Słowa bez granic #7 – Niebezpieczna nadzieja, czyli co pcha migrantów z Ameryki Środkowej
Mało jest reportaży, które czyta się jak powieść akcji. Bestia Oscara Martineza jest traktatem o tym jak daleko mogą się posunąć ludzie, żyjący strachem i nadzieją jednocześnie.
Ameryka Środkowa to rejon o największej liczbie zabójstw na świecie. Między biedą, zacofaniem i skorumpowaną władzą, ulicami niepodzielnie rządzą gangi. Zabójstwa i terror to w tych miejscach chleb powszedni. To dlatego, ten rejon każdego roku próbuje opuścić tysiące ludzi, zmęczonych oglądaniem się za siebie i czekaniem na wyrok wyrachowanych mafiosów. Większość z uchodźców wędruje na północ, w kierunku dobrobytu Wuja Joe. Uciekając przed śmiercią, kierują się prosto w paszczę innej bestii.
Na 350 stronach tego reportażu opowiedziane zostały ich historie migrantów wędrujących przez Meksyk. Świadectwa tego, co działo się z nimi, a także z ofiarami, których pokonały pustynia lub gangi.
Przemyt, narkotyki, przemoc i korupcja – wszystko to czyha na drodze ludzi, chcących ocalić lub polepszyć swoje życie. Martinez rozmawia z tymi, którzy nigdy nie są u siebie, a także z żerującymi na ich sytuacji i wykluczeniu. W książce znajdziemy rozmowy z przemytnikami, policjantami, obawiającymi się skorumpowanych kolegów, a także z osobami, związanymi z kartelami narkotykowymi, gotowymi do przekupienia lub zabicia każdego, kto stanie na drodze między nimi a pieniędzmi.
Jednak przede wszystkim możemy przeczytać o doświadczeniu tych, którzy najbardziej cierpią, tych, którzy jak mówi podtytuł książki „nie obchodzą nikogo”. Imigranci i ich opowieści są głównymi bohaterami reportażu Martineza. Dziennikarz, chcąc jak najlepiej opisać ich drogę, sam zdecydował się nią przejść. Musiał stać się jednym z nich. Dzięki temu, rozmowy z szukającymi drogi do USA nie brzmią jak rozmowy między snobistycznym inteligentem i przestraszonymi biedakami, ale jak relacje towarzyszy niedoli. Nie są to tylko dialogi z anonimowymi uczestnikami dramatu, którzy nie powrócą na dalszych stronach książki. To bohaterowie, których przeżycia, ujawniają sytuację we współczesnym Meksyku. Niektórzy z nich próbują przejść przez granicę po raz pierwszy, niektórzy po raz dziesiąty. Jedni idą sami, drudzy z kolegami, ludźmi spotkanymi na szlaku, inni z całymi rodzinami. Martinez idzie z nimi. Śpi, je, wyczekuje z niepewnością następnego dnia, kolejnego autobusu i pociągu. Szuka prawdy wśród ludzi, którzy albo boją się ją wypowiedzieć, albo kłamią, chroniąc przestępców.
W reportażu wielu rozmówców występuje pod wymyślonym imieniem lub bezimiennie. Strach przed narcos przenikają do książki. Czytelnik, gdy czyta Bestię nie jest pewien, czy na następnej stronie sicarios nie zapukają do drzwi reportera. Jak się przekonujemy w książce, nawet dziennikarz nie jest poza zasięgiem kartelu.
Jednak nawet najbardziej wstrząsający problem przestaje skupiać uwagę, jeśli nie ubierzemy go w wartkie słowa, zdania, narrację. I to samo zdarza się w groźnej Bestii, którą kończyłem zmęczony nie tylko ciężarem emocjonalnym tej opowieści, ale również monotonną narracją, powtarzalnym sposobem przedstawiania rzeczywistości słonecznego, lecz krwawego Meksyku. W końcu nawet krew wsiąknie w piach, a co dopiero kapryśne zainteresowanie czytelnika.
Bestia to ważna książka. Autor poświęcił wiele, między innymi osobiste bezpieczeństwo, aby opowiedzieć o wielkim problemie. Wszystko po to, żeby wnikliwie przedstawić, jakie są realia drogi imigrantów z Ameryki Środkowej. Niestety tak jak większość z nich nie przekroczyła granicy z USA, tak i on nie umiał pokonać pułapki monotonii. Niemniej – Bestię przeczytać należy.
Autor: Mateusz Rabiega