ROZKOSZNE RÓŻNORODNOŚCI #15 – Nietoperze zawsze na TAK
Nietoperze to ciekawe stworzenia. W końcu ze ssaków tylko one potrafią latać. Poza tym mają złą reputację ze względu na wampiry czy inne komary. W rzeczywistości nie są jednak groźne. Przekonałam się o tym już za pierwszym razem, kiedy się z takim spotkałam. A było to ładnych dziesięć lat temu…
Dawno temu, kiedy byłam jeszcze tylko małym, kochającym zwierzęta szkrabem, każde wakacje spędzałam u babci nad jeziorem. Ta miała bowiem segment domku w takim powojskowym ośrodku. Przez jakiś czas nie było tam nawet wody i kąpaliśmy się w miskach, a do najbliższej wsi były dwa kilometry, przez co do sklepu zawsze trzeba było jechać rowerami. Cudowne czasy. I nie, to wcale nie jest sarkazm. Bo jeśli mnie pamięć nie myli co roku bawiłam się tam świetnie – budowałam szałasy, łowiłam ryby, ratowałam jaszczurki, a czasem nawet polowałam na zaskrońce, żeby pobawić się w Steve’a Irwina. Powiedzmy sobie szczerze, dla mnie to był niemal raj.
Ale wracając do samej historii, mój przyszywany wujek mieszkał w tym samym budynku, zaraz obok nas. Dla mnie, wujek przede wszystkim był mężem naszej przyszywanej cioci i za bardzo się nim nie interesowałam. Miałam przecież o wiele bardziej ważkie sprawy na głowie. Jak na przykład pies, czy pisanie pierwszych opowiadań. Dlatego oprócz tego, o wujku wiedziałam tylko tyle, że uwielbiał wędkować i nie był najbardziej rozgarniętym człowiekiem na świecie. Miałam wtedy z dziesięć lat. Nie oceniajcie.
W każdym razie któregoś wieczora wujek rutynowo poszedł na pomost i jak to często bywało miał zamiar łowić aż do późna. Z siostrą zdążyłyśmy się nawet położyć spać, kiedy usłyszeliśmy jak wujek krzyczy coś do babci. Co dokładnie? Po dziś dzień nie wiem. O co mogło chodzić? Nie pamiętam. W każdym razie następnego dnia rano okazało się, że wujek, zamiast ryby, na wędkę złapał nietoperza. Zamachnął się z zza pleców i… BACH! Maluch zaplątał się w żyłkę, kiedy przelatywał. Tak samo zresztą jak wujek, który później próbował nam zademonstrować, jak mu się to w ogóle udało.
Co więcej wujek ani myślał wypuścić biedaka zaraz po złapaniu. Przez noc trzymał go w wiadrze na zanętę, bo bardzo chciał się nim wszystkim pochwalić, a jedyne osoby, które doceniłyby jego zdobycz były już dawno w łóżkach. To znaczy ja, moja siostrzyczka, i jeszcze kilka innych dzieci. Bo dorośli wcale nie mieli ochoty na bliskie spotkanie z „latającym szczurem”. My za to byliśmy przeszczęśliwi. Szczególnie, że wujek pozwolił nam tegoż nietoperza pogłaskać.
Czy było to mądre? Nie. Czy babcia była z tego powodu zadowolona? Mniej więcej tak bardzo jak wtedy, kiedy włożyła stopę do buta i okazało się, ze w środku była olbrzymia ropucha (spokojnie, nic jej nie było, jak ją stamtąd wytrzepaliśmy to sobie poszła – nazwaliśmy ją Łazobut, to znaczy ropuchę, nie babcię). Albo jak wtedy kiedy znalazłam turkucia podjadka i zwołałam wszystkie dzieci, żeby im go pokazać i przypadkiem wygadałam się, że jego ugryzienie jest niebezpieczne dla zdrowia.
Niezależnie jednak od jej odczuć – i tak to zrobiłam. Chociaż przyznaję, pogłaskałam nietoperza tylko raz, żeby go nie stresować. Moja siostra również miała okazję to zrobić a zaraz później postanowiliśmy go wypuścić. Po dziś dzień pamiętam jego krzyki. Już po kilkunastu sekundach w jego towarzystwie głowa mnie zaczęła od nich boleć. Chociaż nie dziwię się, że płakał. Kto by chciał spędzić noc w pudle po zanęcie? Ja nie. I on raczej też nie.
Pewnie zastanawiacie się jaki jest morał tej historii. Nie ma żadnego.
Nietoperze to pożyteczne stworzenia, które w naturze pełnią więcej niż jedną rolę. Te w Polsce na przykład zjadają insekty. Są również gatunki zapylające kwiaty i zajadające się owocami. Nawet „wampiry” dały ludziom coś bezcennego – lekarstwo zmniejszające krzepliwość krwi.
Dlatego zamiast mówić NIEtoperz choć raz powiedzmy im TAK.
I nie, wcale nie przepraszam za ten żart.
Autorka: Marta Ziółkowska
Źródło: Pixabay