Bad Boy – recenzja
Filmy Patryka Vegi zyskały popularność przez powiew świeżości, jaki wnosiły do polskiego kina. Szokowały, budziły duże emocje u widza, historia zawsze była prowadzona z rozmachem. Niestety, pomimo zróżnicowanej tematyki, większość z nich jest do siebie podobna – zlepek scen, przepełniony wulgaryzmami i żartami. Najnowszy film reżysera za bardzo się od swoich poprzedników nie rożni i patrząc na frekwencję widzów w pierwszym tygodniu premiery, można wnioskować, że moda na Vegę powoli się już kończy.
Bad Boy, w porównaniu do najnowszych filmów Vegi, np. Polityki, nie jest najgorszym filmem. Można nawet powiedzieć, że jest całkiem niezły. Vega w końcu odszedł od pokazywaniu scenek z różnymi anegdotami i skupił się głównie na jednej historii. Nie udało mu się w całości odejść od swoich nawyków, parę razy pojawiły się (według mnie) niepotrzebne wątki, z którymi nic nie zrobiono. Najbardziej było to widoczne przy scenach z policjantem Kosem, granym przez Andrzeja Grabowskiego. Przy tym bohaterze poruszono dwa wątki, które były tak wyrwane z kontekstu, że dalej nie wiem, jaki był ich sens. Jeden dotyczył rozpoczęcia zajęć na siłowni i zażywania testosteronu. Skończył się na nieudanym seksie z przypadkową kobietą. Drugi natomiast to wątek romantyczny pomiędzy policjantem Kosem a prokurator Anną, graną przez Małgorzatę Kożuchowską, który przenosi widza na chwilę do świata Woody’ego Allena.
„Miłosny” trójkąt
Kolejny zarzute, jaki mam do Bad Boya, dotyczy sposobu kreowania postaci w tym filmie. Pokażę to na przykładzie trójki głównych bohaterów. Pierwszym z nich jest Piotr, najstarszy z braci, grany przez Macieja Stuhra. Mężczyzna od dziecka miał kompleksy i zazdrościł swojemu bratu wszystkiego. Niezależnie od tego, co zrobił, matka i tak wolała młodszego brata – Pawła (w tej roli Antoni Królikowski). Nawet gdy został policjantem, faworyzowany był jego brat – kibol. I tak naprawdę poza tym nie wiemy nic więcej o Piotrze. Jego postać opiera się tylko na zazdrości, co pewnie było zamierzeniem reżysera, gdyż postanowił w filmie nawiązać do historii Kaina i Abla.
Młodszy brat Piotra natomiast, pokazany jest jako polska wersja Johna Rambo. Mężczyzna był w stanie w pojedynkę pokonać ośmiu uzbrojonych policjantów lub obalić nawet największego z ochroniarzy. Bohater jest dosłownie niezniszczalny. Dodatkowo, wszystko przychodzi mu z ogromną łatwością. Chciał zacząć handlować narkotykami; jedna krótka rozmowa z rosyjskimi gangsterami i gotowe. Z taką samą łatwością Paweł wykupił swój ukochany klub piłkarski i został milionerem. Pomimo tego i tak jest on najlepiej zbudowaną postacią w filmie.
Ostatnią postacią, o jakiej wspomnę jest Ola, pani adwokat, grana przez Katarzynę Zawadzką. Poznajemy ją na początku filmu, kiedy ma udawać partnerkę Piotra. Następnie bohaterka ma udawać zauroczenie Pawłem, by zdobywać informacje na temat gangu dla policji. Tak naprawdę przez większość filmu nie wiadomo, czy jest zakochana w kibolu, czy nie. W jednej scenie zdaje relację ze spotkań gangsterów, w drugiej zaraz obściskuje się z Pawłem i pomaga mu zdobyć klub Unia.
Nie najgorszy, ale i nie najlepszy
Pod względem realizacyjnym, Bad Boy nie jest zły. Oczywiście ma parę mankamentów, np. nieprzyjemny dla oka montaż, podczas rozmów bohaterów – kamera skacze z jednego bohatera na drugiego, w zależności od tego, kto mówi. Sceny meczów piłki nożnej też są dużym problemem. W filmie o kibolach powinny być jego najlepszymi elementami. Niestety w przypadku Bad Boy są nudne, po boisku biega parę osób, pokazane są tylko bramki. Jedyna akcja to chwila, gdy jeden z piłkarzy próbuje trafić do bramki. Potem oglądamy reakcję Pawła i przechodzimy do szatni, w której właściciel klubu chwali albo boleśnie karze zawodników.
W filmie widać również, że Vega próbuje momentami dodać filmowi patosu. Każda scena, w której dzieje się coś ważnego, np. demonstracja kiboli podczas meczu, ma ten sam utwór w tle, przypominający muzykę z końcowych scen filmów o superbohaterach. Reżyser poprzez Pawła i Piotra nawiązuje do Kaina i Abla (w pewnym momencie jeden z bohaterów wprost o tym mówi). Najwyraźniej chciał nadać filmowi głębsze znaczenie. Niestety nie udało mu się, gdyż czasami można to odebrać jako przerost formy nad treścią.
Bad Boy miał być całkiem nowym przeżyciem. Czymś, czego jeszcze u Vegi nie widzieliśmy. Sam reżyser w czasie promocji filmu mówił, że to będzie „pierwszy prawdziwy film w jego życiu”. Okazało się jednak, że dzieło to do innowacyjnych nie należy i tylko mnie utwierdziło, że styl Vegi staje się powoli przestarzały.
Film jest dostępny na platformie streamingowej Netflix.
Damian Frątczak