Viralowy horror – recenzja Skinamarink (reż. Kyle Edward Ball)

„Skinamarink” – horror wszech czasów?

Dystrybutor Velvet Spoon reklamował, że arthouse’owy horror trafi do kin tylko na jeden weekend (10–12 lutego 2023 r.) a potem już nigdzie nie będzie można go zobaczyć. Film popularność zdecydowanie zawdzięcza TikTokowi. Przez internautów był opisywany jako “najbardziej przerażający horror ostatnich lat”, “koszmar dzieciństwa”.  

Koszmar z dzieciństwa.

Trudno mi opisać, o czym był film, ponieważ mało się w nim działo. Kaylee i Kevin, rodzeństwo w wieku sześciu i czterech lat, budzą się pewnej nocy i zauważają, że ich rodzice zniknęli… razem z drzwiami i oknami. Znikąd pomocy lub ucieczki, ich własny dom staje się labiryntem, w którym słychać niepokojący, demoniczny głos namawiający do niebezpiecznych rzeczy. 

Straszak kosztował Kyle’a Edwarda Balla zaledwie 15 tysięcy. Ogląda się go jak home movie, co buduje lekko napięcie, mamy artystyczny efekt ziarnistości taśmy VHS, oświetlenie głównie niebieskie, w tle słychać szmery. Z przykrością jednak twierdzę, że wiele więcej niestety nie dostajemy. Brak tutaj rozwinięcia fabuł i dobrego scenariusza a jumpscare’y są amatorskie, przypominają klasyka sprzed 16 lat, czyli “Scary Car Commercial”. Ujęcia są na tyle przedłużone, że przez te ponad 1,5 godziny z trudem walczy się z uczuciem senności.  

Żeby jednak nie brzmieć tak krytycznie – doceniam zamysł i uważam, że film ma potencjał. Rozumiem zamysł Kanadyjczyka, chciał zobrazować koszmar dzieciństwa, ale samo wykonanie jest bardzo słabe. Myślę jednak, iż bardziej by się nadawał na 20- minutowy short niż pełnometrażowy seans. 

Zdjęcie: BayView Entertainment

Trailer możecie obejrzeć klikając tutaj.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *