Pada śnieg – zanikający symbol lepszego jutra

Kiedy mamy do czynienia z jakąś bezużyteczną informacją, mówimy, że obchodzi nas ona jak zeszłoroczny śnieg. Dla dzieci śnieg jest symbolem wejścia w inny świat, dosadnym doznaniem obcowania z nowymi wrażeniami.

Wchodząc w okres dojrzewania, nie byłem osobą, która na widok białego puchu doznawała stanów wysokiej ekstazy. Zamiast cieszyć się z możliwości ulepienia kilku niezbyt estetycznych kul, bardziej przypominających ludzika Michelin po przejściach, niż pokaźnego bałwana z krwi i kości, irytowałem się na samą myśl o tym, że na dniach droga do szkoły stanie się błotnistą sztuką przetrwania, a trawniki pozostaną wyposażone w pamiątki po pupilach, które nagminnie potrzebowały zimowego spaceru. Początek 2021 roku został oprawiony właśnie w śnieżną aurę, a moje nastawienie w kwestii jej odbierania diametralnie się zmieniło.

W czasach, kiedy noszenie maski stało się chlebem powszednim, dobrze jest wrócić do wspomnień, kiedy świat był nieco mniej skomplikowany, i to właśnie śnieg znacząco pozwolił chociaż na chwilę zapomnieć o obecnych realiach. Można by wręcz powiedzieć, że stał się szczepionką na wirusa, w której ludzie nie są kategoryzowani w aspekcie jej przyjmowania i nikt spoza kolejki nie doświadczy jej działania wcześniej, niż powinien. Może pojawienie się tego tak rzadkiego zjawiska, akurat po zakupie nowych kalendarzy, wcale nie jest przypadkiem? Może Bóg postanowił chwilowo zmienić teksturę świata, aby zaopatrzyć naszą społeczność w pokłady nadziei na lepsze jutro. Czy jesteśmy świadkami nowego startu? Reset systemu i BUM – tabula rasa. Odpowiedź na to pytanie pozostanie nieznana jak finalne losy rodziny Soprano, ale odkopując sanki z piwnicy, niezbyt zależało mi na rozwiązaniu tej zagadki. Wolałem stać się masochistą, bo przecież ból dolnego krańca pleców jest odzwierciedleniem kuligu, zwłaszcza, kiedy kierowca lokomotywy uczy się driftowania na zlodowaciałym terenie. Nie miało to jednak znaczenia.

Im bardziej oddalamy się od lat naszej młodości, tym bardziej za nią tęsknimy. Widząc radość, spowodowaną tak, wydawać by się mogło, infantylną aktywnością (dla biernego obserwatora była zapewne wręcz nie na miejscu), czułem, jakbyśmy zamienili się w obsadę filmu „7 uczuć”, odgrywając dziecięce role z najszczerszym entuzjazmem. Nie była to jednak kwestia naszego kunsztu aktorskiego, albowiem takowy nie istnieje. Mówiąc językiem z „Ferdydurke”, upupiliśmy się na własne życzenie, dzięki czemu jeszcze bardziej się do siebie zbliżyliśmy – nie tylko za sprawą holowniczej liny, podpiętej do samochodu.

Nie byłbym sobą, gdybym nie spojrzał na całą sytuację przez pryzmat w połowie pustej szklanki. Kto wie, czy nie był to jeden z naszych ostatnich, porządnych opadów śniegu? Starsi ludzie mówią, że to dzieci są wyznacznikiem szybkości przepływu czasu. Być może śnieg będzie dla nich mglistym wspomnieniem, bądź imitacją prezentowaną na zdjęciach w albumie rodzinnym. O tym, dlaczego taka wizja ma rację bytu, w telewizji nie dowiemy się za wiele – przecież liczy się tu i teraz. Taką wiedzę musimy „odśnieżyć” na własną rękę. Mamy wpływ na wzrost temperatury, ale możemy również sprawić, aby chociaż o odrobinę wzrosło prawdopodobieństwo uratowania śniegu i dłuższego życia w nieco bardziej przyjaznych warunkach. Jeśli ktoś nie ustalił noworocznych postanowień, to voila.


Autor: Miłosz Szade

Zdjęcie: Serge Melki

Miłosz Szade

Pochodzę z wielkopolski, a obecnie studiuję i pracuję we Wrocławiu. Wymarzona praca? Oczywiście Dunder Mifflin Papier Company. Sport jest moim głównym źródłem zainteresowań i to jemu zamierzam poświęcać jak najwięcej czasu. Jestem również otwarty na wszelakie teksty kultury, zwłaszcza te z udziałem Toma Hanksa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *