O sporcie słów więcej niż kilka #3 – Sport znokautowany, ale nie zamordowany. Powrót do nowej rzeczywistości

Pandemia koronawirusa dla świata sportu jest jak porażenie paralizatorem i to naładowanym do maksimum. Praktycznie w jednej chwili wszystko stanęło w miejscu. Kibice od tygodni cierpią na poważny niedobór emocji. Ale wreszcie nadszedł TEN czas. Czas, w którym sport powoli powraca. Do zupełnie innej, mniej komfortowej i tymczasowo pozbawionej fanów na trybunach, rzeczywistości. Jednak w życiu czasami nie jest ważne, ile masz, a co potrafisz z tym zrobić.

Na początku przyznam się bez bicia. Nie doceniłem tego koronawirusa. Byłem świadomy zagrożenia jakie ze sobą niesie, ale nie spodziewałem się, że wywróci cały świat do góry nogami. Jeszcze na początku marca sądziłem, iż przyjdzie, będzie straszył, ale nie doprowadzi do większych zmian. Co najwyżej do pewnych ograniczeń. Myliłem się i to bardzo. Sport był praktycznie zawsze. Choćby się waliło, paliło, sport potrafił przezwyciężyć wszystko i łączyć ludzi. Niestety w walce z takim wrogiem, nawet ta nietykalna część życia musiała ustąpić. Koronawirus niczym dementor z Harry’ego Pottera wyssał z kibiców całe dobro, które niosły im zawody sportowe, pozostawiając jedną wielką, nudną pustkę na prawie dwa miesiące. Jeśli ktokolwiek z czytających ten tekst zastanawiał się kiedykolwiek jakby to było, gdyby na świecie zabrakło sportu, to błagam niech się więcej nie zastanawia, bo Bóg raczy mu znowu pokazać. Oczywiście dwa nudne miesiące to żadna cena w porównaniu do ludzkiego życia, czyli czegoś, co w wyniku tej choroby utraciło przerażająco wiele osób. Ale nie zmienia to faktu, że jest co coś ze wszechmiar strasznego również pod kątem emocjonalnym. Jednak sport to taki zawzięty skurczybyk, że możesz go chwilowo zatrzymać, ale zniszczyć nie dasz rady. Biorąc pod uwagę nadchodzące wydarzenia, koronawirus niedługo się o tym przekona.

Świat powoli zaczyna zwalczać tego wirusa. Do skutecznego pokonywania go jeszcze daleko, szczepionki dopiero powstają, ale poradzenie sobie z nim psychicznie, jest nie mniej ważne niż fizycznie. Sport budzi się do życia. Na pierwszy ogień poszło UFC. Na temat szefa największej federacji MMA na świecie Dany’ego White’a można wiele mówić. Sam za nim nie przepadam, bo – według mnie – dla niego obecnie bardziej liczy się kasa niż sport, ale trzeba mu przyznać, że walczył jak lew, by UFC jak najszybciej mogło wrócić do działania. Próbował organizować galę w rezerwacie Indian, na prywatnej wyspie, ogólnie gdzie się da. Udało się. W nocy z soboty na niedzielę 10 maja odbyła się gala UFC 249 na Florydzie. Dziwnie się to oglądało bez kibiców, ale po takiej przerwie nie miało to aż takiego znaczenia. Wreszcie były emocje. Nareszcie po dwóch miesiącach, fani MMA na świecie mogli obejrzeć jak Calvin Kattar łokciem robi dziurę w czole Jeremy’ego Stephensa, jak Francis Ngannou w 20 sekund niemal „morduje” Jairzinho Rozenstruika, czy też jak Justin Gaethje przez 5 rund prawie wytłukuje Tony’emu Fergusonowi mózg przez uszy. To dopiero początek, a z czasem dołączą inne sporty.

Już 16 maja wraca do gry niemiecka piłkarska Bundesliga. Niecałe dwa tygodnie później dołączy do niej polska Ekstraklasa. Inne ligi też już planują co dalej. Tylko Francuzi dali sobie spokój i zakończyli sezon Ligue 1. Hubert Hurkacz zagrał swój pierwszy mały turniej tenisowy w West Palm Beach na Florydzie. Co prawda brało w nim udział tylko 4 zawodników, ale to zawsze coś. Sport powoli wstaje. Bo chce, bo powinien, ale też bo musi. Dlaczego musi? Ano dlatego, że świat powoli uczy się żyć z tym wirusem. Ludzie powoli muszą zacząć zdawać sobie sprawę, że koronawirus z Wuhan już z nami pozostanie i dalsze chowanie się w domu 24/7 przestaje mieć sens. Oczywiście wszystko należy robić bardzo powoli. Starać się zachowywać jak największą ostrożność. Ale trzeba żyć, bo nie po to człowiek budował swój wielki świat, by wirus go odebrał. Rzecz jasna są tacy, którzy mogą mieć na ten temat inne zdanie i woleliby jeszcze się wstrzymać. Oni też mają rację. Jeśli jakiś zawodnik postanowi, że boi się o siebie czy o swoją rodzinę, trzeba to będzie uszanować, jednocześnie regularnie namawiając do powrotu. Wszyscy sportowcy, trenerzy, działacze, kibice, dziennikarze, eksperci, będą musieli poradzić sobie na swój sposób. Poza tym jest też drugi aspekt.

Jest to aspekt ekonomiczny. Najlepiej widać to na przykładzie piłki nożnej. Portal transfermarkt.de specjalizuje się w wycenie wartości rynkowej piłkarzy. W wyniku pandemii, szacowana wartość wszystkich zawodników na świecie spadła aż o 9 MILIARDÓW euro. Do tego dochodzą straty z reklam, praw telewizyjnych, biletów itd.. Władze angielskiej Premier League szacowały, że jeśli sezon nie zostanie dokończony, liga straci na tym ponad 750 milionów euro z samych praw telewizyjnych. Doliczając wszystko inne, ta kwota spokojnie dojedzie do miliarda. Cały czas mowa tylko o jednej lidze! Wniosek jest prosty. Sport wraca nie tylko dlatego, że ludzie za nim tęsknią. Sport wraca, bo powrócić to trzeba mieć do czego.

Czy przywracanie rozgrywek sportowych już teraz to dobry pomysł pod kątem zdrowotnym? Nie wiem. Tego jeszcze nikt tak naprawdę nie wie. Wszystko się dopiero okaże czy też, mówiąc bardziej potocznie, „wyjdzie w praniu”. Co prawda nie ma takiej osoby, która zdoła udowodnić, że dla piłkarza bieganie po boisku razem z 20 innym facetami, jest bardziej niebezpieczne niż pójście do galerii handlowej w Polsce, gdzie może przebywać nawet po kilka tysięcy osób naraz, jeśli jest dostatecznie duża, ale to zawsze jest jakieś ryzyko. Jednak, moim zdaniem, to gra warta świeczki. Sportowe emocje pomogą ludziom odciągnąć myśli od wirusa, a samym zawodnikom dadzą, jakże potrzebną, odskocznię. Owszem, kibiców na trybunach jeszcze długo nie uświadczymy, ale to jak najbardziej da się wytrzymać. Dopóki nie ma szczepionki, nie powstrzymamy pandemii w 100%. Ale możemy nie dać jej się przytłoczyć psychicznie. Sport będzie idealną terapią.


Autor: Bartosz Królikowski

Zdjęcie: Instagram

Bartosz Królikowski

Jestem człowiekiem wspaniałego miasta Szczecin, studiującym we włościach wrocławskich. Dawno temu uzależniłem się od sportu, przede wszystkim od piłki nożnej, sportów walki oraz sportów zimowych. I nie, nie mam zamiaru iść na żaden odwyk. Zdecydowanie wolę zarażać innych swoją pasją, a rola dziennikarza sportowego idealnie się do tego nadaje

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *