Anna symbol, Anna człowiek — recenzja „Walentynowicz. Anna szuka raju” (Dorota Karaś, Marek Sterlingow)
Pandemia to dobry czas na eksperymenty, także te literackie. Nie muszą być one jednak przeprowadzane z ogromnym rozmachem — czasem wystarczy sięgnąć do gatunku, którego na co dzień nie czytamy. Wkroczyć na książkowe ścieżki wcześniej przez nas niezbadane, nieodkryte — a być może prowadzące w ciekawe miejsca? Dla mnie takim gatunkiem są biografie. Czytam je, przyznaję, rzadko. Jednak do Walentynowicz. Anna szuka raju z lutego zeszłego roku sięgnęłam z niemałym zainteresowaniem, znalazłszy ostatnio — nareszcie! — trochę czasu na czytanie czegoś innego niż literatury na zajęcia. Na tę konkretną biografię padło nieprzypadkowo — w końcu Anna Walentynowicz to legenda; symbol, którym się stała, zdołał ją kilkukrotnie przerosnąć i wyprzedzić.
To właśnie jej zwolnienie ze Stoczni Gdańskiej w 1980 r. stało się bezpośrednią przyczyną wybuchu strajków robotników i pierwszym postulatem powstałego wówczas związku zawodowego. Stała się ona, obok Lecha Wałęsy, nie tylko bohaterką „Solidarności” ale wręcz ucieleśnieniem ruchu i walki, jaka toczyła się w latach 80. w Polsce, a która ostatecznie pozwoliła uwolnić nasz kraj spod władzy komunistycznej. Oczywiście, jak to zazwyczaj bywa, Anna Walentynowicz nie jest postacią jednowymiarową — wielokrotnie publicznie oskarżała Wałęsę o współpracę z SB, była zdecydowaną przeciwniczką Okrągłego Stołu i przemian politycznych po 1989 r. Może właśnie dlatego tak bardzo trudne zdawało mi się uchwycenie jej osoby w sposób, który oddałby jej zasługi, nie przeinaczając faktów historycznych i wszystkich tych niuansów, które się na nią złożyły. W sposób godny, ale nie posągowy. Ludzki.
Jednak autorzy poradzili sobie z tym wyzwaniem znakomicie. Okazali się być świetnym dziennikarskim duetem, zgrabnie przebijającą się przez mity narosłe wokół bohaterki. Dorota Karaś to wieloletnia reporterka gdańskiej Gazety Wyborczej; publikuje też w Dużym Formacie i Wysokich Obcasach. Marek Sterlingow także związany jest z Gazetą Wyborczą w Gdańsku, związany także z Przekrojem, Forbesem i Polityką; był korespondentem wojennym w Afganistanie. Należał także do grona autorów Narodzin Solidarności. Kronik sierpniowych z 2010 r. — może właśnie dzięki temu udało mu się w książce uchwycić zarówno wielostronny portret Anny Walentynowicz, jak i całego ruchu.
Karaś i Sterlingow krok po kroku, strona po stronie, odsłaniają kulisy historii Walentynowicz i przedsięwzięcia, którego stała się twarzą. Dotarli do prywatnych, niepublikowanych nigdy wcześniej nagrań, wiadomości i dokumentów, dzięki którym Anna Walentynowicz zdaje się czytelnikowi znacznie bliższa. Nie jest już „tylko” symbolem ruchu oporu przeciwko władzy PRL-u — staje się kimś więcej. Człowiekiem. Osieroconą dziewczynką uciekającą z Wołynia, gdzie trwa rzeź. Młodą kobietą z fałszywą metryką, która, aby przetrwać, zgłasza się na kurs spawaczy i poszukuje zatrudnienia w stoczni. Matką odchodzącą od ojca swojego dziecka, żoną tracącą przedwcześnie męża. Osobą prowadzącą walkę z komunistami i nowotworem.
Autorzy wciągają nas bez reszty w snutą opowieść, opartą na rzetelnym śledztwie i rozmowach z postaciami z życia Walentynowicz. Historia ta jest autentyczna, przynajmniej zdaje się taka być — do granic szczera, ludzka. Losy Anny splatają się z losami jej kraju, próbującego oddolnie wyzwolić się spod władzy komunistycznej. A także z losami Solidarności, łączącej setki zakładów pracy, w której nie brak kłótni, chaosu i rozłamów. Bo przecież „Solidarność” tworzyli ludzie — często słabi, zbyt wybuchowi, nazbyt ambitni czy uparci. Bo prawdziwi, żyjący także poza kartami wielkich poświęconych im dzieł.
To właśnie tę stronę walki z systemem ukazują Karaś i Sterlingow. Nie pełną wzniosłych idei i wielkich słów, heroicznych ofiar i poświęceń. A historię ludzi — ludzi, którzy próbowali, choć nie wiedzieli jeszcze jak. Którzy walczyli — tylko i aż — o własne przetrwanie, o podwyżki, o zwykłe, normalne życie. Patriotyczny bój o demokrację, o ustrój i Polskę zdaje się nierzadko ustępować miejsca zwykłym, ludzkim potrzebom. Autorzy obalają mity, sprowadzają na ziemie to, co unieśliśmy ku niebu na piedestałach — ale nie robią tego ze złej woli, z chęci obdarcia „Solidarności” z zasług czy dokonań. Nie, po prostu ukazują, że każdy ruch oporu buduje człowiek, z całym tego bagażem i dobrodziejstwem inwentarza. Nagle walka ma imię, obdarte opuszki palców, trójkę dzieci do wykarmienia, pranie do powieszenia, za duży płaszcz, tupet i lęki. I to ją uwiarygadnia, przybliża. Umacnia.
Myślę, że Walentynowicz. Anna szuka raju mogłaby stanowić uzupełnienie podręczników poświęconych historii solidarnościowej Polski. Pokazuje prawdę zamkniętą w czymś pomiędzy dramatem a powieścią sensacyjną; zaklętą w obszernych dialogach i opisom przestrzeni, miejsc i tła. Opowieść jest dynamiczna, ewoluuje na naszych oczach, pokazuje drogę, jaką przebyła Anna i jaką czytelnik przebyć może razem z nią. Czy jest to droga do raju? Jeszcze nie wiem. Ale to ważna droga, którą pokonujemy zarówno razem z bohaterką, jak i w jej kierunku — kierunku jej człowieczeństwa.
Autorka: Barbara Balicka
Zdjęcia: https://m.rmfclassic.pl, https://czytamrecenzuje.pl