Morderca nieuchwytny, lecz szyfr złamany

„Jak to mówią, gdzie diabeł nie może, tam babę pośle — a gdzie nie może FBI, tam wkraczają obywatele. Na przykład programista z USA, matematyk z Australii i pracownik logistyki magazynowej z Belgii. Takiemu właśnie trzyosobowemu zespołowi amatorów, jak donosi Federalne Biuro Śledcze, udało się złamać szyfr wiadomości wysłanej w listopadzie 1969 r. do The San Francisco Chronicle przez seryjnego mordercę o pseudonimie „Zodiak”.

Jeśli, tak jak ja, spędzacie czasy pandemii, oglądając po nocach dokumenty o najsłynniejszych amerykańskich zabójcach, to postać ta jest wam, z pewnością, znana. Pozwolę sobie jednak przybliżyć historię przestępcy, który sterroryzował swego czasu nie tylko całą północną Kalifornię, a wręcz cały kraj, a w wielu Amerykanach przerażenie budzi nawet dziś, po ponad pół wieku.

Zodiak dokonywał swoich zbrodni na przełomie lat 60. i 70. XX wieku, w San Francisco i jego okolicach.s najpewniej od nazwy szwajcarskiej firmy zegarmistrzowskiej, której symbolem się podpisywał. Dokonywał swoich  Pomimo dekad poszukiwań, w które zaangażowane zostały organy ścigania w całym kraju, nie został nigdy schwytany. Przypisuje mu się co najmniej pięć morderstw, mających dokonać się w 1968 i 1969 roku, jednak on sam przyznaje się do zamordowania 37 osób; dwóm osobom zaś udało się przeżyć atak. Prędko zyskał przydomek „mordercy zakochanych”, jako że jego ofiarami stały się głównie młode pary — na czele z dwójką licealistów, pierwszą jego zbrodnią. Udało się wytypować kilku podejrzanych, na czele z Arthurem Leigh Allenem, jednak ostatecznie nie zostały postawione żadne zarzuty.

Sprawę skomplikowały zaniedbania popełnione w czasie śledztwa — rozmazanie odcisku palca przez policyjnego technika czy też błędne sprofilowanie jako osoby ciemnoskórej. Natrafiono także na szereg mylących tropów i fałszywych zgłoszeń, napływających  do departament San Franncisco z przeróżnych stron, w których coraz to nowe osoby podawały się za Zodiaka lub jego potomków. W kwietniu 2004 roku status śledztwa zmieniony został na „nieaktywne”, jednak po trzech latach policja powróciła do sprawy i bada ją po dziś dzień, bezskutecznie. Zodiak stał się inspiracją dla wielu tekstów kultury, między filmu „Zodiac” Davida Finchera z 2007 r. Z pewnością główny zainteresowany nie narzekał na uzyskany rozgłos, jako że zdawał się czerpać przyjemność z grania na nosie funkcjonariuszom, dzwoniąc do nich z budek telefonicznych i wysyłając pocztą fragmenty dowodów oraz szczegóły z miejsca zbrodni.

Był także pierwszym mordercą, który do osiągnięcia swoich celów wykorzystywał media, przesyłając redakcjom gazet zagadkowe, zaszyfrowane listy, wraz z groźbą, że jeśli ich nie opublikują, będzie on zabijać dalej, więcej i brutalniej. Niedługo po zamieszczeniu zakodowanych wiadomości w kilku miejscowych pismach, na policję zgłosił się kalifornijski nauczyciel, który, wraz z żoną, zdołał rozszyfrować jedną z wiadomości. W niej Zodiak przyznawał się do przyjemności, jaką sprawia mu zabijanie, jednak nie udzielał żadnych wskazówek dotyczących własnej tożsamości.W listopadzie 1969 roku morderca wysłał list do The San Francisco Chronicle, zawierający nową zagadkę. Kryptogram użyty w wiadomości okrzyknięto mianem Z-340, lub też po prostu 340, od liczby znaków, które się na niego składały. Przez pół wieku kryptolodzy pracowali nad złamaniem szyfru, a laboratorium FBI rozkładało bezradnie ręce. Sprawa od dekad intrygowała także rzesze domorosłych detektywów, zbierających i publikujących fakty i analizy na wielu forach poświęconych zabójcy. Zdawało się, że to sytuacja bez wyjścia.

Jeśli jednak zeszły rok nauczył nas czegokolwiek, to tego, że zdarzyć się może wszystko — musicie mi więc uwierzyć na słowo, gdy powiem, że informacja o złamaniu kodu nie zaskoczyła mnie tak, jak, być może, powinna. A jednak jest ona zaskakująca i ważna — wiele wskazuje na to, że Zodiak jest dziś albo niedołężnym starcem, albo zupełnie opuścił już ziemski padół, jednak ostateczne rozwiązanie sprawy byłoby niezwykle istotne dla bliskich ofiar, a także skompromitowanych funkcjonariuszy, z których tak okrutnie zakpił tyle lat temu morderca.

Odszyfrowanie listu stało się możliwe dopiero, gdy do akcji wkroczył prawdziwy zespół do zadań specjalnych: matematyk, programista i informatyk, z trzech różnych kontynentów. Oni sami, jak mówią, z mniejszym lub większym zaangażowaniem badali sprawę od 2006 roku. Do tego przyczynić się miały głównie poświęcone Zodiakowi książki Roberta Graysmitha oraz wspomniany film o scenariuszu na ich podstawie. Łamacze kodu przyznają, że „mieli trochę szczęścia”, co zdaje się być niezwykle skromnym przyznaniem do osiągnięcia, które przez pół wieku pozostawało poza zasięgiem specjalnych superkomputerów, ekspertów i rządowych agencji szpiegowskich.

Sam Blake, matematyk z Uniwersytetu w Melbourne, długo studiował kod 408, użyty w poprzednich listach wysłanych przez zabójcę do prasy. Ten zaś jednak, jak zapewnia, był znacznie prostszym szyfrem, gdy tylko odkryje się prawidłowy kierunek jego odczytu. W zeszłym roku Blake zdecydował się sięgnąć po kod 340, do czego, jak mówi, zmobilizowała go kwarantanna (pisząc to, trochę mi głupio, że jeszcze nie dokonałam żadnego przełomowego odkrycia, a to już trzeci lockdown). Próbując rozpracować szyfr, natknął się na treści publikowane Davida Oranchaka, inżyniera programowania z Wirginii. Ten zaś od lat zajmował się sprawą Zodiaka, dzieląc się efektami swoich prac na stronie ZodiacKillerCiphers.com oraz swoim kanale na YouTube, w ramach serii „Let’s Crack Zodiac”. Sam mówi o sobie, że jest specjalistą od programowania, zajmującym się „okropnymi rzeczami” — komputerami, kryptografią, obliczeniami ewolucyjnymi i sztuczną inteligencją. Blake skontaktował się więc z Oranchakiem i przez rok — mimo że po dwóch stronach świata – pracowali wspólnie nad szyfrem, próbując  w tym czasie ponad 650 000 różnych kombinacji, z których żadna nie okazała się prawidłowa.

W końcu udało im się jednak dostrzec pewną symetrię w ułożeniu kodu, co zaś — kilkadziesiąt tysięcy kombinacji później — zaczęło doprowadzać ich do coraz to kolejnych fragmentów rozwiązania, składających się powoli w całość. 5 grudnia mieli złamanych dziewięć pierwszych wierszy, co już daje się być ogromnym sukcesem, jednak, jak przekonują, była to zaledwie najłatwiejsza część — dziewięć kolejnych miało stanowić prawdziwe wyzwanie. Na pomoc przyszedł im Jarl Van Eycke, programista, pracujący w belgijskiej firmie logistycznej. On opracował zaś specjalny program kryptologiczny AZdecrypt, dzięki któremu możliwe było odczytanie dalszej części wiadomości. Panowie nie tylko zawstydzili Zodiaka, łamiąc jego kod; zrobili coś więcej — z radością nauczyciela odbierającego od ucznia kartkówkę, znaleźli i wytknęli twórcy pomyłkę w zapisie (a pomylić się w wymyślonym przez siebie samego kodzie, to trzeba umieć). Jak przyznają jednak, to właśnie ten błąd utrudnić mógł dotychczasowe prace nad złamaniem szyfru, jako że Zodiak zupełnie zaburzył symetrię, nieprawidłowo przesuwając jeden z symboli.

Treść wiadomości okazała się brzmieć tak: „Mam nadzieję, że dobrze się bawicie, próbując mnie złapać. To nie ja byłem w programie telewizyjnym, co daje mi punkt. Nie boję się komory gazowej, bo dzięki temu szybciej trafię do raju. Teraz mam wystarczająco dużo niewolników, którzy dla mnie pracują. Inni nie będą mieli nic, gdy osiągną raj i dlatego boją się śmierci. Ja się nie boję, bo wiem, że moje nowe życie będzie łatwe w rajskiej śmierci”. Fragment dotyczący programu telewizyjnego i komory gazowej odnosi się zaś do sytuacji mającej miejsce na miesiąc przed przysłaniem listu. Wówczas, podczas emisji jednego z programów telewizyjnych, na linię zadzwonił mężczyzna podający się za Zodiaka, mówiący, że potrzebuje pomocy bo „nie chce iść do komory gazowej”. W słowie „raj”, po angielsku „paradise”, Zodiak popełnił błąd ortograficzny, dwukrotnie kodując „c” zamiast „s”.

Zespół o efektach swoich wysiłków poinformował Federalne Biuro Śledcze, które zweryfikowało ich rozwiązanie. 11 grudnia wystosowało oświadczenie, informując opinię publiczną o złamaniu kodu, jednak odmawiając udzielania dalszych komentarzy. Bo i co mogłoby powiedzieć FBI, dowiedziawszy się, że rozwikłanie sprawy, która spędzała im sen z powiek przez ostatnie 51 lat, przypadło w udziale trzem informatykom, nakłonionym do tego przez realia pandemicznego siedzenia w domu?

To jednak nie koniec. Wbrew oczekiwaniom badaczy-amatorów, a pewnie i reszty kraju, treść odszyfrowanej wiadomości nie przybliżyła nas do poznania tożsamości Zodiaka. Wciąż pozostają jeszcze dwa nierozwiązane kody, z których jeden ma ujawniać nazwisko mordercy. Są one jednak dużo krótsze, co utrudnia ich złamanie, jako że propozycji ich rozwiązania są potencjalnie miliony. Blake, Oranchak i Eycke deklarują jednak gotowość do dalszych prac, które dedykują ofiarom morderstw Zodiaka i ich rodzinom. Jako że lockdown, zdaje się, jeszcze chwilę potrwa, zaryzykuję stwierdzenie, że zespół będzie mieć trochę czasu by znów dokonać czegoś niemożliwego i rozwiązać zagadkę „mordercy-geniusza”. A więc, Zodiaku, kimkolwiek jesteś i jeśli jeszcze żyjesz, możesz zacząć się już bać! Tamto pół wieku wysiłków kryptologów, federalnych śledczych, szpiegów i funkcjonariuszy organów ścigania to była zaledwie rozgrzewka! Teraz do akcji wkroczyli profesjonaliści.

Aby dowiedzieć się więcej o procesie rozszyfrowywania kodu 340, polecam filmik Davida Oranchaka:


 

Autor: Barbara Balicka

Zdjęcia:

nytimes.com —Eric Risberg/Associated Press,

thenewdaily.com.au,

zodiackillerfacts.com

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *