Marka bez marki
Marka, jaka jest, każdy widzi. Czy możliwa jest marka bez marki?
Co to?
Brandless, czyli z angielskiego „niemarkowe”, „bezmarkowe”. Na produktach tej marki próżno szukać loga czy innych oznak identyfikacji wizualnej. Produkty mają czysto funkcjonalne nazwy, zero kreatywności. Brzmi jak marzenie wielu osób o poglądach antymarketingowych. Niektórym z nich mogłoby się nawet wydawać, że to spełnienie tych marzeń.
Jest jednak pewnien „haczyk”. Brak marki to również marka. Stwierdzenie co najmniej paradoksalne, ale zgodne z marketingową teorią. Jeśli uważniej się przyjrzeć, to tam występuje identyfikacja wizualna marki. Na opakowaniach zawsze ta sama ramka (zastrzeżona jako znak towarowy, co już wskazuje na istnienie tu marki). Ostatnim punktem w tej ramce zawsze jest brandless. Kolejny element spójnej identyfikacji.
Idąc dalej – producent ma swoją komunikację, a ta musi wynikać z osobowości marki. Przeważnie posty Brandless są produktowe. Jednak od czasu do czasu pojawią się cytaty o czynieniu dobra. To zaś wynika z motta – Live well. Take care. Do good.
Po co?
Marketing potrafi irytować. Nachalny, kiczowaty, nieprzemyślany, stoją za nim krwiożercze korporacje… Stricte związany ze współczesnym stylem życia, który wielu odrzuca. Takim osobom może być ciężko odnaleźć się na rynku towarów i usług. Gdzie by nie wydać pieniędzy, powędrują do gigantów i w atmosferę ziemską.
I tutaj bezmarkowość wkracza niczym superbohater, by spełnić funkcję marki. Jedną z jej funkcji jest budowanie wspólnoty opartej na pewnych wartościach, stylu życia, itp, itd. Brandless jest marką dla osób z różnych powodów przeciwnych komercji, makdonaldyzacji, etc. Jednym z tagów używanych przez markę jest #brandlesslife, czyli „życie bez marek”. Jednym z zadań marketingu i brandingu jest sprzedawanie doświadczeń wraz z produktami. Na przykładzie Brandless widać, że potrafią sprzedać nawet antymarketing, antybranding i antykomercję.
Autor: Paweł Wilczkowiak
Zdjęcie: Pixabay