„Ginny and Georgia” – serial zamknięty w poprawności
Od premiery tego serialu nie minął jeszcze miesiąc, a już zdążył on zyskać na popularności i zająć miejsce na liście 10 najpopularniejszych programów. Typowo dla produkcji Netflixa, serial nie unika tematów rasizmu, seksualności i seksizmu, jednak tym razem sam wywołał skandal żartując z życia prywatnego Taylor Swift. Czy poza aferą z gwiazdą pop Ginny and Georgia ma coś nowego do zaoferowania?
Po śmierci swojego męża, tytułowa bohaterka – 30-letnia Georgia (Brianne Howey) – wraz z 15-letnią córką Ginny (Antonia Gentry) i 9-letnim synem Austinem postanawiają zacząć nowe życie i w końcu zapuścić korzenie. W tym celu przeprowadzają się do uroczego Wellsbury, które ma stać się ich domem. Niestety w małym miasteczku trudno jest utrzymać swoje sekrety w tajemnicy. Na jaw zaczyna wychodzić mroczna przeszłość młodej matki, a próbująca uniknąć jej błędów Ginny, coraz bardziej się o niej upodabnia. Przez następne 10 odcinków widz jest towarzyszem trudnej podróży kobiety walczącej o przetrwanie oraz nastoletniej dziewczyny, szukającej swojego miejsca na świecie.
W Wellsbury nigdy nie świeci słońce
Powiedzieć, że Netflix nie unika w swoim serialu trudnych tematów, byłoby niedopowiedzeniem. Pod fasadą spokojnego miasteczka, Wellsbury skrywa wszelkie dramaty, jakie można sobie wyobrazić. Jak to w typowym małym mieście, najmroczniejsze sekrety ukryte są za najszerszymi uśmiechami, a nowa rodzina przywozi ze sobą prawdziwy skandal.
Poza zmaganiami młodej matki w zapewnieniu rodzinie bytu, w każdym odcinku przedstawiane są także jej wspomnienia. Przeszłość Georgii pełna jest przemocy i strachu, 15-letnia dziewczyna musi walczyć o przetrwanie swoje i swojej nowo narodzonej córki, niejednokrotnie łamiąc prawo lub wykorzystując swoje wdzięki. Z każdym odcinkiem nietypowe zachowanie młodej matki znajduje swoje odbicie w jej przeszłości, a wraz z nią odkrywane są mroczne sekrety.
Ginny nie została potraktowana delikatniej – ciągłe życie na walizkach, brak przyjaciół i życie w cieniu pięknej i przebojowej Georgii, to tylko część jej problemów. Ojciec dziewczyny, Zion, jest bowiem czarnoskóry. Od pierwszego odcinka młoda dziewczyna doświadcza rasizmu, także w formie wszechobecnej mikoragresji. Jednocześnie na każdym kroku czekają ją komentarze sugerujące, że jest zbyt biała jak na czarną dziewczynę, ukazując skomplikowany problem osób o mieszanym pochodzeniu.
Poza głównymi zmaganiami tytułowych bohaterek, w serialu przedstawiono takie problemy jak utrata bliskiej osoby, zaburzenia odżywiania czy samookaleczanie. Przez tak duże zagęszczenie wątków wiele z nich spłycono i pozostawiono bez komentarza. Jedynym plusem jest fakt, że tym razem postaci nieheteronormatywne zostały potraktowane ulgowo. Widzowie mogą więc obserwować codzienne rozterki nastoletniej lesbijki bez obaw, że czeka ją odrzucenie przez rodzinę czy kłopoty wśród rówieśników, a pracujący w ratuszu gej nie obawia się wyrzucenia z pracy i ostracyzmu. To miła odmiana.
Historia kobiet o kobietach?
Serial miał być oczywistym ukłonem w kierunku kobiet. Jego twórczyni, Sarah Lempart, oparła fabułę na silnych i różnorodnych postaciach. Georgia jest nie tylko seksowną, ale i sprytną, przebojową osobą. Pomimo trudnego startu udało jej się zbudować życie dla siebie i swoich dzieci. Jej córka, Ginny, podchodzi do życia całkiem inaczej, ale pomimo braku pewności siebie wciąż dorównuje matce swoją siłą. Jest inteligentną, oczytaną młodą kobietą o mocnych poglądach.
W trakcie oglądania, widz poznaje też takie postaci jak ambitna i sprytna Cynthia, czy ciepła i (nie)idealna matka i przyjaciółka Georgii – Ellen. Serial ukazuje zmagania wszystkich tych kobiet. Od nastolatek poszukających siebie i otwarcie rozmawiających o poznawaniu seksualności czy problemach społecznych, do dorosłych kobiet szukających swojego miejsca w męskim świecie.
Dlatego też tak bardzo wstrząsnęła Internetem afera z nietrafionym żartem. W jednym z odcinków, w trakcie kłótni, serialowa Ginny atakuje matkę tekstem „A co cię to obchodzi? Zmieniasz facetów częściej niż Taylor Swift“. Ta kwestia wywołała oburzenie fanek gwiazdy, jak i samej piosenkarki, która skomentowała sytuację na swoim profilu na Twitterze. Tego typu żart pokazuje, że nawet kobiety tworzące serial dla kobiet nie są odporne na mikroagresję.
Hey Ginny & Georgia, 2010 called and it wants its lazy, deeply sexist joke back. How about we stop degrading hard working women by defining this horse shit as FuNnY. Also, @netflix after Miss Americana this outfit doesn’t look cute on you 💔 Happy Women’s History Month I guess pic.twitter.com/2X0jEOXIWp
— Taylor Swift (@taylorswift13) March 1, 2021
Klasyka Netflixa
Muzyka w tym serialu nie jest niczym, nad czym warto byłoby się pochylić. Na potrzeby produkcji powstała jedna piosenka – I can barely breathe, która jednak nie jest niczym specjalnym. Poza tym soundtrack to głównie chwytliwe kawałki trafiające w gusta młodszej widowni, takie jak Problems DeathbyRomy czy America’s Sweetheart Elle King i kilka klasyków, które nie mogą wypaść źle m.in. Pretty Woman Roy’a Orbisona. Bardzo bezpieczny wybór.
Podobnie sytuacja przedstawia się w przypadku warstwy wizualnej. Fabuła rozgrywa się głównie w małym miasteczku, dlatego też sceneria i stroje niczym się nie wyróżniają. Widz odwiedza głównie szkolne korytarze oraz wnętrza domów z typowego amerykańskiego przedmieścia. We wspomnieniach Georgii dochodzą do tego bary, pokoje hotelowe i przyczepy, więc tu też nie ma co liczyć na zapierające dech w piersiach widoki.
Trudno mówić o Ginny and Georgia w kategoriach wyjątkowości, ale też nie sądzę, żeby ten serial do tego dążył. Od pierwszego odcinka dostrzec można nawiązania do klasyka o podobnej fabule, jakim są Kochane kłopoty, a serial otwarcie sprzedawany jest jako pozycja dla nastolatek. W tej roli sprawdza się całkiem dobrze – fabuła opiera się na codziennych dramatach, rozterkach miłosnych, trójkątach, a w powietrzu wisi tajemnica. Wszystko wydaje się być po prostu poprawne, jednak nic poza tym.
Autor: Izabela Korona
Zdjęcie: Instagram