Ciężkie, klubowe brzmienie oraz opowiastki o kulisach popularności – Sobel „Alien”
Sobel nie przestaje zaskakiwać. Artysta pochodzący z Dolnego Śląska zyskał sympatię wielu słuchaczy po wypuszczeniu Kinola pod koniec ubiegłego roku, a w ostatnim czasie wydał kolejny singiel promujący jego debiutancki album pt. Pułapka na motyle. Co zatem kryje w sobie jakże enigmatyczny Alien?
Szymon znów postawił na bit od tego samego producenta, a więc Magiery. Zupełnie się temu nie dziwię, ponieważ z jego usług korzysta wielu twórców z rapowej sceny. W Alienie doświadczymy co prawda nie kopii bitu z Kinola, ale podobieństwo w jakimś stopniu się tam zawarło. Panuje w nim klubowy klimat, który mi jak najbardziej odpowiada. Bardzo dobrze została zbudowana przestrzeń, a pełne basy i odpowiednia rytmika dodają swoistego rodzaju uroku. Nie udało mi się wychwycić żadnych większych mankamentów, a więc podkład zaliczyłbym jak najbardziej na plus.
Początek utworu zabiera nas w podróż po korytarzach warszawskiego Hotelu Marriott, w którym był nagrywany teledysk. Mówiąc konkretniej – do pokoju zajmowanego przez Sobla, odpoczywającego po mocno zakrapianej imprezie. Artysta w warstwie lirycznej skupił się na ukazaniu swojego życia „od kuchni”. Opowiada m.in. o kulisach planu filmowego czy relacjach ze swoją stylistką Suzi i menedżerem Jakubem. Nie da się ukryć, że Sobel chce nam dać do zrozumienia, że osiągnął sukces, który chce opić w doborowym towarzystwie i najzwyczajniej w świecie dobrze się zabawić.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Refren z kolei moim zdaniem totalnie nie wpasowuje się w tematykę singla. Jest nieco wyrwany z kontekstu i – w przeciwieństwie do zwrotek – nie wiadomo, co autor miał w zamyśle. To zdaje się wiedzieć tylko Sobel. W najbardziej chwytliwym momencie utworu postanowił zawrzeć niezwykle tajemniczą metaforę, której głębsze znaczenie trudno jest dostrzec.
Idąc dalej, znów powracamy do obrazów z życia Sobla, lecz tym razem w nieco negatywnych barwach. Szymon zadaje sobie pytanie: co w nim jest wyjątkowego i
„[…] co tak pociąga – te dziary czy te porycie”?
Wydaje się być wyraźnie zdegustowany tym, że jest rozchwytywany przez najmłodszą widownię, która poznała go przez Imprezę i czeka na kolejne klubowe brzmienia z jego strony. W słowach:
„Gdybym wiedział, że to tak je*nie, nie puszczałbym tego w eter”
wyraża żal, że zdecydował się wypuścić ten utwór do szerszej publiki, a w końcowym rozrachunku odcina się od niego oraz stwierdza, że klubowy klimat zawsze będzie rozchwytywany, popularny i na topie. Trudno się z tym nie zgodzić, zważywszy na to, że to właśnie tego typu fala doprowadziła młodego artystę do mainstreamu.
Podsumowując, w moim odczuciu Alien to niejako alter ego Sobla, który czuje się zupełnie jak kosmita. Nie do końca interesują go błahe, przyziemne sprawy (może i ze względu na imprezowy styl życia, który praktykuje), a także czuje się totalnie inny i nie w pełni świadomy swojego fenomenu. Choć nie brak w tym utworze wersów bez większego znaczenia, bardzo przypadł mi on do gustu i co więcej – pokusiłem się o jego cover, który umieściłem na swoim kanale YouTube. Jestem bardzo ciekaw, jak potoczą się dalsze losy Sobla i poważnie zastanawiam się nad kupnem preorderu Pułapki na motyle w zestawie z merchem.
fot. defjam.pl
Autor: Piotr Sornat
Zdjęcie: rytmy.pl