Słowa bez granic #10 – Strupa, choć ciężko zdrapać, pozbyć się trzeba
Lektura reportażu Strup powoduje dyskomfort. Wielu czytelników książka ta zszokuje i wzruszy, a niektórym uświadomi, że Hiszpania, będąca popularnym celem wycieczek, jest także krajem o bolesnej historii. Jego mieszkańcy przepracowują źle zabliźnioną traumę – pozbywają się tytułowego „strupa” – a Katarzyna Kobylarczyk opisuje ten proces jasno i otwarcie, lecz nie bez emocji.
Strup to pełna żalu pozycja o pokłosiu krwawego konfliktu ubiegłego stulecia, który Hiszpanię podzielił na pół. Podział ten, choć zacierany przez czas, obowiązuje nadal i obowiązywać będzie, dopóki nie umrze pamięć o tych, którzy w wojnie domowej ucierpieli po jednej, czy po drugiej stronie. Takie wnioski można wyciągnąć czytając reportaż Polki. Po kilkudziesięciu latach przychodzi czas, aby tytułowego strupa zdrapać, a nadal niezabliźnione rany „posypać solą” w postaci przykrych wspomnień i dopiero starać się je leczyć od nowa. Bohaterowie książki Kobylarczyk, w celu poznania prawdy o śmierci swoich przodków, muszą przedrzeć się przez masę bolesnych wspomnień, a nierzadko „stanąć twarzą w twarz” z oprawcami bliskich. Niezwykle cenne w reportażu Katarzynie Kobylarczyk jest to, jak rzetelnie podeszła do trudnego tematu. Dotarła do olbrzymiej liczby bohaterów, treści i przeprowadziła mnóstwo inspirujących rozmów. Nie można odmówić jej poświęcenia i ciężkiej, reporterskiej pracy, która przyniosła mnóstwo arcyciekawych, ale jednocześnie wymagających w odbiorze treści w postaci druzgocących faktów nieznanych przeciętnemu czytelnikowi, czy też precyzyjnych opisów zdarzeń XX wieku.
Miejscami książka jest niestety nużąca. Ilość przedstawianych faktów, czasami nieczytelnych, może stanowić dla odbiorcy ogromne wyzwanie. Widać to na przykład przy opisie domu jednego z bohaterów, Valerica, oraz historii ratusza znajdującego się nieopodal. Bardzo duże nagromadzenie hiszpańskich nazw własnych stwarza duże ryzyko wybicia z tropu i zniechęcenia niezorientowanego w temacie czytelnika. Z tego względu książkę polecić można przede wszystkim miłośnikom Hiszpanii oraz historii. Bowiem przeciętny odbiorca, zamiast przyswoić tekst, mógłby zrezygnować już na samym początku.
Reporterka dosyć dokładnie opisuje zarówno historie samych ofiar wojny domowej jak i uczucia walczących o to, by odkryć ich mogiły. Kobylarczyk oferuje czytelnikowi wyjątkowy jak na reportaż styl. W swoich opisach nie szczędzi wysokiego, miejscami moralizatorskiego tonu wypowiedzi. Często ucieka się również do dogłębnych opisów przeżyć wewnętrznych oraz ubarwiania rzeczywistości. Jest to wyraźne w fragmencie: “Nie zapamięta tej nocy. Wiele lat później zrekompensuje ją najlepiej jak potrafi. Valerico także śpi. To ostatnia noc w jego życiu. Pozwólmy mu jeszcze pospać” (s. 24).
W tekście występuje również duże nagromadzenie równoważników zdań oraz zdań bardzo krótkich, które w sztuczny sposób budują napięcie akcji. Taki styl może nie spodobać się mocno stąpającym po literackim gruncie fanom reportażu, którzy cenią sobie prostotę tekstu.
Warto zwrócić też uwagę na postawę reporterki. Nie jest bezpośrednim uczestnikiem wydarzeń, jednak w niektórych momentach zaznacza swoją obecność, co buduje zaufanie czytelnika i przypomina o aktualności opisywanych zjawisk. Z jednej strony autorka w Strupie usunęła się na bok. Nie podkreśla swojej obecności i stroni od używania osoby pierwszej. Jednocześnie nieustannie stara się wpłynąć na odbieranie przez niego rzeczywistości. Choć książka ta przede wszystkim traktuje o tragedii rodzin ofiar, o bólu i „ślepej nadziei”, a nie o samej wojnie domowej, dociekliwy czytelnik z łatwością mógłby wytknąć autorce sympatyzowanie z jedną ze stron konfliktu z lat trzydziestych. Trudno nie zwrócić uwagi na słowne wartościowanie strony komunistycznej i podkreślanie zbrodni nacjonalistów. Autorka w niewystarczający sposób nakreśla okrucieństwo obydwu stron i skupiając się na ofiarności liberałów pomija zbrodnie jakich się dopuszczali. Wszak zagłębiając się w temat wojny domowej, dowiedzieć się można o tysiącach gwałtów, rabunków i bestialskich zbrodni, których wina leży po stronie komunistów.
Z drugiej strony, Kobylarczyk nie można odmówić oryginalności. Do tej pory nikt w Polsce zbyt głośno nie poruszył trudnego tematu wojny domowej w Hiszpanii. Większość z nas, zapewne miała mgliste pojęcie na temat tego, co działo się w ubiegłym stuleciu w kraju, który głównie łączyliśmy z udanymi wakacjami all inclusive. Bo przecież właśnie takie skojarzenia mamy z Hiszpanią. Jak się jednak okazuje, istnieje inne oblicze tego kraju. Możemy przyjrzeć mu się dokładnie czytając reportaż Katarzyny Kobylarczyk. Lektura to też doskonała okazja do chwili refleksji, aby tytułowego „strupa” zacząć dostrzegać gdzie indziej. Bowiem nie tylko Hiszpania jest miejscem, gdzie z podziałów nie wynikało nic dobrego. Tam przez dziesiątki lat ludzie zastanawiali się, gdzie znajdują się ciała ich przodków. Obok nich byli ci, którzy bali się patrzeć w stronę miejsc, o których po cichu mówiono „tajemnicze mogiły”. Jednych i drugich łączyły bezsenne noce i żal zakryte „strupem”.
„Strupa” jednak, jak widać na przykładzie Hiszpanii, choć ciężko zdrapać, pozbyć się trzeba. I należy zrobić to niezależnie od szerokości geograficznej.
* * *
K. Kobylarczyk, Strup. Hiszpania rozdrapuje rany, Wyd. Czarne, Wołowiec 2019
Autor: Aleksandra Strzeszyńska