Na słowa marihuana mało kto dziś krzyczy ,,narkotyk!”- wywiad z Jarosławem Stadnikiem

O marihuanie, jej wadach, zaletach, burzliwej drodze, którą przeszła, i nieśmiało o sobie samym opowiada Jarosław Stadnik – popularyzator medycznej marihuany, aktywista, właściciel firmy BioHemp oraz GlinoDom, dziennikarz piszący dla portalu Medyczna Marihuana i konopie.info, prezes zarządu stowarzyszenia ekologiczno-kulturalnego Freedom.

Szybka anegdota. 2017 rok, byłam wówczas w pierwszej liceum. Na wycieczce we Wrocławiu kupiłam serum do twarzy, z olejkiem konopnym, w sklepie z ekologicznymi produktami. Gdy moja mama zobaczyła fiolkę z dużym liściem marihuany na opakowaniu, zrobiła wielkie oczy i spytała, co to za narkotyki. W Polsce wiedza na temat medycznych właściwości konopi rośnie, ale nadal jest ograniczona. Jakie są Twoje spostrzeżenia w tej kwestii?

Definiowanie marihuany zmieniło się na przestrzeni lat w publicznej świadomości. Kiedyś uważana wyłącznie za narkotyk, dziś z powodzeniem jest stosowana jako surowiec farmaceutyczny. Jednak konopie nadal są przez dużą część społeczeństwa postrzegane wyłącznie jako używka, niosąca ze sobą narkomanię, uzależnienie, szaleństwo…Około stu lat temu konopie zostały wpisane przez Organizację Narodów Zjednoczonych do rejestru twardych narkotyków, na równi z heroiną, kokainą… Dopiero pod koniec 2020 roku ONZ wykreśliło konopie z tej listy. Sto lat trwała więc propaganda, nazywająca konopie indyjskie twardymi narkotykami, winiąc je za uzależnienie, manię, pomieszanie zmysłów. To kwestia bardziej globalna niż ogólnopolska. Dzięki legalizacji medycznej marihuany świadomość ludzi się zmienia, również w Polsce, ponieważ konopie indyjskie są dostępne na receptę od 2019 roku w polskich aptekach. Natomiast recepty może wypisać nawet lekarz pierwszego kontaktu na szereg dolegliwości m.in.: problemy z zasypianiem, depresję, stany lękowe, stany zapalne, bóle migrenowe i inne schorzenia.

Obecnie dynamicznie rozwija się moda na produkty konopne zawierające CBD – kannabidiol, substancję legalną, mającą niezwykłe właściwości prozdrowotne. Dzięki CBD zwiększyło się zainteresowanie konopiami przedsiębiorców, pacjentów, konsumentów. Po niemal 100 latach konopie przestają być utożsamiane z twardymi narkotykami, a stają się substancją prozdrowotną, wykorzystywaną w różnych gałęziach przemysłu, medycyny, rekreacji.

Po rozmowach z wieloma osobami mam wrażenie, że słowo marihuana budzi skojarzenia takie jak: haj, wizje (rodem z ,,Ricka i Mortiego”), czerwone oczy, hipisi, narkotyki. Stygmatyzacja marihuany występuje bardzo często. Na stronie medycznamarihuana.com przeczytałam, że CBD (w przeciwieństwie do THC) nie ma działania psychoaktywnego. Komisja Europejska wciąż debatuje, do jakiej kategorii zaliczyć kannabidiol: do ,,nowej żywności” czy do środków odurzających. Dlaczego nie sformułowano jeszcze jasnego stanowiska w tej kwestii?

Wbrew obiegowej opinii i działaniom marketingowym mało kto wie, że CBD, czyli kannabidiol, tak naprawdę również jest substancją psychoaktywną, jak THC, ale działa całkowicie inaczej. Z czego wynika ta sytuacja? Świat przez dłuższy czas nie był zainteresowany działaniem CBD. Nie poświęcono tej substancji wystarczającej liczby badań. Na tę chwilę wiemy, że kannabidiol działa antydepresyjnie, przeciwlękowo, uspokajająco, przeciwzapalnie, przeciwbólowo, ponadto obniża ciśnienie, a więc można powiedzieć, że wpływa na naszą psychikę, a co za tym idzie – jest psychoaktywne. CBD nie powoduje, jak THC, przysłowiowego ,,haju”. Nie zaburza naszej motoryki, nie wpływa na pamięć krótkotrwałą, a wręcz pozytywnie oddziałuje na zmysły, wyostrza je, pomaga w skupieniu, w pracy. Odbudowuje połączenia neuronowe, więc działa neuroprotekcyjnie. Ponadto tworzy nowe ścieżki neuronowe w mózgu, reguluje stany padaczkowe, ataki nerwicy, schizofrenii czy wspomaga terapię antynowotworową. W skrócie można powiedzieć, że CBD jest znacznie mniej psychoaktywne niż THC i posiada znacznie więcej prozdrowotnych właściwości.

Jak w tym wypadku rozumieć nieprecyzyjne stanowisko Komisji Europejskiej w sprawie marihuany?

Prace Komisji Europejskiej nadal trwają, ponieważ dzisiejsza medycyna nie zna odpowiedzi na wiele pytań dotyczących konopi. Nie wiemy dokładnie, jaka jest różnica bezpieczeństwa stosowania np. suszu o wartości pięciu procent CBD, a suszu o wartości dziewięćdziesięciu procent. W najbliższych latach zapewne ustanowione zostaną graniczne wartości dla obiegu ogólnego konopi na rynku Unii Europejskiej. Badań klinicznych w Polsce na temat CBD nie było. Kiedy takie się pojawią? Nie wiadomo. Jednak z powodu wzrostu zainteresowania CBD i jego zdrowotnymi właściwościami, należy spodziewać się, że badania wkrótce będą rozpoczęte.

Czym dziś objawia się zainteresowanie CBD?

Jednym z aktualnych przykładów mody na CBD może być niedawno wprowadzone na rynek polski piwo z CBD o sugestywnej nazwie ,,Buh”, którego inwestorami są, co ciekawe, Kuba Wojewódzki i Janusz Palikot. Jak ominęli problemy z Sanepidem, według którego żywność z CBD nie jest prawnie uregulowana, a więc powinna być niedostępna w sklepach? Na ile faktycznie w piwie znajduje się CBD, a na ile jest to ściema marketingowa? Tego nie wiem. Czas pokaże… Z drugiej strony w supermarketach od dawna mamy dostęp do konopnej herbaty, więc należy oczekiwać, że wkrótce World Health Organization oraz UE uregulują przepisy międzynarodowe. Biznes konopny to ogromna szansa na odbudowę gospodarki i spory zastrzyk gotówki do budżetu państwa.

Jesteś bacznym obserwatorem rynku konopnego. Twoim zdaniem, co się zmieni, kiedy Komisja Europejska zadecyduje, że CBD można zaliczyć do ,,nowej żywności”?

Sytuacja na pewno się zmieni. Podejrzewam, że w negatywny sposób, głównie dla małych przedsiębiorców konopnych. Zapewne nie będą oni w stanie spełnić wymogów Unii Europejskiej i kryteriów ,,nowej żywności”, co przełoży się na ograniczenie rynku konopnego wyłączne do wielkich graczy. Najprawdopodobniej konopie będą stopniowo uwalniane. Przykładem są Stany Zjednoczone, gdzie coraz więcej regionów zalegalizowało marihuanę.

A Polska?

Polska będzie powoli szła w kierunku Zachodu, opierając swoje decyzje na relacji z USA i wzorując się na nich, przez wzgląd na politykę międzynarodową. Niezależnie od panującej partii po pięciu, może dziesięciu latach nastąpi przynajmniej depenalizacja posiadania małych ilości marihuany na własny użytek. Jednym z ciekawych przykładów zmiany podejścia policji i prokuratury w egzekwowaniu polskiego prawa jest opublikowany na naszym blogu (biohemp.pl/blog/) artykuł o opiekunie niepełnosprawnego syna – panu Macieju, który został zatrzymany przez policję za uprawę, na użytek syna i własny, pięciu krzaków konopi indyjskich. O dziwo: prokuratura wnioskowała o umorzenie sprawy ze względu na niską szkodliwość czynu. Kiedyś zdarzało się to niezwykle rzadko, teraz to coraz powszechniejsze. Ten fakt mnie cieszy, ponieważ, w mojej opinii, w Polsce każdy powinien mieć prawo do uprawy kilku krzaków konopi na własny użytek.

Z jakimi trudnościami spotykasz się w pracy popularyzatora marihuany w kraju nad Wisłą? Miałeś nieprzyjemności z tym związane?

Na przestrzeni ostatnich lat spotkałem się ze sporym niezrozumieniem ze strony rodziny i starszych osób, które wierząc, że konopie to narkotyki, były źle nastawione do całej tej sprawy. Obecnie zmieniło się to dzięki legalizacji medycznej marihuany w Polsce. Świadomość ludzi, nawet tych u władzy czy w służbach specjalnych, zmienia się małymi krokami. Na słowa medyczna marihuana mało kto dziś krzyczy ,,narkotyk!”.

Pamiętam kilka kampanii w szkole podstawowej, do której chodziłam. Na prezentacjach widniały slogany: od bucha do narkomana, od blanta do strzykawki. Dosadny komunikat serwowany nam od wczesnego dzieciństwa.

Przez sto lat byliśmy okłamywani, teraz trzeba to odkręcać – pokazać światu, że konopie nie takie straszne, jak je pokazywano. Przy ich zbyt częstym stosowaniu lub naużywaniu mają też strony negatywne, podobnie jak w przypadku nadużywania chociażby kawy, cukru, alkoholu. Wszystko dla ludzi, jednak z umiarem. Należy pamiętać, że konopie to naturalne stymulanty, które wpływają na układ nerwowy, więc trzeba z nimi uważać, aby tego układu nie ,,rozstroić”. Konopie mają nam pomagać, nie szkodzić.

Przyznaję, że przed wywiadem dogłębnie prześledziłam Cię na Facebooku. Masz bardzo bogatą biografię. Dziennikarz platformy medycznamarihuana.com i konopie.info.pl, właściciel firmy BioHemp i GlinoDom, prezes zarządu stowarzyszenia ekologiczno-kulturalnego Freedom. Co Cię motywuje – pasja, obsesja, a może biznes konopny jest zwyczajnie opłacalny?

Skłamałbym, gdybym powiedział, że biznes konopny nie jest opłacalny. Każdy, kto zna rynek konopny, mówiący, że nie ma z tego znacznego zysku, traci w moich oczach na wiarygodności. Bo konopie są opłacalne. Oczywiście, nie tylko o kasę tu chodzi, nie w moim przypadku. Na tę pracę składają się trzy płaszczyzny: prospołeczna, medyczna i biznesowa. Nie tylko czerpię z tego korzyści finansowe, ale także mam motywację do działania dzięki prospołecznemu charakterowi mojej pracy, która z kolei finansuje liczne projekty ekologiczno-kulturowe.

Od czego to się zaczęło?

Od dość poważnej jednostki chorobowej – wrzodziejącego zapalenia jelita grubego. Chorowałem dziesięć lat, od 2008 do 2018 roku. Przeszedłem przez medycynę konwencjonalną, stosując farmaceutyczne preparaty, które mnie nie wyleczyły, jedynie uśmierzając na chwilę dolegliwości. Moja historia z konopiami zaczęła się na poważnie w 2016 roku. Zajmując się usługami reklamowymi, prowadząc agencję reklamową, podjąłem się projektu ulepszenia portalu  edukacyjnego o medycznej marihuanie – www.medycznamarihuana.com. Dzięki temu doświadczeniu połączyłem ze sobą elementy, fakty oraz zacząłem interesować się tematyką konopną od strony medycznej. Kannabidiol (CBD) i odrobina THC bardzo pomogły mi przy stanach zapalnych układu pokarmowego. Wierzę, że dzięki konopiom udało mi się uniknąć usunięcia części jelita grubego i dalszych powikłań, które w konsekwencji mogły skończyć się nawet nowotworem. Niestety celem współczesnej farmakologii nie jest wyleczenie człowieka, tylko uzależnienie go od kolejnych zakupów w aptece. Stąd może moje zawzięcie działacza społecznego i popularyzatora konopnego.

Otóż pasja, obsesja i całkiem niezły biznes. Trójka idealna.

Obsesją bym tego nie nazwał. Konopie to mocna, specyficzna roślina. Może nas zamknąć w sobie, ale też uwolnić. To nie jest coś, czym należy się bawić i stosować bez umiaru. Konopie pokazują nam, jak nierozerwalnie jesteśmy połączeni z naturą, a także, co dzieje się w naszych umysłach, w duszy. Ale nie tylko konopie mają takie właściwości. Ostatnio świat zainteresował się na nowo również innymi substancjami, takimi jak MDMA czy LSD. Istnieją już od dawna badania, mówiące o terapeutycznych właściwościach tych substancji, które pomagają w alkoholizmie, uzależnieniach, traumach i lękach.

Czyli nie każde schorzenie musi kończyć się szpitalem?

Dolegliwości towarzyszące wielu chorobom można uśmierzyć przy pomocy konopi. Nowotwory mózgu, układu pokarmowego, padaczka lekooporna, schizofrenia, bóle migrenowe, bóle miesiączkowe, zespół stresu pourazowego, depresje – leczenie tych i wielu innych schorzeń może być wspomagane przez konopie, zarówno te z CBD, jak i z THC.

Siedząc ze znajomymi na Wyspie Słodowej, spotkaliśmy człowieka, który opowiedział nam historię, jak marihuana pomogła mu wyleczyć glejaka mózgu. Ale takie opowieści to rzadkie zjawisko.

Ludzie boją się przyznać do leczenia konopiami, często przez stygmatyzowanie marihuany, ale zmienia się to dzięki jej dostępności w aptekach. Posiadając receptę, zaświadczenie od lekarza oraz sygnowane opakowanie, możemy legalnie użytkować konopie indyjskie. Jest w Polsce coraz więcej lekarzy, którzy przepisują pacjentom medyczną marihuanę.

A jaką pijesz kawę rano? Z CBD czy klasyczne espresso?

Kawy staram się nie pić wcale. Jeśli już piję kawę, to tylko z mlekiem sojowym i jedną kropelką CBD na dobre samopoczucie!


Autorka: Miriam Olek

Zdjęcie: Jarosław Stadnik

 

Miriam Olek

Dużo spaceruję po Wrocławiu. Niepotrzebnie mówię obcym ,,dzień dobry". Idąc przez miasto w różowym golfie, z Molchat Doma na słuchawkach, czuję się, jakbym grała w rosyjskim kryminale. Mam złowrogą minę, ale zawsze ustąpię miejsce w tramwaju. Złota baba ze mnie, jednym słowem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *