„Nawet kiedy nie jesteś gotowy na dzień, noc nie będzie wieczna” – długa droga Kanyego Westa do płyty „Donda”
„Donda” Kanyego Westa to jeden z najciekawszych i najbardziej kontrowersyjnych albumów 2021 roku. To między innymi dla Westa Grammy postanowiło zwiększyć liczbę nominacji do albumu roku 24 godziny przed ich ogłoszeniem. Problem w tym, że to nie tylko muzyka tak zaciekawiła słuchaczy i krytyków, ale otoczka, jaką West zrobił wokół swojego najnowszego dzieła. Oto historia płyty „Donda”.
„Donda” ukazała się 29 sierpnia 2021 roku, a jej odświeżona wersja Deluxe trafiła na serwisy streamingowe 14 listopada. Kanye już kolejny raz połączył ze sobą muzykę rap z biblijnym przesłaniem i elementami gospelowymi. Tym razem do Ye postanowiło dołączyć ponad 20 artystów reprezentujących wszystkie podgatunki hip-hopu. Wariant rozszerzony zawiera aż 32 piosenki, przez co muzyczna, duchowa, przygoda z Westem trwa 2 godziny.
Od poprzedniego albumu „Jesus Is King” minęły 2 lata. Dlaczego West postanowił wydać tak długi album po jeszcze dłuższym czasie? Droga do dziesiątego krążka legendarnego muzyka z Chicago była długa, kręta i pełna wyboistych zakrętów. Przekładana wielokrotnie premiera, zmiana koncepcji albumu, liczne beefy z innymi artystami, kampania prezydencka, rozwód – to tylko niektóre z wielu czynników, przez które na ponad dwugodzinny album Westa czekaliśmy aż tyle czasu.
Yhandi
West rozpoczął pracę nad „Donda” już w 2018 roku. Szybko po zakończonym obozie dla muzyków „Wyoming Sessions”, gdzie Kanye stworzył albumy chociażby z Nasem, Pusha-T czy Teyana Taylor, zapowiedział album „Yhandi”. Miał on być follow-upem do „Yeezus” z 2013 roku, a współpracowali przy nim Dr. Dre, Ty Dolla $ign, Nicki Minaj czy Lauryn Hill. Niestety po licznych przesunięciach daty premiery, ogromna liczba demówek nagranych na album trafiła do internetu, przez co Kanye postanowił zaprzestać pracy nad płytą. Był to ogromny błąd, ponieważ album, który powstał z pozostałości po „Yhandi”, czyli „Jezus Is King”, a kończony był chwilę przed wydaniem na iphonie, został okrzyknięty przez fanów jednym z najgorszych projektów w dorobku Ye. Mimo słabego odbioru wśród fanów, album otrzymał statuetkę Grammy w kategorii „Best Contemporary Christian Music Album”. Ye pokazał jednak, że przez liczne kontrowersje z akademią, prestiżowa nagroda go nie obchodzi i umieścił na swoim profilu na Twitterze filmik, na którym widać jak oddaje mocz na zdobyty pozłacany gramofon.
Kraj Boga
Po niezbyt udanym „Jezus Is King”, Kanye szybko rozpoczął pracę nad kolejnym dziełem. W 2020 zapowiedział album „God’s Country” oraz projekt w duecie z Dr. Dre „Jezus Is King Pt. II”. Jednak kolejny raz skończyło się tylko na zapowiedziach. Pierwszy krążek doczekał się nawet singla „Wash Us In The Blood” z Travisem Scottem, jednak żadna z płyt nie ujrzał światła dziennego. Kanye był zbyt skupiony na swojej nieudanej kampanii prezydenckiej, promowaniu marki ubrań i perypetiach rodzinnych z Kim Kardashian.
Donda West
W końcu, w wakacje 2020, Kanye pierwszy raz zapowiedział album „Donda”, którego nazwa pochodzi od imienia matki Kanyego – Dondy West. To dla niej artysta zadedykował płytę. Wygłodniali fani byli pewni, że tym razem album jest gotowy i Kanye wywiąże się ze swojej obietnicy. Wstawił nawet okładkę i listę utworów na swoje profile w social mediach, jednak płyty nie było ani słychać, ani widać. Zwodził tak swoich fanów aż do lipca 2021, kiedy zapowiedział pierwszy z trzech eventów, na których przedpremierowo posłuchać można było wyczekiwanego albumu.
Muzycznym wydarzeniom towarzyszyła niezwykła i bardzo kontrowersyjna oprawa wizualna. Przedstawienie, oprócz dziwnych strojów czy tancerzy odprawiających podejrzane, taneczne rytuały, zawierało podpalającego się Westa oraz sceny, w których artysta w rytm piosenki „No Child Left Behind”, zostaje wciągnięty przez mistyczne światło, prosto do bram Nieba.
Mimo licznych przeszkód i momentów, w których fani wątpili, że Kanye wyda jeszcze coś „porządnego”, dziesiąty album studyjny Ye, „Donda”, jest jednym z jego najlepszych. Piosenki takie jak „Come To Life” , „No Child Left Behind”, „Hurricane”, mimo swojego biblijnego przekazu, chwytają za serce i dają do myślenia, niezależnie od wiary i wyznania słuchacza. Album pełen jest przemyśleń Westa o życiu, świecie, rodzinie, ale także daje nadzieje na lepsze jutro. W piosence „Prasie God” słyszymy matkę Westa wypowiadającą motywujące słowa „Even if you are not ready for the day, it cannot always be night”, które zamieniają się trapowy bit, ze śpiewającym Travisem Scottem. W połączeniu z niesamowitą produkcją Westa, która miesza ze sobą trapowe i drillowe bity z chórem gospel i katedralnymi pieśniami, album daje efekt niesamowitego przeżycia duchowego, a słuchając go możemy poczuć się jak część teatralnego przedstawienia. Przesłanie płyty może być różnie interpretowane, ale West jasno daje do zrozumienia, żeby po prostu nigdy się nie poddawać. Warto było poczekać, aby usłyszeć takie legendy jak Jay Z, The Weeknd, Lauryn Hill, Travis Scott na jednym albumie z mistrzem, który, jak się okazało, nie wyszedł z wprawy – Kanye Westem.
Autor: Szymon Orzeł