Odpowiedzą za swoje czyny, czyli „Czyj to dom?”

Każdy czyn ma swoje konsekwencje – to hasło przewodnie debiutanckiego filmu Remiego Weeksa pt. „Czyj to dom?”. Za tę produkcję Weeks otrzymał nagrodę im. Douglasa Hickoxa dla debiutującego reżysera. Horror oparty na wyrzutach sumienia bohaterów i plemiennych wierzeniach, miał swoją premierę kinową w styczniu 2020 roku, a od niedawna można go obejrzeć również na platformie Netflix. Jaką tajemnicę skrywają nasi bohaterowie?

Film opowiada historię pary młodych uchodźców z Sudanu Południowego, w którym toczy się wojna. Rial (Wunmi Mosaku) i Bol (Sope Dirisu), chcą na nowo ułożyć sobie życie w Anglii. Dostają szansę od losu i z ośrodka dla uchodźców przeprowadzają się do dosyć obskurnego, ale w końcu własnego domu na oberżach Londynu. Próby zaklimatyzowania się w nowym miejscu kończą się niepowodzeniem. Dziwna sąsiadka i jawna dyskryminacja wśród mieszkańców osiedla nie są ułatwieniem.

Z retrospekcji oraz rozmów bohaterów dowiadujemy się, że podczas ucieczki z kraju przez morze, Rial i Bol tracą córkę – Nyagak. Jest to dla nich traumatyczne przeżycie, ale jest jednocześnie przyczyną ich przyszłych problemów.

Droga do szaleństwa 

Od momentu wprowadzenia się, małżeństwo zaczyna doświadczać niepokojących wydarzeń. Dziwne głosy wydobywające się z wnętrza zniszczonych ścian, a z czasem halucynacje i ataki demonów doprowadzają bohaterów do szaleństwa.

Napięcie rośnie bardzo powoli, sceny i dialogi są minimalistyczne i powściągliwe. Proste kadry oraz krótkie wymiany zdań sprawiają, że jako obserwator czułam się trochę niezręcznie. To świetnie oddało, jak obco oraz niekomfortowo czują się bohaterowie. W głębi duszy wiedzą, że to nie jest ich miejsce. Że nie są tam mile widziani.

W filmie nie brakuje klasycznych straszaków wyskakujących nam na twarz w towarzystwie głośnej muzyki. Nie jest ich jednak tyle, aby przeszkadzały w odbiorze treści. Wręcz przeciwnie, są obrazem stanu psychicznego młodych uchodźców, którzy coraz gorzej radzą sobie z sytuacją. Z tym stanem rzeczy zdecydowanie gorzej radzi sobie Bol. Często wpada w szał, niszczy dom i nie śpi po nocach próbując wypędzić demona z domu. A demon potrzebuje ofiary, którą upatrzył sobie właśnie w mężczyźnie.

Gatunkowy misz-masz

Pomimo słowa „horror” figurującego przy opisie filmu, nie jest to horror z krwi i kości. Fani gatunku oraz widzowie o mocnych nerwach, którzy niewiele czego się już boją, mogą określić film jako dramat psychologiczny. I słusznie, bo cała historia oparta jest na dramacie głównych bohaterów. Wchodzimy w ich psychikę, obserwujemy jej rozpad. Widnieją tu natomiast wyraźne, klasyczne wręcz, elementy horroru: jump scare’y, sceny z wyłączaniem i włączaniem światła czy po prostu obecność demona oraz towarzyszących mu stworów.

Osobiście bardzo zaangażowałam się w historię małżeństwa z Afryki. Niestety pomimo dramatycznej historii, trudno było mi im współczuć.  Sekret bohaterów jest pilnie przez nich strzeżony, a walka z demonem to walka z ich własnym sumieniem.


Autor: Martyna Borowiec

Zdjęcia: Instagram @hishousenetflix

 

Martyna Borowiec

Lubię K-pop i kino grozy. Chcę się tu dzielić wszystkim, co wpadnie mi w ręce. Trochę na poważnie, a trochę z przymrużeniem oka ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *