ROZKOSZNE RÓŻNORODNOŚCI #7 – W kocie się nie mieści
Za każdym razem, kiedy przychodzi maj, zaczynam odczuwać prawdziwą woń lata, ulubionej pory roku mojej kotki, Arisy. No a ta, jak na prawdziwego bengala przystało, lubi wygrzewać swoje cętkowane ciałko w wieczornych promieniach, zachodzącego już, słońca. Kiedy tak leży, wygląda jak prawdziwy drapieżnik. Niestety cały czar pryska, gdy zaczyna krzyczeć. Bo kto jak kto, ale Arisa ma głos śpiewaczki operowej, która z jakiegoś powodu, zamiast pracować, udaje dziecko. I robi to za każdym razem, kiedy ma na to ochotę. Niezależnie od tego, czy śpię, czy pracuję, czy po prostu próbuję się zrelaksować. Ona krzyczy, ja odpowiadam. Wiąże nas taka wymiałczana zasada.
Szczerze mówiąc, najgorzej jest, kiedy mam gości, albo – nie daj Boże – rozmawiam z kimś przez telefon. Arisa nie da się długo ignorować. Zacznie krzyczeć, jak tylko podniosę słuchawkę. Dlatego, tak między nami mówiąc, czasem mam ochotę po prostu ogolić ją na łyso. Za karę. Żeby wyglądała, jak smętny, koci szczur. Już jej tym groziłam, ale jakoś się nie przejęła. Pomyślałam więc, że jak pokażę jej zdjęcia ogolonych kotów, to może zrozumie powagę sytuacji. I wtedy odkryłam coś niezwykłego. Cętki, prążki i inne łatki znajdują się również na skórze.

Nie wiem, czemu mnie to zdziwiło. Przecież widziałam sfinksy z różnymi umaszczeniami, ale jakoś nie udało mi się tego skojarzyć, szczególnie z pozostałymi kolorami. Okazuje się jednak, że kolor kociej skóry i włosa są ze sobą genetycznie powiązane, dlatego większość z nich jest tylko trochę bardziej wypłowiała pod spodem niż z wierzchu. Arisa również jest cętkowana na i pod sierścią. Nie, nie ogoliłam jej, ale z ciekawości zanurzyłam palce w jej włoskach i rozłożyłam tak, żeby było widać, co się pod nimi kryje. Nie jestem jeszcze wyrodną właścicielką… choć od tego czasu Arisa patrzy na mnie, jak na wariata. Cóż. Czego się nie robi dla nauki?

No a skoro już o tym mowa, kiedy tak zagłębiłam się w temat sierści jako takiej odkryłam, że koty mogą zmieniać kolor. I nie, wcale nie chodzi o siwienie ze starości, ale na zmianę umaszczenia ze względu na np. temperaturę. Okazuje się bowiem, że koty syjamskie, seszelskie i himalajskie mają to do siebie, że ich sierść reaguje na ciepło. Dlatego w zimie ciemnieją a latem jaśnieją. Co więcej, te ciemne plamy, które mają na łapkach i pyszczkach, wynikają z tego, że te mają po prostu chłodne noski.

To jednak nie wszystko! Jeśli kot ma na sobie poza białym jeszcze co najmniej dwa kolory, możemy śmiało zakładać, że to kotka. Kocury w tych barwach występują bardzo rzadko, a na dodatek są bezpłodne. Dzieje się tak ze względu na to, że kolor dziedziczony jest z chromosomem X. Samiczki mają takie dwa, samczyki tylko jeden. I tak jak biały możemy uznać za kolor „podstawowy”, tak każdy kolejny wymaga dodatkowego chromosomu, co nie jest możliwe, kiedy masz XY, zamiast XX.
Ciekawe, jakie jeszcze tajemnice Arisa ukrywa za tym swoim mądrym pyszczkiem? Nie wiem. Ale zdecydowanie zamierzam się dowiedzieć.
Autorka: Marta Ziółkowska i Arisa, Arisa też pomogła
Zdjęcia: Marta Ziółkowska, Pixabay