Historia wzlotów i upadków – co dalej z Borysem Mańkowskim?

Jedenastą porażką w karierze nowy rok otworzył Borys Mańkowski. Walka z Valeriu Mirceą była tym samym trzecią z rzędu, w której musiał uznać wyższość rywala. Czy jedna z największych gwiazd w historii KSW zdoła jeszcze wrócić na szczyt?

Historia „uśmiecha się” do Borysa

Sytuacja, gdy „Diabeł Tasmański” zaliczał serię co najmniej trzech niepowodzeń z rzędu, zdarzyła się już trzykrotnie. Pierwsza z nich zaczęła się 6 grudnia 2009 roku, gdy podczas gali MMA Challangers 2 został poddany przez Marcina Helda w pierwszej rundzie. Po tym starciu przegrał jeszcze kolejne trzy, a na zwycięstwo musiał czekać aż do 17 kwietnia 2011 roku. Tego dnia miała miejsce gala Quest Arena 2, a Borys okazał się lepszym zawodnikiem od Wiktora Sobczyka, wygrywając jednogłośnie na punkty. W następnych dwunastu potyczkach przegrał tylko raz, z Aslambekiem Saidovem, któremu zdołał się zrewanżować po dwóch latach.

27 maja 2017 roku stanął przed największym wyzwaniem w swojej karierze – rywalem Mamed Khalidov w walce wieczoru na największej dotychczasowej gali w historii europejskiego MMA (KSW 39: Colosseum, które odbyło się na Stadionie Narodowym w Warszawie). Mańkowski do pojedynku wychodził jako mistrz wagi półśredniej, natomiast Khalidov w tym czasie dzierżył tytuł najlepszego zawodnika wagi średniej. Poznaniak przegrał przez decyzję sędziów, jednak zostawił w klatce serce, dając nam jedną z najlepszych walk w KSW.

Następną porażkę zaliczył 7 miesięcy później z Roberto Soldiciem, tracąc tym samym pas mistrzowski. Po ponad roku nieobecności wrócił do klatki, stając naprzeciwko Normana Parke. Po raz kolejny zobaczyliśmy fenomenalne show, pojedynek został określony mianem walki wieczoru, jednak nie starczyło to, by pokonać zawodnika z Irlandii Północnej.

9 listopada 2019 roku nastąpiło przełamanie. Na gali KSW 51 w Chorwacji, poddał duszeniem anakondą Vaso Bakocevica już po trzech minutach potyczki. Następnie wygrał z Marcinem Wrzoskiem oraz Arturem Sowińskim, zwiększając liczbę zwycięstw z rzędu do trzech.

Rozłąka z oktagonem KSW trwała ponad rok. Spowodowana była ona operacją więzadła w kolanie, która wykluczyła go z walk w formule MMA w 2021 roku. Borys zaskoczył wszystkich w sierpniu, gdy to na konferencji gali FAME 11 ogłoszono rewanżowe starcie z Normanem Parke. Tym razem, ze względu na kontuzję Mańkowskiego, pojedynek miał odbyć się w boksie, z jedną, piętnastominutową rundą. Reprezentant „Czerwonego Smoka” wykorzystał okazję, zwyciężając na punkty.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez FAME MMA (@famemmatv)

Miało być tak pięknie…

Po odejściu do UFC klubowego kolegi Mańkowskiego, Mateusza Gamrota, waga lekka pozostawała bez mistrza. Jako pretendentów do tytułu wyznaczono właśnie Poznaniaka oraz Mariana ZiołkówskiegoKSW 66, 15 stycznia 2022 roku, Szczecin. Starcie potrwało pełen dystans, walka była bardzo równa, jednak po raz kolejny w karierze Borysowi zabrakło szczęścia. 48-47 u każdego sędziego punktowego i to „Golden Boy” został nowym królem kategorii do 70 kilogramów.

W czerwcu ubiegłego roku Borys Mańkowski przywitał w wadze lekkiej Daniela Torresa, który wcześniej utracił pas wagi piórkowej na rzecz Salahdine Parnassa. Będę monotonny, ale historia powtarza się po raz kolejny – przewalczone pełne trzy rundy, emocjonujące, wyrównane starcie i przegrana na punkty. Mogłoby się wydawać, że sędziowie nie przepadają za „Diabłem Tasmańskim”, aczkolwiek wiemy, że zostawianie decyzji w ich rękach wiąże się ze sporym ryzykiem.

Nowy rok miał być swego rodzaju odbudowaniem. Na rywala wybrano Valeriu Mirceę, legitymującego się rekordem 27 wygranych i 8 porażek. W klatce KSW natomiast zawalczył dwa razy, w debiucie przegrywając z Romanem Szymańskim, by potem odwrócić kartę i pokonać Gracjana Szadzińskiego. Mołdawianin nie był faworytem nadchodzącego starcia, a kursy bukmacherskie na jego zwycięstwo znacznie przekraczały 3,00. W tym samym czasie przy nazwisku Mańkowskiego u bukmacherów widzieliśmy wartość ok. 1,20. Jak to mawiają w środowisku – „pewniaczek”. I jak wiemy, te „pewniaczki” najbardziej lubią zaskakiwać.

Ostatnia porażka przed czasem – 6 lat temu z Roberto Soldiciem. Porażka przez bezpośredni, czysty nokaut – taka sytuacja nie miała miejsca. Niestety, właśnie do momentu potyczki z Mirceą. Pod koniec pierwszej rundy Valeriu fenomenalnie trafia kolanem z wyskoku w głowę, a Polak pada niczym rażony prądem na matę, gdzie Mołdawianin kończy dzieło mocnymi ciosami. Szok, jaki malował się na twarzy Mateusza Gamrota, będącego w narożniku swojego przyjaciela, doskonale odzwierciedla rozmiar niespodzianki, jaka właśnie wydarzyła się na naszych oczach.

Jak „Feniks z popiołów”?

W październiku Borys Mańkowski będzie kończył 34 lata. Pierwsza seria porażek może zostać usprawiedliwiona szaleństwem, jakie niosą za sobą początki, a także faktem, iż w tamtych czasach pojedynki toczone były ze znacznie większą częstotliwością, niż wygląda to obecnie. Druga seria to nazwiska KhalidovSoldićParke. Umówmy się — wielu zawodników dałoby się przysłowiowo „pokroić” za choćby szansę stanięcia z którymś z nich w klatce. Natomiast obecnie trwająca passa niestety nie posiada wytłumaczenia. O ile walka z Marianem Ziółkowskim faktycznie należała do tych z serii poważnych wyzwań, o tyle następne pojedynki były jak najbardziej zestawieniami do wygrania. Nie umniejszając Torresowi oraz Mircei – jest to jednak tendencja spadkowa względem klasy poprzednich rywali.

Internauci w komentarzach po walce zaczęli sugerować, by Mańkowski odpuścił sobie zawodowe MMA i dołączył do profesjonalnych zawodników zbijających fortunę we freak fightach. Jak wiemy, z tym zapewne nie byłoby problemu, patrząc choćby na dobre relacje z FAME, jednakże sam zainteresowany wypowiedział się na temat swojej przyszłości, dodając post na Instagramie.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Borys Mańkowski (@mankowski.borys)

Więc to nie koniec. Cytując wypowiedź reprezentanta „Czerwonego smoka przed walką dla Viaplay: „Borysek jeszcze tutaj jest, i walczy!

 


Autor: Patryk Bartłomiejczyk

Zdjęcie: Instagram

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *