Ekstraklasa bez hamulców #3 – Do 1. Ligi pewny marsz

Sezon Ekstraklasy nieuchronnie zmierza ku końcowi i z kolejki na kolejkę jesteśmy coraz mądrzejsi. Po tej na przykład już niemal na pewno wiemy, kogo w przyszłym sezonie w najwyższej klasie rozgrywkowej nie zobaczymy. Zobaczyliśmy także, ile znaczy dobry napastnik, a także dostaliśmy kolejny przykład, jak można w trakcie sezonu, kompletnie rozwalić sobie świetnie działający zespół.

Dziwny jest ten sezon Ekstraklasy. I to nie chodzi już nawet o to, że mieliśmy w jego trakcie długą przerwę spowodowaną pandemią najgroźniejszego wirusa od 100 lat. Znaczy to to też, ale mówię tu przede wszystkim o rozgrywkach grupy spadkowej, że w tym sezonie sytuacja jest nietypowa, bo zostały cztery mecze do końca, a my… już prawie wszystko wiemy. Arka Gdynia poszła na wojnę totalną z Rakowem Częstochowa, a dla drużyny od Rakowa słabszej coś takiego może skończyć się co najwyżej remisem. Arce jednak nie udało się nawet to. O ile w poprzedniej kolejce, w bardzo podobnym meczu, gdynianom udało się 3:2 pokonać Zagłębie Lubin, tak tym razem identycznym stosunkiem przegrali z Rakowem. Arce na pewno nie można zarzucić, że nie walczy. Z wyjątkiem parodii futbolu, jaką odstawili w 31. Kolejce z Wisłą Płock, ich mecze w grupie spadkowej ogląda się dobrze. Pada w nich dużo goli, są emocje. Jednak tam po prostu brakuje jakości. Marko Vejinović to piłkarz na miarę Ekstraklasy, a w dobrej formie ją przerasta, Maciej Jankowski jest solidnym ligowcem, Pavels Steinbors to świetny bramkarz, ale jest już jedną nogą poza klubem i teraz nie gra. Reszta to albo zawodnicy przeciętni, albo beznadziejni jak Fabian Serrarens (18 meczów i 0 goli). Coś takiego nie wystarczy nawet na utrzymanie. Arka obecnie traci 8 punktów do bezpiecznej pozycji  4 kolejki przed końcem. Szansa niby jest, ale wymagałoby to wielu pomyłek Wisły Kraków. Natomiast Biała Gwiazda ma

  1. Lepszą jakość
  2. Łatwiejszy terminarz
  3. W następnej kolejce mecz z beznadziejnym ŁKS-em

Jeszcze gorszą sytuację ma Korona Kielce. Ta drużyna na ostatnie 6 meczów wygrała tylko 1 i to w dodatku miesiąc temu. Ich dotychczasowy bilans w grupie spadkowej to 3 spotkania i 3 porażki. Do bezpiecznego miejsca tracą 11 punktów, co da się odrobić tylko matematycznie. Realnie szans nie mają żadnych. Napisałbym, że mi ich szkoda, ale to nieprawda. Korona od lat sumiennie pracowała na swój spadek. W każdym letnim okienku transferowym sprowadzali hurtowo jakichś, nikomu nieznanych, piłkarzy z zagranicy. W każdym letnim okienku wymieniali ten zagraniczny szrot na inny. Zamiast chociażby na młodych Polaków, woleli stawiać na zawodników pokroju Bojana Cecaricia czy D’Seana Theobaldsa (ściągnęli go z 6 ligi angielskiej!). Szkoda mi właściwie tylko Macieja Bartoszka. Uważam go za dobrego trenera, który podjął się misji ratowania tonącego okrętu. Misji, w której powodzenie wierzył chyba tylko on.

Jeśli chodzi o grupę mistrzowską, rewolucji tam w tej kolejce nie uświadczyliśmy. Legia już w następnej kolejce zostanie mistrzem Polski. Ich koronację odłożył ustępujący mistrz Piast Gliwice, remisując z nimi 1:1, ale to tylko drobne odłożenie nieuniknionego. W bardzo ważnym meczu, w kontekście walki o ligowe podium, Śląsk Wrocław zremisował 2:2 z Lechem Poznań, co trzeba było uznać za wynik w pełni sprawiedliwy. Zdobyty punkt nikogo do końca nie cieszy, ale też w pełni nie smuci. Klasyczna sytuacja, gdy mamy dwóch rannych, lecz żadnego trupa. Remis tych drużyn wykorzystała natomiast Lechia Gdańsk, która wygrała w Białymstoku z Jagiellonią i dołączyła do walki o europejskie puchary.

Drużyna kolejki:

Zagłębie Lubin – dość trudno było tutaj kogoś wyróżnić, bo akurat w tej kolejce pięknego zwycięstwa nikt nie odniósł. Skoro zatem nie można wyróżnić pięknej gry, to wyróżnijmy piękne gole. W wygranym przez Zagłębie meczu z Koroną (2:1) dosłownie wszystkie gole były przedniej urody. Dwa strzały zza szesnastki Jewgienija Baszkirowa dały lubinianom wygraną i niemal pewne utrzymanie. Ten sezon jest rozczarowujący dla Zagłębia, wszakże awans do górnej ósemki był planem minimum, a tymczasem nawet to się nie udało. Ale w tej kolejce na ich mecz można było patrzeć z przyjemnością.

Najgorsza drużyna kolejki:

Pogoń Szczecin – bardzo przykra historia w tym sezonie i to na własne życzenie. Czy też może raczej na życzenie zarządu. Gdy zimą do USA odchodził Adam Buksa, wszyscy wiedzieli że to ogromne osłabienie. Najlepszy napastnik, który strzelił połowę gola Pogoni w rundzie jesiennej. Co zrobili włodarze Portowców żeby znaleźć zastępcę? Nic. Uznali, że jego następcą będzie Michalis Manias, 30-letni Grek, który w każdym meczu, w którym był na boisku, grał beznadziejnie. W przerwie koronawirusowej uznali, że oni nie chcą płacić nieco więcej najlepszemu ofensywnemu pomocnikowi Zvonimirowi Kozuljowi i rozwiązali jego kontrakt. Do tego jeszcze trzeci najlepszy zawodnik ofensywny Srdjan Spiridonović postanowił wymusić transfer do Crveny Zvezdy Belgrad, symulując kontuzję. Efekt? Pogoń w ostatnich 12 meczach strzeliła 5 goli i obecnie gorszą ofensywę mają tylko Korona i ŁKS. Jesienią Pogoń długo była liderem i skończyła rundę na 3. miejscu. Teraz jest dostarczycielem punktów w grupie mistrzowskiej. Nie inaczej było w tej kolejce. Scenariusz jaki szczecińscy kibice widzieli często na wiosnę. Pogoń od Cracovii była lepsza, atakowała częściej i śmielej, ale nie było komu wykończyć akcji. Dodatkowo wkradły się głupie błędy w defensywie i Portowcy przegrali 1:2.

Bohater kolejki:

Łukasz Zwoliński – znowu go tu umieszczam, ale co tu dużo mówić, znowu zasłużył. Zwoliński odblokował swoją głowę podczas gry w Chorwacji i powrócił do Polski. Teraz jest głównym powodem, dla którego Lechia Gdańsk wciąż może walczyć o awans do europejskich pucharów. W tej kolejce Lechia po pierwszej połowie przegrywała 0:1 z Jagiellonią. W przerwie wszedł Zwoliński i mecz skończył się wynikiem 2:1 dla Lechii, a on skończył z dubletem. Ot, cała historia.


Autor: Bartosz Królikowski

Zdjęcie: Krystyna Pączkowska

Bartosz Królikowski

Jestem człowiekiem wspaniałego miasta Szczecin, studiującym we włościach wrocławskich. Dawno temu uzależniłem się od sportu, przede wszystkim od piłki nożnej, sportów walki oraz sportów zimowych. I nie, nie mam zamiaru iść na żaden odwyk. Zdecydowanie wolę zarażać innych swoją pasją, a rola dziennikarza sportowego idealnie się do tego nadaje

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *