(nie)Potrzebne pytania #6 – cosmic horror
W tej części mojego cyklu, wyjątkowo nie będę odpowiadał na pytanie, które sam zadałem. Tym razem, będzie to pytanie, które zadaje mi prawie każdy, gdy tylko zaczynam mówić o moich ulubionych filmach. Jak już wielokrotnie wspominałem, kocham horror i prawie wszystkie jego podgatunki. Większość osób wie, o co mi chodzi, gdy mówię o slasherach, creature feature lub o found footage, ale gdy tylko wspomnę o cosmic horror, następuje cisza. Po niej pada jedno pytanie – czym właściwie jest cosmic horror?
Swoją odpowiedź oprę na moich osobistych faworytach z tego podgatunku, czyli Anihilacji z 2018 roku, Coś z 1982 i na Kolorze z Przestworzy z 2019 roku. Oczywiście przykładów można dać więcej, ale w tym tekście chcę tylko przybliżyć obraz cosmic horror i pokazać główne cechy tego gatunku.
Poza ludzkimi zmysłami
Na pewno każdy choć raz myślał o tym, jak wielki jest kosmos i jak małymi pyłkami kurzu jesteśmy w stosunku do reszty wszechświata. Przestrzeń poza naszą planetą jest nieskończenie ogromna i może kryć w sobie również nieskończoną liczbę obcych dla nas zjawisk, obiektów, a może nawet organizmów. Ludzie, myśląc o wspomnianych wcześniej obcych organizmach, często są egoistyczni i patrzą na wszystko przez pryzmat Ziemi (no bo w sumie jak inaczej mają to robić?). Wyobrażamy sobie humanoidalne istoty, o podobnej budowie cząsteczkowej co ludzie, które również są zaawansowane technologicznie. Tylko… co jeśli tak wcale nie jest? Co jeśli obce istoty są czymś, czego ludzie po prostu nie mogą pojąć? Tym właśnie zajmuje się cosmic horror. W filmach pokazany jest strach przed czymś, czego po prostu nie możemy objąć swoimi zmysłami.
Ten podgatunek jest również często nazywany lovecraftian horrorem, od H.P. Lovecrafta, który często pisał powieści o podobnej tematyce. Kolor z Przestworzy jest właśnie adaptacją filmową opowiadania Lovecrafta o tym samym tytule. Przedstawia on historię rodziny, na której farmę spada meteor zawierający obcą istotę, energię? Sam nawet nie umiem tego nazwać. Jest to po prostu kolor, który powoli zaczyna mutować wszystko w okolicy. Kolor ten jest właśnie czymś, czego za bardzo nie można opisać. Ukazuje się w wielu postaciach – jako światło, woda, pył w powietrzu. Jest czymś, co staje się częścią wszystkiego w okolicy. Oprócz tego, że nie wiemy, czym jest ten kolor, to nie wiemy również, czemu zaczyna zniekształcać rzeczywistość wokół siebie. Istnienie tego bytu tworzy jedynie same pytanie i zero odpowiedzi.
Podobne zjawisko można zaobserwować w Anihilacji. W tym filmie również z pojawia się kosmiczna energia/organizm, który zaczyna mutować wszystko, co jest w jego okolicy. Tylko że w przeciwieństwie do koloru, z poprzednio wspominanego filmu, tutaj organizmy nie są zmieniane w stworzenia podobne do tego, co je mutuje, tylko w całkiem nowe organizmy, które są połączeniem DNA wszystkiego z okolicy.
Nienazwane
Filmy cosmic horror są bardzo trudne do stworzenia. W końcu mają pokazywać rzeczy, które powinny być nie do pokazania. Filmy takie jednak powstają, raz się udają, raz nie, ale są. Bardzo ważnym aspektem przy tworzeniu tego typu dzieł jest budżet. Coś, jako film Johna Carpentera, miało spory budżet, który można było przeznaczyć na efekty specjalne. W dziele Carpentera pokazano kosmitę, scen z nim nie brakuje, nie jest ukryty w cieniu, ani nic podobnego. Pomimo tego i tak widz nie wie, jak tak naprawdę tytułowe Coś wygląda, jaka jest tego prawdziwa forma. W filmie widzimy tylko formy przejściowe, jak organizm próbuje upodobnić się do ludzi lub zwierząt. Dzięki sporemu budżetowi i efektom specjalnym, twórcom udało się ukazać stwora, a zarazem zachować jego wygląd jako zagadkę.
Przeciwieństwem tego może być film Bird Box z 2018 roku. Z powodu małego budżetu, zadecydowano, by nie pokazać potworów, które terroryzują bohaterów. Widzimy jedynie wpływ tych stworów na życie ludzi. W horrorze jest tylko jedna scena, w której możemy zobaczyć zarys tych stworzeń, choć i tak nie jest to pewne, że one tak wyglądają, bo są to rysunki osób, które są psychicznie chore. Moim zdaniem twórcy Bird Box dobrze zrobili, ukrywając przed widzem potwory. Po prostu, jeśli nie możesz czegoś dobrze pokazać, nie pokazuj tego i zostaw to wyobraźni. Pomimo że nie jest to najlepszy film Netflixa i tak jest on dobrym przykładem cosmic horroru.
Autor: Damian Frątczak