“Instastories” – niekonwencjonalny obraz rzeczywistości 

Instastories, czyli najgorszy tomik w historii poezji (jak autor sam nazwał), to masa krótkich utworów, które zmuszają do refleksji i wywołują u odbiorcy wiele skrajnych uczuć. Czytając poszczególne wiersze, trudno o obojętność. Kamil Figas wykazał się odwagą i talentem, zdołał ukazać swoje cierpienia, marzenia i lęki. Zrobił to w tak niebywały sposób, że niemożliwym jest puścić ten zbiór w zapomnienie. Co więcej, to nietypowe dzieło musi dotrzeć do szerszego grona odbiorców.  

Nikt chyba nie jest w stanie przedstawić Kamila Figasa lepiej niż on sam. Na samym końcu pisze – najdziwniejszy poeta w Internecie. Student filozofii. Niespełniony malarz, za to wielki gaduła. Ledwo zalicza semestry. Kiedyś w gimnazjum jedna nauczycielka opisała go w trzech słowach: bajarz, gawędziarz i erotoman. Chciałby zwiedzić cały świat, ale go nie stać. Wielki fan piłki nożnej, taniego piwa i polskiego rapu. Talent poetycki odkryty standardowo – po trzech złamanych sercach. Kiedyś marzył o Noblu, ale teraz już nie.  

Szczerze mówiąc, to aż trzykrotnie przeczytałem cały tomik. Nie dlatego, że był taki cudowny, ale po to, by zrozumieć fenomen współczesnej poezji. Zawsze wolałem francuskich przedstawicieli dekadentyzmu, też Mikołaja Sępa Szarzyńskiego czy Cypriana Kamila Norwida. W sumie, współczesna poezja nie była dla mnie poezją, a raczej próbą dorównania poezji. Nie miało nigdy to dla mnie tej magii i czaru, więc też bardzo szybko sobie ją odpuściłemTu początkowo było podobnie i po pierwszym odczycie stwierdziłem, że autor to jakiś kolejny malkontent z kiepskim poczuciem humoru, który w trywialny sposób opłakuje swoje życie. Jednak zdecydowałem wrócić do treści przekazywanych przez Figasa po raz drugi, a potem i po raz trzeci. I naprawdę nie żałuję.  

Chyba najbardziej doceniam tę niekonwencjonalność. 22-letni poeta nie stronił od brudnych, czasem porażających opisów otaczającej go rzeczywistości. Dla tego tomiku oddał siebie w każdym calu. Oczywiście tematy nie są zbyt oryginalne: niespełniona miłość, społeczne uzależnienie od świecących prostokątów, używki i poczucie bezsensu towarzyszą tak naprawdę każdemu z nas. Jednak Kamil zrobił to wybornie, każdy wiersz jest oddzielną historią, która otwiera wrota do wnętrza autora i jego niebanalnych przemyśleń. Rzuca na problemy nowe światło, pozwalające przyjrzeć się pewnym kwestiom z, wcześniej zupełnie nieznanej nam, perspektywy. Co więcej, uniwersalność przesłań jest naprawdę imponująca, odbiorca z wieloma treściami może się utożsamić i zrozumieć genezę swoich pragnień.  

Jeśli już miałbym się do czegoś przyczepić, byłyby to satyryczne przerywniki. Rozumiem, że poczucie humoru to bardzo osobista kwestia, ale moim zdaniem większość z nich nie spełniła swojej roli. Niemniej Kamil to artysta, a sztuka nie uznaje żadnych kompromisów.  

Instastories to porywająca podróż po głębinach umysłu młodego człowieka, który w wielu momentach nie potrafi pojąć sensu egzystencji, walczy ze swoimi słabościami, ale zachowuje przy tym zdrowy rozsądek. Czy warto po to sięgnąć? Oczywiście! Czytanie nie jest czasochłonne, męczące. Przez chwilę możemy oderwać się od własnych bolączek i przenieść się do świata Kamila Figasa. Czasem barwnego, czasem brudnego, ale z pewnością pełnego inteligentnych obserwacji.  

Tomik można zakupić tutaj.


Autor: Marek Wadas

Zdjęcie: Instagram

Marek Wadas

Urodziłem się w roku, gdy w Indiach po raz pierwszy licznik ludności przekroczył miliard. Od najmłodszych lat jestem związany ze Skandynawią i kocham wszystko, co z nią związane. Prócz tego lubuję się w sporcie, historii nowożytnej i kolekcjonowaniu książek. Tutaj skrobię głównie o piłce nożnej, ale również o muzyce, sztuce i o tym, co danego tygodnia pochłonie mą głowę. Skål!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *