W Krainie Czarów. ,,Alicja” – recenzja spektaklu
Po miesiącach lockdownu Teatr Muzyczny Capitol ponownie otworzył się dla widzów. Wśród propozycji każdy znajdzie coś dla siebie, wyjątkowo także dzieci w wieku powyżej ośmiu lat. “Alicja” to kolejna adaptacja dzieła Lewisa Carrolla, wykonana z niezwykłą finezją i rozmachem – przynajmniej pod względem wizualnym. Sztuki nie można sklasyfikować jako skierowanej stricte dla dzieci.
Alicję nudzą banały i utarte schematy dnia codziennego. W poszukiwaniu remedium na szarą rzeczywistość, ucieka w świat snów – tam, gdzie wszystko jest barwne i zadziwiające. Na Gwiazdkę otrzymuje niezwykły prezent – nagrywarkę snów, dzięki której po obudzeniu będzie mogła odtwarzać swoje fantazje z dźwiękiem i w kolorze. Jak niegdyś powiedział Albus Dumbledore: We śnie człowiek znajduje się we własnym świecie. Czasem pływa w głębokim oceanie, a czasem robi pierwszy krok w chmurach. Podświadomość to miejsce prywatne, ale czy gdybyśmy mieli możliwość, nie chcielibyśmy podejrzeć, co dzieje się w głowach innych? Podobne pytanie dręczy rodzinę Alicji, która – bez zgody śpiącej dziewczynki – postanawia rozsiąść się wygodnie i za pośrednictwem nagrywarki snów zaingerować w jej prywatność. Widzowie, nie ruszając się z foteli, również trafiają wprost do głowy bohaterki. Momentami jest to psychodeliczna jazda bez trzymanki.
Alicja to spektakl w reżyserii Martyny Majewskiej i Agnieszki Wolny-Hamkało. Autorki docelowo zapraszają na niego dzieci z rodzicami. Jako, że na afiszach pojawił się w okolicach 1 czerwca, wiele rodzin udało się do teatru z okazji Dnia Dziecka. Sztuka nie jest adaptacją wydarzeń z książki. Autorki do poszczególnych wątków podeszły z artystyczną swobodą. Na scenie bynajmniej nie zabrakło sztandarowych postaci z twórczości Carrolla, takich jak Biały Królik, Szalony Kapelusznik czy Królowa Kier. Ich obecność nie pozwala zapomnieć, że chociaż przed widzem odbywa się parada osobliwości, to wciąż znajduje się w Krainie Czarów.
Tytułową Alicję zagrała Justyna Antoniak. To jedyna aktorka, która na scenie wciela się tylko w jedną postać. Pozostali członkowie obsady przechodzili szybkie zmiany charakteryzacji. Każdy z aktorów grał przynajmniej dwie różne role – jedną w świecie rzeczywistym i jedną w Krainie Czarów. W pamięć szczególnie zapada Matka Alicji/Królowa Kier (Justyna Szafran) i Maurycja/Biała Księżna (Helena Sujecka). Obie aktorki wyróżniają się znakomitymi głosami. Uwagę przykuwała również ich charakteryzacja. Równie ciekawym konceptem było ukazanie Białego Królika jako szeregu aktorów, zamiast pojedynczej postaci.
Kostiumy (Krystian Szymczak) i scenografia (Anna Haudek) rozpalają wyobraźnię widzów jeszcze długo po spektaklu. Na scenie teatru mamy do czynienia z prawdziwą Krainą Czarów – jest kolorowo, dziwacznie, surrealistycznie. Charakteryzacja postaci przywodzi na myśl wczesne teledyski Lady Gagi. Od skojarzenia nie sposób się uwolnić, gdy na scenie pojawia się Szalony Kapelusznik (Adrian Kąca). Jak przystało na postać Carrolla, aktor występuje w niezwykłych nakryciach głowy, wśród których można wyróżnić błyszczącego raka, złotego pawia, korpus owcy i… wytłaczankę na jajka.
Alicja wyróżnia się ciekawymi rozwiązaniami technicznymi. Na scenie szerokie zastosowanie znajduje kamera GoPro. To ona pełni rolę nagrywarki snów, ale także pozwala spojrzeć za kulisy wydarzeń z Krainy Czarów. Na drugim planie rozciąga się multimedialny ekran, dzięki któremu wciąż mamy kontakt z drugim światem. Na scenie znaczącą rolę odgrywa także oświetlenie. Do konstrukcji zaczarowanego ogrodu wykorzystano białe lampki ledowe. Prostota rozwiązania zadziwia, a także zachwyca. Ostatecznie nie potrzeba wielu zabiegów, aby znaleźć się w Krainie Czarów.
Alicja to nie tylko uczta dla oczu. Spektakl porusza tematy problemów rodzinnych i egzystencjalnych, z którymi prędzej czy później mierzy się każda młoda osoba. Każe szukać siebie, nie zważając na głosy większości, a także wychodzić ze strefy komfortu, jeśli chcemy przeżyć ciekawe i barwne życie. Pytanie, czy spektakl jest przystępny dla tak młodej grupy wiekowej. Dzieci powyżej ósmego roku życia na pewno docenią bajkową otoczkę, jednak poza atrakcjami wizualnymi z przedstawienia mogą niewiele wynieść.
Wystarczy półtorej godziny w Capitolu, aby znów poczuć się jak dziecko. Chociaż piosenki wydają się banalne i pozbawione treści, to ich teksty pozostają w głowie.
Autor: Kaja Folga
Zdjęcie: YouTube