Na finiszu ligowych rozgrywek

Rozgrywki PKO Ekstraklasy sezonu 2020/21 wkraczają w decydującą fazę. Zaledwie cztery kolejki dzielą nas od ostatecznych rozstrzygnięć. Czy Legia Warszawa zdoła zachować przewagę i obroni mistrzowski tytuł? Kto pożegna się z ligą, a kto będzie cieszyć się z awansu do europejskich pucharów?

Zakończona wczoraj 26. kolejka piłkarskiej ekstraklasy rozgrywana w środku tygodnia przyniosła sporo emocji. Najbardziej dały o sobie znać zespoły zajmujące ostatnie miejsca w tabeli, przed którymi zacięta walka o utrzymanie. W czołówce na pierwszy plan znów wysunęła się Legia Warszawa, która jest na najlepszej drodze do wywalczenia kolejnego tytułu Mistrza Polski.

Ligowe być albo nie być

Na szczególną uwagę zasługuje zespół Podbeskidzia Bielsko – Biała, który w potyczce z walczącym o czwarte miejsce Śląskiem Wrocław był bardzo bliski zdobycia, cennych w kontekście swojego utrzymania, trzech punktów. Mimo prowadzenia w meczu na dziesięć minut przed końcem, piłkarze Roberta Kasperczyka nie byli w stanie dowieźć wyniku do końca. Góralom nie można było jednak odmówić waleczności oraz dobrej gry ofensywnej.

 

 

Niestety to wciąż zbyt mało, by myśleć o pozostaniu na najwyższym szczeblu rozgrywek na  kolejny sezon. Na chwilę obecną Podbeskidzie ma tyle samo punktów co Stal Mielec, ale zawodnicy klubu z Podkarpacia mają do rozegrania jeszcze jeden zaległy mecz, co sytuuje bielszczan w niekorzystnym położeniu, a tym samym widmo spadku staje się coraz bardziej realne. Dość powiedzieć, że Górale nie mają na swoim koncie ani jednego wyjazdowego zwycięstwa oraz przewodzą w niechlubnej statystyce największej liczby porażek – mają ich aż 15.

Pewna utrzymania nie może być także Cracovia, której największą bolączką w ostatnim czasie jest przede wszystkim brak skuteczności. Zespół Michała Probierza dość nieoczekiwanie zdołał jednak urwać punkt Legionistom w Warszawie i zatrzymać ich marsz po kolejne mistrzowskie trofeum. Zmiana bramkarza oraz postawienie na grę defensywną w zespole z Krakowa okazało się kluczowe dla przebiegu spotkania. Dzięki remisowi w meczu przy Łazienkowskiej oraz zwycięstwu nad Wisłą Płock, Pasy zwiększyły swoje szanse na pozostanie w lidze, ale wciąż muszą mieć się na baczności, gdyż od ostatniego miejsca dzieli ich sześć punktów. W podobnej sytuacji są piłkarze Wisły Płock, którzy pod wodzą nowego szkoleniowca zdołali zremisowali w weekend z Jagiellonią oraz zaliczyli porażkę w ostatnim meczu ze wspomnianą Cracovią, do której tracą punkt.

Comeback Portowców

Potknięcia warszawskiej Legii w ostatnich meczach (dwa bezbramkowe remisy) sprawiły, że do gry ponownie wróciła Pogoń Szczecin. Portowcy podnieśli się po porażce z podopiecznymi Czesława Michniewicza, której doznali na początku kwietnia. Od tego czasu wygrali trzy mecze bez straty bramki i zmniejszyli stratę do Legionistów z dziesięciu na trzy punkty. Wczorajsza potyczka przyniosła z Piastem przyniosła Legii trzy punkty, a zatem jej przewaga znów wzrosła do sześciu oczek. Walka o mistrzostwo wciąż pozostaje jednak otwarta, a emocji w końcówce sezonu nie powinno zabraknąć.

 

 

Zmiany, zmiany, zmiany…

Dotychczas szkoleniowców zmieniło 9 na 16 klubów. Z uwagi na to, że tylko w tym sezonie z ligi spada jeden zespół, nie ma podziału na grupę mistrzowską i spadkową oraz do rozegrania jest 30 kolejek wydawało się, że prezesi klubów obdarzą trenerów nieco większym zaufaniem i pozwolą w spokoju budować drużynę według autorskiego pomysłu każdego ze szkoleniowców. Tymczasem w Ekstraklasie poza wyjątkami w postaci Marka Papszuna (Raków Częstochowa), czy też Marcina Brosza (Górnik Zabrze) już dawno przestało funkcjonować pojęcie trenera na lata.

Ostatni weekend przyniósł debiuty na ławce trenerskiej aż w trzech klubach. Po tym jak Lech Poznań pożegnał Dariusza Żurawia, zarząd klubu zdecydował się zatrudnić na jego miejsce powracającego do Ekstraklasy po blisko czterech latach, Macieja Skorżę. Debiut nie przyniósł mu zwycięstwa (Kolejorz przegrał z pretendentem do gry w europejskich pucharach, Rakowem Częstochowa 1:3), ale już kolejna potyczka z Lechią Gdańsk zakończyła się zwycięstwem 3:0.

O ile zmiany w Lechu można się było spodziewać, o tyle zwolnienie Radosława Sobolewskiego z Wisły Płock okazało się sporym zaskoczeniem. Tym bardziej, że kilka dni wcześniej trener Nafciarzy zadeklarował, iż po sezonie przestanie pełnić w Płocku obowiązki trenera. Zarząd klubu postanowił jednak nie czekać, a zwolnienie Sobolewskiego argumentował tym, że ten nie był już w stanie dać drużynie nowego impulsu. Co więcej, fakt, że piłkarze ostatni mecz pod jego wodzą wygrali w lutym (zwycięstwo 1:0 nad Lechem Poznań) także nie przemawiał na jego korzyść.

Byłego reprezentanta Polski na stanowisku zastąpił Maciej Bartoszek, który związał się z Wisłą Płock nietypowym kontraktem. Umowa Bartoszka ma obowiązywać tylko do końca tego sezonu. Z doniesień wynika, że później drużynę ma przejąć były selekcjoner reprezentacji – Jerzy Brzęczek, który pracował w Płocku w sezonie 2017/18, kiedy to zespół znalazł się na 5. miejscu w tabeli. Warunkiem zatrudnienia Brzęczka jest utrzymanie drużyny w Ekstraklasie. Kontrakt z Maciejem Bartoszkiem budzi kontrowersje, gdyż taki sposób traktowania szkoleniowca jest co najmniej dziwny i absurdalny. Pytanie czy w razie spadku płocczan były trener Korony Kielce pozostanie na stanowisku.

 

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Post udostępniony przez Wisła Płock (@wislaplocksa)

 

Nieoczekiwana zmiana zaszła też w szeregach Stali Mielec. Leszek Ojrzyński pożegnał się z klubem w dość niezrozumiałych dla niego samego okolicznościach. przejął zespół w listopadzie i miał za zadanie utrzymać zespół. Co prawda wygrał tylko 3 z 15 spotkań, ale porażkę odniósł tylko w 5 meczach. W miejsce Ojrzyńskiego zatrudniono 72-letniego Włodzimierza Gąsiora, który jest już trzecim trenerem Stali w aktualnych rozgrywkach.

Walka o Europę

Pretendentów do gry w europejskich pucharach jest w tym sezonie kilku, a ścisk w tabeli pomiędzy czwartym a ósmym zespołem na tyle duży, że sprawa gry w Lidze Europy jest wciąż otwarta. W dodatku, jeśli Raków Częstochowa pokona w finale Pucharu Polski Arkę Gdynię, awans możliwy będzie także z czwartego miejsca. Po niemrawej jesieni, efektywniej grać zaczął Piast Gliwice oraz Lechia Gdańsk. Coraz lepiej wygląda też Śląsk Wrocław i Zagłębie Lubin. Chętnych jest wielu, a wykluczyć nie można przecież Warty Poznań, która początkowo skazywana na pożarcie ani myśli spuszczać z tonu. Przed sezonem chyba nikt nie postawiłby na to, że piłkarze Piotra Tworka będą w tabeli znajdować się wyżej od Lecha Poznań.

 

 

Trudno przewidzieć jakie rozstrzygnięcia przyniosą najbliższe spotkania, bowiem w Ekstraklasie niejednokrotnie dzieją się rzeczy niebywałe i nieoczywiste. Jedno jest pewne – walka toczyć się będzie do ostatniego gwizdka. Końcówka sezonu to zawsze walka do upadłego klubów z dołu tabeli o ligowy byt oraz wyścig o mistrzostwo kraju, który w tym sezonie może być naprawdę interesujący.


Autor: Gabriela Koziara

Zdjęcie: Instagram

 

Gabriela Koziara

Pasjonatka sportu, w szczególności biegów narciarskich oraz piłki nożnej. Od dziecka wierna fanka Justyny Kowalczyk. Od kilku lat dumna kibicka Bruk-Bet Termaliki Nieciecza. :) Sportowiec amator.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *