W siedlisku „Węża”

Czemu każdy, kto tu przyjeżdża, choruje? – pyta młody mężczyzna, targany mdłościami i płonący od gorączki. Gospodarz kładzie go w pokoju gościnnym pełnym przedmiotów po poprzednich lokatorach, których również zmógł tajemniczy wirus. Mężczyzna pamięta ten budzik. Przywiozła go dziewczyna imieniem Teresa. Tej samej nocy pojechała z dwójką lokalsów w stronę dzielnicy seks-klubów i nigdy nie wróciła. Mężczyzna – podobnie jak Teresa – trafił w sidła „Węża”. Lekkomyślne zaufanie przyjdzie mu przypłacić życiem. 

Wąż to kolejna kryminalna propozycja od Netflixa. W miniserialu śledzimy losy seryjnego mordercy Charlesa Sobhraja vel Andrea Gautiera (Tahar Rahim), który w latach 1975-1976 podróżował po Azji, zostawiając po sobie krwawe ślady. Psychopatyczny zabójca podawał się za handlarza kamieniami szlachetnymi. Dorabiał się, zjednując sobie sympatię młodych turystów z Zachodu, głównie hippisów podążających za wolnością i obiecywanym przez filozofię Dalekiego Wschodu oświeceniem. Sobhraj proponował im opiekę i przewodnictwo. Jednak gdy raz znaleźli się w siedlisku Węża, nie wychodzili z niego żywi. Podróżnych odurzał, okradał z paszportów, a jeśli widzieli zbyt dużo, zabijał. Sobhrajowi partnerowała poznana w podróży Mariee-Andree Leclerc (Jenna Coleman) oraz przyjaciel z młodości, Ajay Chowdhury (Amesh Eidreweera). Druga oś wydarzeń koncentruje się wokół holenderskiego dyplomaty, Hermana Knippenberga (Bill Howle), i jego prób schwytania Węża w sidła sprawiedliwości.   

Historia oparta jest na faktach. Serial przedstawia losy zabójcy znanego jako „Bikini Killer”. Charles Sobhraj nadal żyje i odsiaduje wyrok w więzieniu. Podejrzewany jest o co najmniej 12 zabójstw na słynnym „szlaku hippisów”. W latach 90. kreowany był przez zachodnie media na kolejnego „kryminalnego celebrytę” spod znaku Teda Bundy’ego 

Twórcy Węża kontynuują modę na seriale w klimacie lat 70. Trzeba przyznać, że zabieg formalny wypada przekonująco. Na szczególne wyróżnienie zasługują kostiumy, bo nic tak nie wprowadza w przeszłość, jak dobrze dobrane lenonki i dzwony. W atmosferę lat 70. pozwala wczuć się także muzyka Dominica Sherrera 

Historia rekonstruowana jest poprzez częste przeskoki czasowe. Z początku widz musi zachować czujność, jednak po czasie przechodzenie z teraźniejszości w przeszłość przestaje nastręczać problemów ze śledzeniem akcji.  

Wąż wbija w fotel nie tylko dzięki umiejętnie podsycanemu napięciu, ale także znakomitej grze aktorskiej. Na ekranie zachwyca przede wszystkim odtwórca głównej roli – Tahar Rahim – znany m. in. z Proroka (serial dostępny na platformie Netflix). Jako psychopatyczny morderca mrozi opanowaniem i metodycznością działania. Rahimowi  udaje się również oddać psychologiczną głębię postaci. Jako „mieszaniec”, Sobhraj nie czuje się ani Hindusem, ani Wietnamczykiem. Trwając w gniewie, staje się zawistnym rasistą. Swoim uprzedzeniom daje upust, mordując młodych podróżników z Zachodu. Na ekranie obserwujemy jego burzliwy związek z Mariee-Andree. Jenna Coleman przekonująco wcieliła się w turystkę z Quebecku, której największym grzechem było pokochanie mordercy. Na ekranie zachwyca nie tylko jej gra aktorska, ale również ciekawa, nieszablonowa uroda. Nic dziwnego, że podróżując z Sobhrajem przybrała tożsamość francuskiej fotomodelki imieniem Monique 

Węża można polecić wszystkim, którzy tęsknią za pierwszymi sezonami Narcosa. Z początku można posądzać twórców o gloryfikowanie postaci przestępcy, jednak w przeciwieństwie do Pabla EscobaraSobhraja trudno lubić. „Wąż” jest zimny i cyniczny. Z wyrachowaniem planuje kolejne zbrodnie, przy których dokonywaniu zależy mu tylko na własnym interesie. 

Przy całej kryminalnej otoczce, warto zwrócić uwagę na zdjęcia. Malownicze krajobrazy Nepalu i tętniące życiem ulice Bangkoku chociaż po części rekompensują siedzenie w domu przed ekranem i czekanie na lepsze czasy. 


Autor: Kaja Folga 

Zdjęcie: YouTube 

Kaja Folga

Studentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Wrocławskim. Czarownica od strony matki. Tropicielka magii na co dzień i grzesznych przyjemności popkultury. Wielbicielka literatury pięknej, szczególnie japońskiej i rosyjskiej. Dla "Nowego" pisze o smaczkach z rzeczywistości, z dystansem, przymrużeniem oka i kotem na kolanach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *