Blaski i cienie Conora McGregora

Podczas ostatniej gali Ultimate Fighting Championship mieliśmy okazje obserwować zarówno zacięte i wyrównane pojedynki, jak i ciężkie nokauty. Nagłówki porannej prasy należały jednak do Dustina Poiriera i siłą rzeczy do Conora McGregora, który to pierwszy raz, w swojej przygodzie z MMA wylądował na deskach. The Diamond we wspaniałym stylu zdetronizował charyzmatycznego Irlandczyka, który kompletnie zaskoczony sytuacją, długo nie mógł podnieść się z maty. Przecierając ścieżki kariery, byłego mistrz UFC powstaje pytanie. Czy Conora McGregora stać na powrót do swojej największej formy i nawiązanie do najlepszych lat świetności?

Łatwe trudnego początki

Historia Conora McGregora nie zawsze usłana była różami. Znany ze swojej pewności siebie Irlandczyk, w dzieciństwie regularnie padał ofiarą przemocy. Bity i poniżany, przez innych uczniów szkoły, z czasem postanowił odstawić grę w lokalnym klubie piłkarskim na rzecz treningów kickboxingu i jujitsu, co stało się jego największą pasją. W młodym Conorze, niczym płomienne ognie Hefajstosa rozpaliła się miłość do mieszanych sztuk walki. Jeden cel, jedno marzenie- zostać najlepszym zawodnikiem w historii MMA.

Historia nadająca się na film, gdzie główny bohater, mimo wszelkich przeciwności losu, wytrwale dąży do celu. Do pełni jego marzeń, brakowało tylko akceptacji rodziców, którzy wobec swojego syna mieli zupełnie inne plany. Ich priorytetem było, zdobycie przez Conora wyższego wykształcenia i znalezienie sobie stałej pracy. Conor, jak to on wykrzyczał im, że w wieku 25 lat będzie milionerem. Co w gruncie rzeczy minęło się z prawdą, ponieważ pomylił się o rok. Po zakończeniu szkoły, McGregor, dzięki staraniom swojego ojca dostał pracę jako hydraulik, gdzie pracował nawet po 12 godzin dziennie. Praca uniemożliwiała mu regularne uczęszczanie na treningi. W efekcie postawił wszystko na jedną kartę, pracę rzucił, a zaoszczędzony czas poświęcił sztuką walki. Chwilę później podpisał swój pierwszy zawodowy kontrakt.

Mimo obiecującego początku (dwie wygrane z rzędu), McGregorowi sporo brakowało do ideału, głównie ze względu na brak doświadczenia w klatce. Oglądając jego pierwsze walki, odnosiłem wrażenie, że popełniał masę prostych błędów, które niekiedy kosztowały go poddaniem pojedynku. Miewał również duże wahania formy. W stójce od zawsze był niezły, dysponując fenomenalnym lewym prostym, którym nokautował swoich przeciwników, jednak w parterze totalnie odstawał od swoich przeciwników, nie potrafiąc odwrócić losów pojedynku. Po swoich pierwszych sześciu zawodowych walkach (rekord – 1:0, 2:0, 2:1, 3:1, 4:1, 4:2), jego kariera nabrała rozpędu. Już wtedy, w Irlandii o Conorze mówiło się jako najlepszym zawodniku w kraju. McGregor wrzucił szósty bieg, został mistrzem dwóch kategorii wagowych w ojczyźnie. Następnie ruszył na podbój Ameryki. Po jego spektakularnym debiucie w UFC było już jasne. Oto jesteśmy świadkami narodzin nowej gwiazdy. W fenomenalnym występie potrzebował zaledwie jednej minuty, żeby posłać na deski Marcusa Brimage. Następnie detronizował takich zawodników jak Max Holloway czy wspomniany wcześniej Dustin Poirier, kończąc na Jose Aldo, którego znokautował w zaledwie 13 sekund, stając się wtedy pełnoprawnym mistrzem wagi piórkowej. 

Sinusoida Conora McGregora

Zaraz po walce z Aldo, Irlandczyk zanotował niespodziewaną porażkę z Nate Diazem. Przed walką Conor tradycyjnie próbował wyprowadzić Diaza z równowagi. Jednak Brazylijczyk nie jest gościem, który daje sobie w kasze dmuchać. Uważany za jednego z największych chuliganów w UFC pod koniec drugiej rundy udusił McGregora, w efekcie Irlandczyk zmuszony był do poddania walki. Z pewnością tamta porażka odcisnęła duże piętno na jego osobie. W wywiadzie po walce był totalnie rozbity, stwierdził nawet, że to tylko biznes. W rewanżu wypunktował Diaza, walcząc z nim w pełnym dystansie czasowym. Szybko poszedł za ciosem i w następnym pojedynku rozprawił się z Eddiem Alvarezem, dzięki czemu przeszedł do legendy, stając się pierwszym w historii UFC posiadaczem dwóch mistrzowskich pasów, różnych kategorii wagowych, w tym samym czasie! W pewnym momencie miał wszystko, był niekwestionowanym mistrzem, żywą legendą i milionerem w jednym. Co mogło pójść nie tak?

Thanks for the cheese. Catch ya’s later

Zacznijmy od tego, że Conor McGregor, uwielbia szokować, a w przeciągu ostatnich lat, trzy razy kończył karierę. Za pierwszym razem wprawił w osłupienie miliony ludzi na całym świecie, gdy pewnego dnia, ni z gruchy, ni z pietruchy, rzucił szybkiego tweeta, o zwięzłej i nie za bardzo wyniosłej treści – Zdecydowałem się o przejściu na emeryturę w tak młodym wieku. Dzięki za hajs. Do zobaczenia później. Oczywiście chciał w ten sposób zwrócić na siebie uwagę, on uwielbia być w centrum zainteresowania. Tymczasem jego kariera trwała nadal, w międzyczasie odbył walkę bokserską z Floydem Mayweatherem, którą nomen omen przegrał, mimo że w pierwszych rundach prezentował się całkiem nieźle, to w 10 rundzie wylądował na deskach. Po perypetiach i wojażach bokserskich Conor długo unikał kolejnych walk w UFC, przez co w 2018 roku, Dana White odebrał McGregorowi mistrzowski pas wagi lekkiej, który finalnie wylądował u niepokonanego Chabiba Nurmagomiedowa. To rozwścieczyło Irlandczyka, który podczas pokazu medialnego 223 gali UFC, napadł na wyjeżdżający z garażu autobus. Niestety nie był to jednorazowy incydent, w którym jurny Irlandczyk przekraczał granicę.

Lista grzechów Conora McGregora

Podczas zaplanowanej przed rewanżową walką z Diazem konferencji prasowej, Conor po raz kolejny dał się ponieść emocją. Sprowokowany, przez publiczność zaczął rzucać butelkami w tłum. Kara? 150 000 dolarów. Odpowiedź? Mam na to wyjebane. Stało się. Powodzenia z uzyskaniem ode mnie tej kwoty. Z kolei wspomniany wcześniej incydent z autokarem przyniósł McGregorowi: pięć dni prac społecznych, odbycie terapii kontroli nad gniewem, zakaz zbliżania się do Raya Borga, Michaela Chiesy i Jasona Ledbettera oraz pokrycie szkód finansowych za uszkodzenie mienia.

https://www.youtube.com/watch?v=Xc56YrGbwu0

W kolekcji występów Conora McGregora możemy znaleźć także bójkę z braćmi Chabiba.

https://www.youtube.com/watch?v=u9YhKj1LxRw

Pobicie człowieka w pubie.

https://www.youtube.com/watch?v=I-u1B-pPl_c

A także rozboje, wandalizm, napaść i kradzież telefonu kibica, który próbował zrobić mu zdjęcie, niestety z marnym skutkiem. 

Żeby tego było mało, w ostatnich dniach wybuchł skandal obyczajowy z jego udziałem. Irlandczyk został oskarżony o gwałt, do którego rzekomo miało dojść w grudniu 2018 roku. Personalia kobiety nie zostały ujawnione. Obóz McGregora stanowczo zaprzecza stawianym oskarżeniom.

Karen Kessler: Po wyczerpującym dochodzeniu przeprowadzonym przez policję, które oprócz przesłuchań powoda obejmowało przesłuchanie wielu źródeł, uzyskanie zeznań świadków, zbadanie nagrań i współpracę Conora McGregora, zarzuty te zostały kategorycznie odrzucone.

Życie po urlopie 

Blisko dwa lata czekaliśmy na powrót gwiazdy UFC do oktagonu. Gdy niektórzy wieścili już koniec McGregora w UFC. On powrócił i to w jakim stylu! W zaledwie 40 sekund rozprawił się z popularnym kowbojem Donaldem Cerrone. Od czasu porażki z Chabibem w życiu Conora coś zaczęło się zmieniać, wrócił lekko odmieniony, szczególnie widoczne to było przy okazji rewanżowego pojedynku z Dustinem. Irlandczyk przyzwyczaił nas do swojego nietuzinkowego stylu bycia, ostrego trash talkingu i nieobliczalnego szaleństwa. Być może jest to nowa wersja McGregora, taka prawdziwa. Nie musi on już nic udawać, grać kogoś, kim tak naprawdę nie jest. Myślę, że w ostatnim czasie, mając trochę wolnego czasu, postanowił przemyśleć kilka spraw i zdążył poukładać swoje życie, tak żeby całkowicie nie dać się pokonać przez samego siebie. Być może nie chce również dawać złego przykładu swojemu dorastającemu synowi. Czy Conor McGregor podniesie się po ostatniej walce? Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Przybliżona historia jego życia pokazuje, że już nie raz wstawał z głębokiego dołka, przeważnie z takiego, który sam sobie wykopał.


Autor: Kamil Durkacz

Foto: monsterenergy.com, theguardian.com, essentiallysports.com, businessinsider.com, today.com, lowking.pl

Kamil Durkacz

Lubię dobrze zjeść, kocham jedzenie i wszystko to, co z nim związane. W dzieciństwie szybciej nauczyłem się gotować niż tabliczki mnożenia. Oprócz tego uwielbiam angielski futbol, a oglądanie meczów ukochanego Manchesteru United smakuje lepiej z dobrą potrawą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *