„Wyspa” to nie tylko miejsce, to także ludzie, których warto poznać – recenzja „Wyspy” Małgorzaty Kolankowskiej

Wyspa to nie tylko „obcy”. Ten pasożyt, o którym staram się nie wspominać. Ten, który niszczy krew, tworzy guzy, odbiera dzieciom oddech. Wyspa to też ludzie. Ich cierpienie, smutek,  niepewność… I los, którego ścieżka zapędziła ich właśnie do tego miejsca. Każda istota, od przyodzianej na biało Istoty Wyższej, aż po najbardziej przezroczystą z tych Drobnych, znalazła się tam z jakiegoś powodu. Ma jakieś potrzeby, coś, co chciałaby przekazać nam, mieszkańcom stałego lądu. I uważam, że warto wysłuchać ich wszystkich, bo to, co nam powiedzą, może kiedyś uratować nam życie. 

Chciałabym potrafić opowiedzieć o tym, jakich emocji dostarczyła mi „Wyspa” Małgorzaty Kolankowskiej. Niestety nie jestem w stanie. Na kartkach książki zawarty został bowiem ból, którego nigdy nie doświadczyłam i mam nadzieję, że wcale nie będę musiała. Choć autorka w prosty sposób przybliżyła mi jego ogrom. Niepewność, strach, cierpienie… To wszystko i jeszcze więcej sprawia, że czytanie  było o wiele trudniejsze, niżbym chciała. Dzisiaj mam jednak wrażenie, że było ono niezbędne do zrozumienia czegoś, o czym nie chce się nawet myśleć, a co dopiero przeżyć.

Szczerze mówiąc nie wiedziałam, jak zacząć tę recenzję. Oczywiście mogłabym napisać, że warsztatowo „Wyspa” jest świetną książką. Nie sądzę jednak, żeby to było właściwe określenie. Pouczająca – to prędzej. Choć i to nie oddaje tego wszystkiego, co zostało w niej zawarte. Wiem tylko tyle, że pokazała mi nowotwór jako coś, z czym można walczyć. Nadała mi perspektywy, potrzebnej, żeby lepiej zrozumieć osoby cierpiące na raka. Co mówić? O co pytać? Narzucać się? Dać spokój? Co zrobić? Szczególnie jeśli cierpiącym jest dziecko. Unikać rozmowy? Chodzić wokół nich na paluszkach? A może po prostu traktować je jak „zwykłe” dzieci?

To nie są pytania, które bezpośrednio padły w którymś z akapitów. Są w nich jednak sugestie specjalistów, doświadczenia rodziców… To wszystko, co chciałoby się wiedzieć, zanim pójdzie się na spotkanie z kimś bardzo ciężko chorym.

Nie chcę opowiadać zbyt wiele o tym, czyje losy splotły się na „Wyspie”. Każda z tych historii ma swoją własną wagę i nie zamierzam uchylać rąbka tajemnicy w tym temacie. Zamiast tego chciałabym zwrócić uwagę na coś, co wydaje mi się dość ciekawe. Zwykle kiedy czytamy historie osób chorych, znamy tylko ich perspektywę. Ewentualnie tę, należącą do ich najbliższych. „Wyspa” wyłamuje się jednak z tego schematu. O dzieciach opowiadają rodzice czy rodzeństwo. O chorobie z kolei dokładnie opowiadają lekarze specjaliści. Dzięki temu doświadczenie rodzin uzupełnione zostaje o naukowe fakty – tak niezbędne do zrozumienia procesu leczenia. W końcu to nie jest opowieść o umieraniu, tylko o walce.

To właśnie chciałabym podkreślić. Szczególnie, że pewnie wiele osób odwróci się od tej książki, zbyt wystraszona trudną tematyką i ogromem cierpienia. Oczywiście nie wszystkie historie mogą mieć „dobre zakończenie”. Co więcej wiele z nich wcale go nie ma. I być może te właśnie te są najlepsze. Te, które wykraczają poza ramy reportażu i ciągną się dalej, poza Wyspę, gdzieś na stałym lądzie. Poza zapiskami Kolankowskiej. Poza naszym wzrokiem.


Autorka: Marta Ziółkowska
Źródło zdjęć: Facebook

 

Marta Ziółkowska

Jestem jedną z redaktorek Nowego Dziennikarstwa oraz autorką powieści pt. Ta druga. Odpowiadam za serię felietonów zatytułowaną „Rozkoszne Różnorodności”, bo… lubię zbierać przypadkowe ciekawostki o ludziach, zwierzętach czy świecie jako takim. Chociaż muszę przyznać, jest coś, co kocham bardziej niż zagłębianie się w pozornie niepotrzebnej wiedzy. Literatura. W każdej formie, niezależnie od gatunku, czy czasu powstania. Jeśli coś ma literki – z przyjemnością to przeczytam. Ta pasja rozszerza się również na pisanie, które towarzyszy mi od czasu, kiedy mając siedem lat naskrobałam na kartce pierwsze dwa wiersze. Potem było już z górki. Opowiadania, eseje, książki… przez lata zapełniłam setki, żeby nie powiedzieć tysiące, stron. I wcale nie zamierzam przestać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *