to Ty niejednokrotnie  ograniczałeś swój wkład podczas grupowych spotkań, ponieważ pochłonęła cię interakcja z internetową społecznością? Kto nigdy nie znalazł się w takich sytuacjach, niech pierwszy rzuci kamieniem.

W wielu przypadkach, nawet przy świadomości, że nadużywanie telefonu źle wpływa na jakość pracy, nie możemy się powstrzymać od kliknięcia w powiadomienie. Ręka, kierowana tajemniczą siłą, automatycznie sięga po telefon, co skutkuje wpadnięciem w  sidła prokrastynacji. Przysłowiowe „pięć minutek” nieoczekiwanie zamienia się w kilka beztroskich godzin, a po przywróceniu orientacji w terenie jest już za późno, aby nadrobić stracony czas.

Wspomniana tajemnicza siła, to nawyki wypracowane przez lata, wspomagane istotną rolą dopaminy. Kompulsywne przewijanie Facebooka, czatowanie na Messengerze, czy sprawdzanie nowych powiadomień, niosą poczucie przyjemności i nagrody. W ten sposób podwyższamy swoją tolerancję uwalnianej dopaminy, przez co trudniejsze czynności stają się niedostatecznie interesujące. Na samą myśl o ciążących na nas obowiązkach, motywacja do ich wykonania znika szybko niczym pstryknięcie palcami.

Łatwe czynności są natomiast czystą rozrywką, a więc wybór  formy spędzania wolnego czasu, wydaje się być oczywisty – przypływy koncentracji toną w cyfrowym morzu. Czy ze względu na brak możliwości odcięcia się od technologii, wszyscy jesteśmy od niej uzależnieni? Nie ma co panikować, do wizji z Black Mirror jeszcze daleka droga, ale jeśli nie lubimy codziennego letargu, warto chcieć się z niego wyrwać, zamiast bezustannie w nim tkwić. A dlaczego warto?

Cyfrowa amnezja

Kilka miesięcy temu robiłem z babcią drzewo genealogiczne. Zdziwiło mnie, z jaką dokładnością pamiętała wszystkie daty narodzin (i ewentualnych śmierci) dziadków, ciotek, wujków i dzieci z wielu pokoleń, nawet jeśli nie widziała ich przez lata bądź słyszała o nich tylko w opowieściach. Tak dobra pamięć wydawała mi się wręcz niemożliwa, więc zadałem sobie pytanie, dlaczego, w przeciwieństwie do niej, mam problemy z zapamiętywaniem takich informacji. Oczywiście, każdy człowiek posiada inne predyspozycje w zakresie pojemności i trwałości pamięci, ale jedną z przyczyn jest to, że babcia nie dorastała w czasach cyfrowej amnezji.

Nadmierne poleganie na nowoczesnych urządzeniach, służących do komunikacji, prowadzi właśnie do tzw. cyfrowej amnezji. W XXI. wieku telefony stanowią „przedłużenie mózgu”. W smartfonach przechowujemy informacje, których nie mamy w głowach ani nigdzie indziej. Większość ludzi, szukając odpowiedzi na jakieś pytanie, najpierw zajrzy do internetu zamiast próbować wydobyć je z pamięci. Wielkie książki telefoniczne używane w przeszłości, mieszczą się w każdej kieszeni. Pozornie zbędne informacje przechowujemy w przeznaczonym do tego schowku, ale kiedy nie mamy do niego dostępu, wiedza przepada. Pokolenie mojej babci nie miało takiego komfortu w prestiżowej selekcji na rzeczy ważne i ważniejsze, ponieważ nie posiadało permanentnego dostępu do schowka, więc jedyną opcją była sztuka zapamiętywania.

Zmaganie się z problemem natury umysłowej – w tym przypadku konieczność notowania dat czy numerów telefonów w głowie – uodparnia nas na rozwiązywanie takich problemów w przyszłości. Rozwiązywanie krzyżówek przyprawia Cię o zawroty głowy, ponieważ w procesie myślenia pojawia się zbyt dużo rozpraszaczy? Najlepszym lekarstwem jest częste rozwiązywanie krzyżówek. Wyzwania intelektualne stanowią ważną rolę w rozwoju człowieka. Czy jeśli od dziecka nie musimy mierzyć się z nimi zbyt często, ponieważ urządzenie nas w nich wyręcza, to czy aby na pewno ułatwiamy sobie życie?

Ty tłusta krowo

Oprócz zostania „skąpcem poznawczym”, dzieci wychowywane w erze technologii są narażone również na braki w komunikacji międzyludzkiej. Zamiast rozwiązywania problemów twarzą w twarz, wybierają bezpieczniejszą opcję, czyli umorzenie konfliktu poprzez internetowy czat. Dłuższe zastanowienie się nad odpowiedzią zapewnia korzystniejsze samopoczucie w zwarciu i zwiększa szanse na pokonanie oponenta.

Taka ucieczka wiąże się z osłabianiem rozpoznawania komunikatów niewerbalnych, których ciężko się później nauczyć. Chłopiec wyzywający koleżankę od tłustej krowy, widząc jej zapłakany wyraz twarzy, raczej tego nie powtórzy. A przynajmniej szansa jest o wiele mniejsza, niż w przypadku ubliżania jej  w wiadomości tekstowej, kiedy będzie czuł dumę, że jej „dowalił”. W ten sposób powiększa się iluzja nieustannego wygrywania i kontroli nad rzeczywistością, bo w końcu to, co realne, znajduje się w obramowaniu ekranu.

Rozwój technologii VR (Virtual Reality) pogłębia ten sposób myślenia. Mark Zuckerberg zapowiedział, że za kilka lat będziemy mogli oglądać mecz NBA siedząc na miejscach dla VIP-ów, spotykać się z dowolnym lekarzem specjalistą  lub wspólnie z bliskimi odwiedzić każde miejsce na Ziemi. Nieustanna iluzja wygrywania może całkowicie wyplenić wewnętrzną motywację do rozwoju. Po co poszerzać horyzonty, skoro dokonasz wszystkiego, siedząc na kanapie w salonie? Według teorii wzmocnienia zmiennego, nic nie motywuje tak bardzo, jak doświadczenie wychodzenia z przegranej – a w końcu na tym opiera się realne życie.

Umiejętności porozumiewania się słabną jeszcze bardziej, jeżeli samotność w świecie rzeczywistym jest zastępowana wyłącznie przez internetowe znajomości. Portale typu Instagram są świetnym substytutem tworzenia więzi społecznych. Po pierwsze, możemy sprawdzić, czy nasze opinie powielają się z opiniami większości – zyskujemy potwierdzenie społeczne. Po drugie, możemy nieustannie porównywać się z innymi. Zdjęcie tym lepsze, im więcej ma lajków, a jeśli ma ich za mało, to coś musi być nie tak z jego autorem. Powstaje mania spełniania społecznych oczekiwań.

Próba dopasowywania się do układanki często spędza sen z powiek – dosłownie i w przenośni – korzystanie z urządzeń emitujących niebieskie światło w nocnych godzinach zaburza pracę zegara biologicznego.

 Znając negatywne skutki, co możemy zrobić, aby pozbyć się złych nawyków? Odpowiedź brzmi – zupełnie nic.

Złota zasada zmiany nawyku

Nawyków nie da się bowiem całkowicie usunąć, o czym mówi złota zasada zmiany nawyku, opisana w książce Charlesa Duhigga pt. ”Siła Nawyku”. Nie oznacza to, że nie jesteśmy w stanie sobie z nimi poradzić. Każdy nawyk, pozytywny czy negatywny, składa się z trzech elementów: wskazówka (to, co skłania do określonego zachowania), rutyna (samo zachowanie) i nagroda (satysfakcja, którą odczuwa mózg, i która każe mu powtarzać to zachowanie w przyszłości). Aby pozbyć się negatywnych nawyków, należy zachować tę samą wskazówkę i nagrodę, zmieniając zachowanie występujące pomiędzy nimi.

Innymi słowy: jeśli notorycznie obgryzasz paznokcie, twoją wskazówką może być lekki stres odczuwany chwilę przed wykonaniem czynności, natomiast nagrodą, poczucie ulgi wywołane rozładowaniem emocji. Za każdym razem, kiedy poczujesz ten rodzaj stresu, zamiast obgryzać paznokcie możesz np. 10 razy nacisnąć piłeczkę antystresową, dzięki czemu rozładujesz wewnętrzne napięcie. Ta sama wskazówka, ta sama nagroda – inna rutyna, czyli przemodelowanie nawyku. Kluczem do rozpoczęcia zmiany jest zrozumienie, co wywołuje w nas określoną czynność i co otrzymujemy poprzez jej wykonywanie. Tych powodów może być więcej niż jeden.

Z jednej strony nadużywanie social mediów, może być spowodowane poczuciem samotności, dzięki czemu przebywanie w sieci dostarcza niezbędnego złudzenia przynależności. Aby odpowiedzieć na ten bodziec, należałoby wzbogacić swoje życie towarzyskie, np. poprzez podjęcie pracy, dostarczającej nowych relacji w nieznanym otoczeniu. Z drugiej strony, inny powód może być bardziej błahy, ale równie trudny do przezwyciężenia, np. zwykła nuda. To dlatego przeglądanie tony bezużytecznych informacji zapewnia nam rozrywkę. W takich momentach, zamiast brać do ręki telefon, można zastąpić go książką (każdy jest w stanie znaleźć interesujący go gatunek) i chociaż brzmi to banalnie prosto, to wcale takie nie jest.

 Wypracowywanie pozytywnych nawyków wymaga czasu i wytrwałości, o czym najlepiej świadczą powtarzające się postanowienia noworoczne. Najważniejsze to ustalić, co sprawia, że określone zachowanie daje nam satysfakcję. Jeśli przechodząc na dietę nie znajdziemy czegoś, co, tak jak pączek, da nam chwile radości  i za wszelką cenę będziemy go unikać, nie stosując niczego w zamian, to prędzej czy później nie wytrzymamy i skusimy się na „ten ostatni gryz”. Zrozumienie i zastąpienie – samo usunięcie to za mało. Nowym porządkom można jednak dopomóc.

Najprostszym krokiem jest wyłączenie powiadomień ze wszystkich aplikacji. Boisz się, że ominie Cię coś ważnego? Telefon nie będzie wyciszony, więc bank czy rodzina z łatwością się do Ciebie dodzwonią. Im mniej rozpraszaczy, tym większa efektywność. Chodzi o to, aby przekształcić własne otoczenie, by w takim stopniu, w jakim jest to możliwe, wyeliminować wszelkie pokusy. Czy memy wysłane przez twojego znajomego naprawdę muszą być pierwszą rzeczą, którą zobaczysz po przebudzeniu się? Nie możemy całkowicie zrezygnować z telefonu i robienie tego pozbawiałoby nas wielu przydatnych możliwości, możemy natomiast korzystać z niego rzadziej, niż dotąd. Zastanów się, w jakich miejscach urządzenie jest Ci niepotrzebne. Toaleta? Kuchnia? Sypialnia? Czy musisz mieć je przy poduszce w trakcie zasypiania? Kiedy pracujesz lub się uczysz, masz go w zasięgu ręki, wzroku? Czy możliwość sięgnięcia po niego w dowolnie wybranym momencie, na pewno Cię nie rozprasza? Czy jeśli nie będziesz na bieżąco z wiadomościami przez godzinę, stanie się coś złego? Nie lepiej nadrobić je w 5 minut, niż przeglądać co 5 minut? Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Usuwając pokusę z najbliższego zasięgu, zorientujesz się, że wcale nie jest Ci taka potrzebna.

Jeszcze raz podkreślam – technologia nie jest zła sama w sobie. Jest zła, jeśli jest źle wykorzystywana – wielka moc, to wielka odpowiedzialność. Warto poddać się chwili refleksji i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chociażby minimalne jej ograniczenie nie polepszy jakości życia? Jeżeli tak, to czemu nie spróbować? Złota zasada zmiany nawyku i projektowanie otoczenia są narzędziami dostępnymi dla każdego. Przede wszystkim mamy być użytkownikami, a nie sługami.

Jeżeli chciałbyś dowiedzieć się więcej na temat uzależnień behawioralnych, polecam książkę „Uzależnienia 2.0” Adama Altera oraz wspomnianą wcześniej „Siłę Nawyku” Charlesa Duhigga.


Autor: Miłosz Szade

Zdjęcie: John Hollon

Miłosz Szade

Pochodzę z wielkopolski, a obecnie studiuję i pracuję we Wrocławiu. Wymarzona praca? Oczywiście Dunder Mifflin Papier Company. Sport jest moim głównym źródłem zainteresowań i to jemu zamierzam poświęcać jak najwięcej czasu. Jestem również otwarty na wszelakie teksty kultury, zwłaszcza te z udziałem Toma Hanksa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *