„25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy” – wstrząsające dzieło zrozumienia
- Jeden z najbardziej oczekiwanych filmów tej jesieni i jednocześnie ekranizacja, co do której wszyscy mieli obawy. Bo prawdziwą sztuką jest oddać tak ciężką historię w sposób subtelny, nieprzesadzony, a przy tym nie zamienić jej w komercyjny dramat.
Jan Holoubek poradził sobie z tym znakomicie, za co należą mu się podwójne brawa, ponieważ był to jego debiut w tworzeniu pełnometrażowego filmu. Reżyser ma już na swoim koncie jedną znaną produkcję, serial „Rojst”, który pojawił się na platformie Netflix w 2018 roku.
O sprawie Tomasza Komendy i niesprawiedliwości, jakiej doświadczył słyszał już niemal każdy Polak. W wyniku niekompetencji policji, fałszowania dowodów i wymuszania nieprawdziwych zeznań przemocą mężczyzna został oskarżony o gwałt i morderstwo nastolatki, a następnie skazany na 25 lat więzienia. W 2000 roku życie prostego chłopaka z Wrocławia zmieniło się w prawdziwe więzienne piekło, które trwało jeszcze przez następne 18 lat. Do takiej historii potrzeba niezwykłej wrażliwości i empatii, aby przedstawić ją wiernie, ale z odpowiednim wyczuciem. W życiu Tomasza Komendy nie brakowało okrucieństwa, bólu i poniżenia – sceny przemocy w więzieniu są bardzo szczegółowe i sprawiają widzowi celowy dyskomfort, aby pozwolić mu lepiej zrozumieć tragedię tego człowieka. Brutalność współosadzonych nie zna granic, szczególnie wobec osób skazanych za krzywdy wyrządzone nieletnim. Z pewnością nie jest to odpowiedni film dla osób o słabych nerwach, jednak mimo tego zdecydowanie warto pokusić się o seans.
Pozytywnym zaskoczeniem jest kreacja Piotra Trojana. Aktor, kojarzony przede wszystkim z ciekawej postaci Emila Sobczyka w serialu „Znaki” z 2018 roku, pierwszy raz zabłysnął w roli głównej na wielkim ekranie, tym samym tworząc, wraz z Agatą Kuleszą, jeden z najlepszych filmowych duetów, jaki przyszło mi ostatnio oglądać w polskim kinie. Aktorzy stworzyli między swoimi bohaterami tak niesamowitą więź, której brakuje niejednej rodzinie. Postacie współgrają ze sobą, a drobnymi interakcjami dopełniają się doskonale.
Pomimo znakomitych ról pierwszoplanowych, należy podać w wątpliwość użyteczność znanych aktorów wcielających się w o wiele mniej ważne postacie. Magdalena Różdżka jako żona policjanta Korejwo czy Bartosz Bielenia w roli przypadkowego świadka wydarzeń w Miłoszycach nie wykazali się niczym szczególnym na ekranie, dlatego można sądzić, że był to jedynie zabieg w celu przyciągnięcia widza znanymi nazwiskami. Dezorientujące mogą być również spore przeskoki czasowe – w jednej chwili obserwujemy pierwsze zmagania Tomka w więzieniu, a następnie jesteśmy już w 2015 roku, gdy śledztwo w tej sprawie zostaje wznowione. Linia narracyjna wydaje się być miejscami prowadzona niekonsekwentnie, a niektóre wątki spłycone.
Na szczęście Jan Holoubek nie silił się na teatralną, „hollywoodzką” patetyczność w kluczowych momentach historii. Sceny uniewinnienia Tomka są odwzorowane niemal jeden do jednego. W filmie, owszem, pojawiły się dwie metaforyczne sceny, jednak są one subtelne i nieprzerysowane. Finał, w którym na ekranie pojawia się prawdziwy Tomasz Komenda, jest wisienką na torcie tego wrażliwego, mocnego obrazu. Tak wielka historia nie mogła zostać lepiej zekranizowana.
Autor: Julia Siepsiak
Zdjęcie: Instagram