Niech zapłoną stosy! – kilka słów o „Czarownicach”
Wiedźmy przejmują popkulturę. Opanowują kino, literaturę, muzykę, a teraz sięgają po teatr – ostatni bastion kultury. Dlaczego? Czasem trzeba polecieć, bo nie można już wytrzymać na ziemi – tłumaczą się bohaterki spektaklu Czarownice. Można ruszyć za nimi na sabat, nie wstając z fotela.
Czarownice to spektakl teatru Układ Formalny w reżyserii Karoliny Kowalczyk na podstawie tekstu Magdy Drab. Podczas pandemii dramatopisarka nie próżnuje. W ostatnich tygodniach można spotkać się z jej twórczością m.in. oglądając serial teatralny 5.0 w wykonaniu Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy. Transmisja Czarownic odbyła się 7 lutego. Spektakl streamingowany był za pośrednictwem Facebooka. Wideorejestracja miała swoje mankamenty. Cichsze kwestie wymykały się uszom, jednak jej ogromnym atutem była ogólnodostępność.
Czego można było być świadkiem? Z mroku wyłaniają się trzy kobiety. Wiją się zmysłowo, zarzucają włosami i z miejsca oświadczają, że są czarownicami. Co ciekawe, spotykają się na gruncie na wskroś współczesnym, bo w salonie piękności. W nim odnajdują wsparcie i poczucie siostrzeństwa.
Trzy czarownice pozostające bez nadziei postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce – te słowa rozpoczynają rytuał przejścia. Desperackie życzenie sprowadza na scenę demoniczną skrzypaczkę, która, niczym bogini Hekate, towarzyszy kobietom w przemianie. Postawione przed sądem, przyznają się do winy, a nawet postulują: Proszę mnie spalić i podpisać: Czarownica Szczególnie Niebezpieczna.
W rolę czarownic wcielają się Wiktoria Czubaszek, Paulina Mikuśkiewicz i Olga Żmuda. Mamy do czynienia z archetypem Kobiety Sukcesu, Matki Polki i Wyklętej Akuszerki. Swoje historie opowiadają w sposób przekonujący, a z postaci tworzą zapadajace w pamięć indywidua. Na szczególne wyróżnienie zasługuje muzyka Klary Wojtkowskiej. Skrzypaczka, pomimo braku formalnej roli, na scenie przeistacza się w czwartą czarownicę, a jej aranżacje przywodzą na myśl soundtrack z Wiedźmina. Spektakl nie oddziaływałby na widza tak samo, gdyby nie choreografia Piotra Mateusza Wacha. Ruch sceniczny odgrywa niebagatelną rolę w budowaniu atmosfery obrzędowości i tajemnicy.
Na scenie trzy bohaterki rozważają, kim jest współczesna wiedźma. Poruszane są tematy m.in. wolności, samotności i wypełniania ról społecznych. Kobieta-czarownica przedstawiona jest jako przeciwieństwo społecznie pożądanego wzorca cichości, wyrozumiałości i potulności. Głupia, ale dobra to skarb – pada ze sceny. Następuje również konfrontacja mitu Matki Polki z rzeczywistością, na której tle wypada mało heroicznie. W feministycznym przekazie nie ma miejsca na półśrodki. W końcu, jak dowiadujemy się ze sztuki, Litości i empatii w ludziach dla świra nie ma, tym bardziej dla czarownicy. Spektakl utrzymuje tempo, monologi czarownic hipnotyzują, jednak jego mankamentem jest końcówka. Ostatnie fragmenty wydają się dłużyć, a bohaterki powtarzają kwestie zasłyszane przez widza na początku.
Na razie spektakl był jednorazowym wydarzeniem streamingowanym online, jednak pozostaje mieć nadzieję, że, pozytywnie przyjęty, będzie można zobaczyć Czarownice także na żywo.
Autor: Kaja Folga
Zdjęcie: Facebook