O kulturze ballroomu w POSE słów kilka

Kiedy pierwszy raz usłyszałem o POSE, pokręciłem głową i zmieniłem temat rozmowy. Co mogło mnie obchodzić w historii osób innej rasy, innych czasów, z innego kontynentu? Po obejrzeniu pierwszego odcinka przekonałem się, że łączyło mnie z nimi wszystko. A teraz błagam o więcej. 

Kto pozuje w POSE?

Opisywany przeze mnie serial zadebiutował trzy lata temu na kanale amerykańskiej stacji FX. Jego fabuła – mówiąc najprościej, jak się da – skupia się wokół społeczności tworzącej kulturę ballroomu. Osoby, wchodzące w skład tej wspólnotu, znalazły swoje miejsce w podziemiach Nowego Jorku tuż po pierwszej wojnie światowej. Serial eksploruje ich późniejsze dzieje, szczególnie przełom lat 80. i 90. ubiegłego stulecia. W tych czasach osoby nieheteronormatywne uciekały do miejsc, na które klasy wyższe spoglądały z pogardą. Największą grupę etniczną spośród nich stanowiły osoby o pochodzeniu  latyno– i afroamerykańskim. By dokładniej zrozumieć, dlaczego POSE zostało poświęcone temu światu, trzeba nakreślić ówczesny kontekst. 

 

Coś się zmieniło?

Choć akcje afirmacyjne i postępująca akceptacja dla osób queer (czyli takich, które nie wpasowują się w normatywne wzorce heteroseksualności i narzucanej płci kulturowej) nie stanowią w 2021 roku niczego osobliwego, to jest to zaledwie czubek historii tej społeczności. Społeczeństwo amerykańskie, które dziś kojarzymy raczej z otwartością, akceptacją i serdecznością, nie zawsze takie było. Osoby nieheteronormatywne często dzieliły podobny los. Były one wyrzucane z domu (to spotkało Damona, jednego z bohaterów serialu) lub całkowicie wydziedziczane (przeżyła to Blancakluczowa dla POSE postać). Osoby uznane przez społeczeństwo za „dziwaków” i „sodomitów” stworzyły własną subkulturę. 

Opierała się ona na tzw. balach – stąd nazwa kultura ballroomu (z języka angielskiego: ball cultureballroom cultureballroom scene). Bale były głównym ośrodkiem rozrywki i życia społecznego przedstawianej w serialu społeczności. Na co dzień jej członkowie mieszkali w komunach zwanych „domami”. Przewrotna nazwa była próbą odpowiedzenia na skrajne emocje, które osoby queer czuły w związku z odrzuceniem w rodzinach. Takim „domom” przewodniczyły „matki” (zdecydowanie rzadziej „ojcowie”), będące wybranymi osobami z danej komuny. Zazwyczaj były to najstarsze lub najbardziej charyzmatyczne jednostki.

Na wspomnianych balach domy konkurowały ze sobą w różnych kategoriach (ważne słowo). Większość konkurencji opierała się przede wszystkim na jak najlepszej prezencji lub zaskoczeniu talentem tanecznym. W kontrze do perfekcyjnych okładek magazynu Vogue stanął wówczas voguing — styl tańca, który opiera się na przerysowanych pozach z pierwszych stron gazet i ekspozycji tego, za co krytykowane były (a może wciąż są) osoby nieheteronormatywne. „Złamane nadgarstki”, wygięte biodra, „kobiecość”, a właściwie wszystko to, co w środku czujemy — to voguing w sporym uproszczeniu. Taniec z nowojorskiej niszy dał się poznać światu w 1990 roku za sprawą Madonny. Zbiegło się to czasowo ze zbierającą żniwa epidemią HIV/AIDS, o którą obwiniane były osoby queer. Rzucenie światła na społeczność, pozostającą dotychczas poza publicznym okiem, przyniosło nadzieję na zmianę. Oba wątki POSE pieczołowicie rozwija w drugim sezonie.

 

Jeden z najlepszych pojedynków w serialu – naprzeciw siebie dawni partnerzy

 

Czym się tak zachwycać?

Fenomen serialu polega na dwóch kwestiach. Po pierwsze, kultura ballroomu nie doczekała się jeszcze tak bezpośredniego rozgłosu. Wiele elementów współczesnej kultury internetu, jak choćby powiedzonka i określenia (yas/oh girl!, shady), przyjmujemy podświadomie, nie zastanawiając się szczególnie nad ich pochodzeniem. POSE można więc traktować jako cudowną lekcję historii nie tylko dla osób queer, ale i dla wszystkich, którzy obcują z anglojęzyczną częścią popkultury. W odróżnieniu od kultowego dokumentu z 1990 roku – Paris Is Burningserial podkolorowuje prawdziwą historię w celach artystycznych. 

Po drugie, jeśli kogoś nie porwałaby fabuła (co mało prawdopodobne), to jej uznanie zyskałby sposób stworzenia serialuPose jest po prostu przepięknie skonstruowane. Ujęcia, ścieżka dźwiękowa, imponujące sceny podczas balów — to wszystko sprawia, że serial oczarowuje swoich odbiorców, nawet jeśli nie oglądają go ze względu na losy bohaterów. Dzieło Ryana Murphy’ego jest dopieszczone w każdym calu. Po niezwykle udanym pierwszym sezonie, osoby tworzące POSE znalazły kolejne sposoby na upiększenie zdumiewająco poruszającego serialu. 

Osobną kwestią są występujący w serialu. Nigdzie więcej nie znajdziemy podobnej liczby osób transpłciowych na planie produkcji (blisko 50!). Na ogromne uznanie zasługuje Billy Porter, który za rolę Praya Tella (koordynatora balów) otrzymał nagrodę Emmy. Dominique Jackson jako ElektrAbundance podbiła serce każdego, kto miał do czynienia z serialem. W pierwszym sezonie Evan Peters (znany z występów w American Horror Story i X-Meniezagrał trudną rolę młodego dorobkiewicza, który w wolnych chwilach szuka erotycznych doznań transpłciowej Angel (która grą Indya Moore). Ich wątek jest wyjątkowo intrygujący i ukazuje problem nieludzkiego traktowania osób przed procedurą uzgodnienipłci. 

Angel i Stan prowadzą trudną relację, zdjęcie: daninseries.it

 

Gdzie znajdę ten serial?

Oba sezony dostępne są na platformie NetflixTrzeci jest obecnie nagrywany. W jednym z wywiadów Billy Porter przyznał, że produkcja może się przedłużyć ze względu na procedury bezpieczeństwa. Nagrywanie większych scen, w szczególności balów, zostanie przez producentów wznowione dopiero po zaszczepieniu osób w nich uczestniczących przeciwko koronawirusowi 

Gdyby cały powyższy wywód nie był wystarczający do choćby dodania POSE do listy rzeczy do obejrzenia, to podzielę się czymś od siebieZazwyczaj nie płaczę. Po prostu. To nie jest nawet zasada, którą przyjąłem. Wzruszam się, owszem, ale jedyne łzy, które lecą mi z oczu, to te wywołane przez śmiech. Jednak podczas oglądania serialu płakałem jak bóbr. Byłem na siebie niezwykle zły, bo przecież powinienem patrzeć na to, co działo się na ekranie, a nie zasłaniać sobie wizję wodą z oczu. Tak sobie mówiłem i dalej płakałem. A zdarzało się i tak, że płakałem dwa razy w ciągu godzinnego odcinka.  

Historie przedstawione w produkcji Ryana Murphy’ego nie pozostawiają nikogo obojętnym. Im dokładniej poznajemy historie osób z kultury ballroomu, tym lepiej rozumiemy, jak wiele szkód zostało im bezpodstawnie wyrządzonych i jak niewiele trzeba, by społeczeństwo nas odrzuciło. Jeżeli musiałbym dopatrzyć się jakiejś wady POSE, to byłby to fakt, że od siebie uzależnia. Da się z tym żyć, ale jest ciężko. Z niecierpliwością wyczekuję jakichkolwiek zwiastunów trzeciego sezonu, bo wiem, że na moje szczęście długo pracowały osoby, o których świat jeszcze nie usłyszał. 

Nie chcę brzmieć moralizatorsko, ale może czasami tak trzeba – know your historychildren. 

 


Do wzruszania się nad pięknem POSE zachęcał: Norbert Madura

Zdjęcie wyróżniające: FX/The Oprah Magazine

Końcowy gif: giphy.com/poseonfx

Norbert Madura

Stale upewniam się, czy moje żarty są śmieszne. I nie są. W rzadkich momentach piszę z sensem o rzeczach mi bliskich.

2 komentarze do “O kulturze ballroomu w POSE słów kilka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *