List do melancholii – The Weeknd i jego korzenie

To już 10 lat od kiedy The Weeknd na zawsze zmienił sposób postrzegania współczesnej muzyki R&B. To właśnie 10 lat temu zamknął swoją trylogię mixtape’ów projektem „Echoes Of Silence”. Mimo że Abel Tesfaye aktualnie uważany jest za króla popu, to regularnie wraca do swoich korzeni.

Legendarna Trylogia

„Echoes Of Silence” – ostatni mixtape z debiutanckiej trylogii The Weekend – ukazał się 21 grudnia 2011, czyli dokładnie 10 lat temu. Razem z „House Of Balloons” i „Thursday”  otworzył drzwi do kariery legendarnego artysty. W 2011 nikt nie spodziewał się, że pojawiające się w internecie bez zapowiedzi albumy staną się fundamentem współczesnego R&B, a tajemniczy The Weeknd, o którym nikt nie miał pojęcia, zostanie jednym z najbardziej rozpoznawalnych piosenkarzy na świecie i autorem największych hitów trwającej dekady.

Abel podbił serce fanów na całym świecie swoimi nadzwyczaj smutnymi i szczerymi do bólu tekstami, połączonymi z tajemniczą, mroczną produkcją i pełnym cierpienia wokalem. Aktualnie autor „Bliding Lights” podbija listy przebojów swoimi kolejnymi hitami. Mimo że zmienił brzmienie, to ciągle powraca tekstami do korzeni i do dzisiaj inspiruje się swoją Trylogią. Jego mini-album „My Dear Melancholy,” to przykład, jak muzyka r&b zmieniła swoją formę.         

„My Dear Melancholy,” – powrót do korzeni 

Smutek zawsze towarzyszył twórczości The Weeknd, ale nigdy nie był tak wyraźny jak tuż przed jego występem na Coachelli w 2018 roku. Wygłodniali fani czekali na kontynuację „Starboy” z 2016 z ogromną niecierpliwością. Wcale nie dlatego, że Abel kazał im czekać na nowy projekt prawie dwa lata. Zjadała ich czysta ciekawość. Kanadyjczyk znany jest z bardzo personalnych tekstów i grania w otwarte karty – nigdy nie ukrywa tego, co chce przekazać w sowich utworach. W tym okresie jego życie przypominało Rollercoaster. 

Z jednej strony na szczycie – ogromy sukces poprzedniego albumu, miliony sprzedanych singli, kolaboracje z różnymi markami, wyprzedane trasy koncertowe, nagrody Grammy czy bycie headlinerem największych festiwali na świecie. Z drugiej jednak rozstanie ze swoją ukochaną, której poświęcił spory kawałek życia. Nikt nie spodziewał się, że strata partnerki tak bardzo wpłynie na piosenkarza. I tak tego samego dnia, którego miał być gwoździem programu Choachelli, wypuścił „My Dear Melancholy,”. Wszyscy fani, którzy myśleli, że byli gotowi na nowy materiał od Abla, byli w ogromnym błędzie.

Już na samej okładce witają nas niezwykle smutne oczy The Weeknd, których spojrzenie przenika słuchacza i powoduje wewnętrzne przeczucie – to nie będzie wesoły album. Na płycie panuje mroczny, tajemniczy i melancholijny nastrój, potęgowany przez przygnębiony, pełen rozpaczy i żalu wokal artysty.  Abel otwiera projekt najmocniejszą piosenką, opowiadającą o rozstaniu z Seleną Gomez – „Call Out My Name”. Przywołuje w niej nawet chorobę piosenkarki i chęć pomocy w walce z nią, chociażby w wersie: „I almost cut a piece of myself for your life”. Produkcja i budowa utworu powoduje ciarki na całym ciele, a najbardziej osobisty tekst w karierze Kanadyjczyka ukazuje płynące prosto z jego złamanego serca cierpienie. Emocjonalny wokal i rozciągnięty bit sprawiają, że piosenka hipnotyzuje i ciężko jest się od niej uwolnić. 

Niestety kolejne piosenki tracą przez umieszczenie najmocniejszego utworu na samym początku; nie działają na słuchacza tak samo. Mimo wszystko, każda z kompozycji wyróżnia się, jednocześnie stanowiąc spójną całość. Na specjalną uwagę zasługują utwory powstałe w kolaboracji z Gesaffelsteinem „I Was Never There” i „Hurt You”, oraz zamykający epkę – „Privilege”, który jest swego rodzaju dissem na Justina Biebera, z którym Tesfaye miał wtedy na pieńku. Abel nazywa tam Biebera białym, uprzywilejowanym chłopcem, który ze względu na swój kolor skóry odniósł większy sukces, nie tylko w muzyce, ale i w miłości. 

Rozdział piąty

Rozdział piąty – bo tak nazywa „My Dear Melancholy,” sam autor – to krótki przerywnik w dyskografii The Weeknd, który lekko sugeruje drogę jaką przyjmie artysta, na swoim następnym albumie „After Hours”. Kompozycja albumu przypomina list, którego adresatem jest tytułowa melancholia, a piosenkarz żali się jej, nie oczekując żadnej pomocy. Epka została stworzona raczej dla fanów, którym Tesfaye chciał zwierzyć się ze swoich przeżyć, niż dla szerszej publiki. Projekt ma swoje mocniejsze i słabsze chwile, jednak słucha się go bardzo przyjemnie. Trzeba pamiętać, żeby nie zabierać się za słuchanie, kiedy skaczemy z radości, tylko raczej poczekać na nieco smutniejsze chwile. Kanadyjczyk odchodzi od swojego popowego brzmienia i powraca na chwile do swoich początków. 

Z okazji swojego dziesięciolecia mixtape „Echoes Of Silence” w swojej oryginalnej wersji, razem z pozostałymi projektami z trylogii,  został udostępniony na wszystkich serwisach streamingowych. W ramach podziękowań dla fanów na kanale YouTube artysty został także opublikowany teledysk do piosenki „Echoes Of Silence”.


Autor: Szymon Orzeł

Zdjęcie: Fred von Lohmann, CC BY 2.0 https://creativecommons.org/licenses/by/2.0, via Wikimedia Commons

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *