O sporcie słów więcej niż kilka #5 – Wirus potrząsnął rynkiem, ale i tak będzie gorąco
Choć koronawirus sprawił, że niemal wszystkie kluby liczą spore straty finansowe, to karuzela transferowa co najwyżej tylko troszeczkę zwolni. Niektóre ceny pójdą pewnie w dół, ale na rynku wciąż znajdzie się wiele gwiazd, w przypadku których już teraz wszystko wskazuje na zmianę klubu. Kto dokładnie?
1. Jadon Sancho (Borussia Dortmund)
Historia Jadona Sancho to już w zasadzie klasyka dortmundzkiego gatunku. BVB stało się jednym z najlepszych miejsc do rozwijania talentów. Robert Lewandowski, Mats Hummels, Ousmane Dembele… można długo wymieniać. Młody Anglik szaleje na skrzydle Borussii już drugi sezon i niech liczby przemówią same za siebie. 37 meczów, 17 goli oraz 20 asyst. Już w ubiegłym roku ptaszki ćwierkały o jego odejściu za grube pieniądze, a teraz już nie ćwierkają. Krzyczą!
Bardzo dużo wskazuje na to, że Sancho powróci do Anglii, a konkretnie do Manchesteru United. „Czerwonym Diabłom” marzy się odbudowa potęgi, a Anglik ma być jej częścią i gwiazdą zespołu Ole Gunnara Solskjaera. Oprócz Man Utd mówiło się także m.in. o zainteresowaniu Realu Madryt oraz Liverpoolu. Choć osobiście chciałbym zobaczyć rozwój Sancho pod skrzydłami Juergena Kloppa, który już do reszty przemieniłby go w potwora. Jednak za United przemawia parę rzeczy. Po pierwsze „Czerwone Diabły” potrzebują teraz twarzy zespołu. Liderów, na których można zbudować przyszłość. Sam Marcus Rashford nie wystarczy. Sancho absolutnie ma dużą szansę stać się tym, kim Paul Pogba nie potrafił. Natomiast w Liverpoolu miałby sporą konkurencję. Wszakże po jego ulubionym prawym skrzydle biega tam Mohammed Salah. Ewentualna przeprowadzka na lewe też niewiele by pomogła, bo tam gra Sadio Mane. „The Reds” po prostu nie potrzebują akurat Sancho aż tak bardzo.
Najlepsza opcja wg. autora tekstu: Manchester United
2. Timo Werner (RB Lipsk)
Werner już od kilku lat hurtowo strzela gole dla RB Lipsk. Nawet w pierwszych dwóch meczach po powrocie Bundesligi po przerwie spowodowanej wirusem, Niemiec zdążył strzelić 3 gole i dać Robertowi Lewandowskiemu sygnał, że on z walki o koronę króla strzelców rezygnować nie zamierza. Werner jest skuteczny, szybki, dobry technicznie i całkiem nieźle radzi sobie w walce bark w bark. Ponadto może grać zarówno na pozycji wysuniętego napastnika, jak i na skrzydle. A na dodatek jest młody, bo ma 24 lata. Idealny zawodnik, by RB Lipsk mogło na nim sporo zarobić. Chętnych z kolei nie brakuje.
Najpewniejszą opcją na ten moment wydaje się Liverpool FC. Werner osobiście w jednym z wywiadów powiedział, że gra dla Bayernu Monachium go nie interesuje, więc „The Reds” odpadł najgroźniejszy kontrkandydat. Juergen Klopp chce pracować z Timo Wernerem, a Timo Werner chce pracować z Juergenem Kloppem. Na dodatek cena wynosząca nieco ponad 50 mln euro naprawdę nie jest wygórowana, w stosunku do jakości Niemca. Pod skrzydłami swego rodaka, z partnerami takimi jak Mo Salah, Sadio Mane, Roberto Firmino, Andy Robertson czy Trent Alexander-Arnold, Werner może zaliczyć kolejny ogromny skok jakościowy. Ponadto wydaje się idealnie pasować do stylu gry drużyn Kloppa. Moim zdaniem, działacze Liverpoolu nie powinni zwlekać ani jednego dnia dłużej, bo to ma więcej sensu niż cokolwiek innego.
Najlepsza opcja zdaniem autora tekstu: Liverpool FC
3. Philippe Couthinho (Bayern Monachium/Barcelona)
Kariera Brazylijczyka jest na dość ostrym zakręcie, odkąd trafił z Liverpoolu do FC Barcelony. Ani w barwach Blaugrany, ani na wypożyczeniu w Bayernie (gdzie zresztą doskwierały mu też kontuzje), nie potrafił wejść na poziom prezentowany w Anglii. Już praktycznie wiadomo, że monachijczycy nie zamierzają go wykupić z Barcelony, zwłaszcza że ta żąda za niego ok. 100 mln euro. Nie oszukujmy się, za Couthinho w obecnej chwili nikt nie da takich pieniędzy. Zwłaszcza w erze kryzysu spowodowanego wirusem. Jednak mam wrażenie, iż świat nieco zapomniał, jak znakomitym piłkarzem jest 27-latek. Jakiej magii dokonywał w koszulce Liverpoolu, pod wodzą Juergena Kloppa. Pogubił się w Barcelonie, owszem, ale on tam nie do końca pasował, gdyż Coutinho to nie jest skrzydłowy, jak to często grywał na Camp Nou, tylko klasyczna 10, ofensywny pomocnik, który wielu klubom mógłby się bardzo przydać.
Najczęściej w kontekście Brazylijczyka mówi się o powrocie do Premier League. Jednak nie o powrocie do Liverpoolu, a o grze dla Chelsea, Man Utd, czy dla Tottenhamu. Akurat w jego przypadku trudno przewidzieć, co się wydarzy, bo to w dużej mierze zależy też od Barcelony, która na rynku bywa nieprzewidywalna. Zarówno jeśli chodzi o kupno, jak i sprzedaż. Jednak jeśli Couthinho miałby trafić do któregokolwiek z wymienionych zespołów, to – moim zdaniem – najbardziej pasowałby do Tottenhamu. Spurs sprzedali ostatnio do Interu Christiana Eriksena, który, podobnie jak Brazylijczyk, jest kreatywną 10. Philippe świetnie wypełniłby powstałą lukę. Poza tym w Tottenhamie nie ma aż tak ogromnej presji jak w Barcelonie, czy nawet Bayernie, a nie sposób nie odnieść wrażenia, że rozluźnienie to coś, czego mu teraz potrzeba.
Najlepsza opcja wg. autora tekstu: Tottenham
4. Kai Havertz (Bayer Leverkusen)
Ten niemiecki ofensywny pomocnik, ma wszystko czego potrzeba, by stać się gorącym towarem na rynku, a co za tym idzie gwiazdą wielkiego klubu. Ma 20 lat, znakomite liczby, bardzo wysokie umiejętności i duże, jak na swój wiek, doświadczenie, w grze dla regularnie występującego w europejskich pucharach oraz łapiącego się do czołówki Bundesligi Bayeru Leverkusen.
W przypadku Havertza najgłośniej mówi się o zainteresowaniu Bayernu Monachium. Zresztą taki transfer miałby sporo sensu. Monachijczykom potrzeba tego typu zawodnika, by ich maszyna ofensywna działała jeszcze lepiej. W ostatnich latach na Allianz Arena nie poradzili sobie James Rodriguez czy, wspomniany wcześniej, Philippe Couthinho. Jednak Havertz, w przeciwieństwie do nich, przyszedłby do Bayernu w fazie wzlotu i rozwoju, a nie odbudowywania się po kryzysie. Jego duet z Robertem Lewandowskim, mógłby być zabójczą bronią nie tylko w Bundeslidze, ale i w całej Europie. Oprócz Bayernu, interesują się nim także m.in. Real Madryt czy Liverpool. Jednak wątpliwe, by „The Reds” wydali 100 mln euro, bo tyle zamierza twardo żądać Bayer, zwłaszcza że „na tapecie” mają też innych graczy. Łatwiej mógłby go podkraść Bayernowi Real. W Madrycie również potrzebują kreatywnego zawodnika do środka pola. Jednak „Królewscy” mogą sobie ściągnąć z wypożyczenia notującego świetny sezon w Realu Sociedad Martina Odegaarda. Poza tym niedługo po kontuzji wróci też Marco Asensio, więc nie jestem pewien, czy Real zechce wydać tak olbrzymie pieniądze na Havertza, akurat w tym okienku transferowym.
Najlepsza opcja wg. autora tesktu: Bayern Monachium
5. Arkadiusz Milik (SSC Napoli)
Polski napastnik wielokrotnie negocjował z Napoli warunki przedłużenia kontraktu, lecz jak dotąd się nie udało i prawdopodobnie się już nie uda. Milik odejdzie z Neapolu, po przygodzie która naznaczona została dwiema potwornymi kontuzjami kolan. Jednak gdyby nie to, to już wcześniej przeszedłby do jeszcze większego klubu. Choć w Polsce wielu kibiców go mocno krytykuje, bowiem zdarza mu się zmarnować dobrą okazję, wielu z nich robi to bardziej z przyzwyczajenia lub ignorancji, niż z powodu sensownych argumentów. Milik to bowiem piłkarz, który gdy był zdrowy, to strzelał dla Napoli, a poza tym jest naprawdę dobrym zawodnikiem. Silny, dobry technicznie, dużo pracujący dla zespołu. Ma cechy, które wielu trenerów przedkłada ponad zabójczą skuteczność.
Jeśli chodzi o Milika, najwięcej mówi się o Juventusie, Atletico Madryt oraz Schalke. Ten ostatni zespół na jego pozyskanie nie ma raczej większych szans. Co innego pozostała dwójka. Która opcja byłaby dla niego lepsza? To akurat zależy od pewnych czynników. Jeśli Juventus nie sprowadzi na pozycję napastnika jeszcze kogoś, czyli gwiazdy pokroju np. Mauro Icardiego, to transfer Milika tam ma naprawdę sens. Wszakże Arkadiusz mógłby stworzyć świetny duet z Cristiano Ronaldo. Jego styl gry jest bowiem podobny do Karima Benzemy, z którym CR7 znakomicie współpracował w Realu Madryt. Podobnie jak Francuz, Milik dużo pracuje dla drużyny, potrafi rozegrać i zrobić miejsce dla innych. Dla Ronaldo taki zawodnik to woda na młyn. Polak mógłby zatem nie tylko dać gole od siebie, ale i jeszcze bardziej ułatwić pracę Ronaldo. Natomiast, jeśli Juve jednak nie zdecyduje się na Polaka, to tu pojawia się Atletico. W Madrycie Milik miałby sporą konkurencję w postaci Diego Costy, Joao Felixa czy Alvaro Moraty. Diego Simeone na pewno jednak doceniłby pracowitość oraz umiejętności Polaka, który w duecie z kimś mógłby dać Atletico bardzo wiele.
Najlepsza opcja według autora tekstu: Juventus
6. James Rodriguez (Real Madryt)
Kolumbijczyk już od kilku sezonów nie potrafi odzyskać formy, którą imponował w latach 2013-15. Ani w Realu, ani na wypożyczeniu w Bayernie nie oglądaliśmy takiego Jamesa, jakiego powinniśmy. Natomiast obecny trener Realu, Zinedine Zideane, w tym sezonie wyraźnie pokazał, że James nie ma czego u niego szukać (tylko 650 minut na boisku). Jednak to wciąż piłkarz wysokiej klasy. Jamesem obecnie najbardziej interesują się Atletico Madryt oraz Everton. Choć derbowy rywal Realu to klub na pewno silniejszy od „The Toffees”, to za Evertonem przemawia postać trenera. Carlo Ancelotti to człowiek, który prowadząc Real, potrafił wyciągnąć z Jamesa więcej niż ktokolwiek inny. Ich współpraca w Bayernie tak owocna już nie była, ale Jamesa bardzo męczyły urazy. Poza tym w Evertonie presja byłaby mniejsza. Oczywiście w Atletico James również byłby bardzo potrzebny. Ofensywie drużyny Diego Simeone potrzebny jest ktoś bardzo kreatywny do środka pola, a i samego Jamesa zdaje się ciągnąć właśnie tam. Jednak gdybym osobiście miałbym coś mu doradzić, powiedziałbym Everton.
Najlepsza opcja wg autora tekstu: Everton
7. Miralem Pjanić (Juventus)
Bośniak od kilku sezonów jest ważną postacią środka pola w Juve, ale brakuje mu takiego błysku. Czegoś, co pokazywał w Romie, co sprawiło, że Juventus go kupił. Poza tym liczby też mógłby mieć lepsze, gdyż choćby w tym sezonie, 22 mecze, 3 gole i 4 asysty to nie jest porywający wynik. Wysoce prawdopodobne, że Bośniak z Włoch odejdzie, a na brak chętnych nie może narzekać.
Pjaniciowi już od jakiegoś czasu najbliżej do Barcelony. Niektóre europejskie media nawet twierdziły, że transfer jest na ostatniej prostej. Ja bym się aż tak nie rozpędzał, zwłaszcza że mowa o Barcelonie. Jednak, czy taki ruch miałby sens? Zasadniczo i tak, i nie. Wszakże z jednej strony Pjanić ma umiejętności do gry w Barcelonie i na pewno byłby ciekawym wzmocnieniem. Zwłaszcza że Juventus interesuje się pomocnikiem „Dumy Katalonii” Arthurem Melo, więc Bośniak mógłby wypełnić lukę. Ale z drugiej strony, Pjanić ma 30 lat i nie jest pewne, czy będzie potrafił jeszcze odzyskać ten błysk, a co za tym idzie zapewnić sobie pewne miejsce w składzie. Oprócz Barcelony, Pjaniciem interesują się też Chelsea czy PSG. Zespół z Londynu to na pewno dobra opcja pod kątem sportowym, ale „The Blues” mają już w środku pola Jorginho, N’Golo Kante, Mateo Kovacicia, Masona Mounta… . Nie jestem pewien, czy Pjanić jest im aż tak bardzo potrzebny. Chyba że któryś z wymienionych zawodników by odszedł. Natomiast PSG, choć również z liczną kadrą, to już co innego. Oczywiście Marco Veratti to piłkarz wysokiej klasy, ale podatny na kontuzje. Julian Draxler i Ander Herrera nie są nie do wygryzienia, a Idrissa Gueye to raczej defensywny pomocnik, którego spokojnie można ustawić razem z Pjaniciem. Ponadto PSG ma też Leandro Paredesa, którego może dać Juventusowi w zamian. Ponadto liga francuska to najsłabsza z pięciu czołowych lig świata, więc tam Pjanić miałby szansę znów błyszczeć. Choć obecnie najbliżej mu do Barcelony, uważam że akurat dla niego PSG byłoby nawet lepszą opcją.
Najlepsza opcja wg autora tekstu: Paris Saint-Germain
Autor: Bartosz Królikowski
Zdjęcie: Instagram