Utalentowani, ciekawi, kreatywni #1 – Czy dobra podzielność uwagi to mit?

„Kocham działać i robić coś ponad przeciętną!” – tak opisuje siebie Weronika Szenhofer,

studentka drugiego roku Zarządzania Projektami Społecznymi i pierwszego roku Filozofii na Uniwersytecie Wrocławskim. Pochodzi z Nysy – pięknego, małego miasta w województwie opolskim. Interesuje się wieloma rzeczami: teatrem, filmem, poezją, polityką, kognitywistyką, filozofią, zarządzaniem,  pedagogiką, dziennikarstwem również. Chciałaby spróbować tego wszystkiego w ciągu swojego życia. Wybrała sobie 9 kierunków, które ma zamiar ukończyć przed trzydziestką. Ma też przecudowne dwa koty, które bardzo kocha.

Powiedziałaś, że uwielbiasz działać. Opowiedz o tym, gdzie siebie realizujesz.

Od gimnazjum zawsze robiłam coś „ponad”. Gdy miałam pomysł, to razem z przyjaciółmi robiliśmy różne projekty. Przez 6 lat byłam przewodniczącą klasy. W liceum trochę to wszystko spowolniło. Ale kiedy rozpoczęłam studia, miałam w głowie: „Trzeba działać, jak to robiłam kiedyś, a nawet bardziej”. Teraz jestem starostą na swoim roku zarządzania projektami społecznymi i aktualnie działam w: Niezależnym Zrzeszeniu Studentów UWr, Samorządzie Studentów UWr, Wydziałowej Radzie Samorządu Studentów WNS, Klubie Debat Oksfordzkich, Kole Zarządzania Projektami Społecznymi, Kole Młodych Politologów, Stowarzyszeniu Cognitis, Stowarzyszeniu CreoArte, Teatrze OtTak. Stawiam również pierwsze kroki w Projektorze oraz jestem na stażu w telewizji studenckiej KampusTV. A kiedy znajdzie się jakiś wolontariat, to też bardzo chętnie biorę w tym udział.

Czy aktywnie uczestniczysz w każdej organizacji pozarządowej?

Mam taką zasadę: jak już coś robić, jak gdzieś być, to na minimum 120%, bo inaczej to nie ma sensu. Więc wszędzie, gdzie jestem, staram się zaangażować naprawdę na maksimum i nigdy nie pozwolę sobie, by zawalać czy tylko być w zespole i nic nie robić. Nie mogę tak, bo uważam, że życie mamy jedno, więc trzeba brać garściami, ale też dawać z siebie jak najwięcej.

Kiedy złożyłaś wniosek o przyjęcie do pierwszej organizacji i co to było?

Wszystko się stało w tym samym czasie. To był mój drugi miesiąc studiowania i pamiętam, jak weszłam sobie na stronę Uniwersytetu Wrocławskiego w zakładkę „Działalność” – tam są wypisane wszystkie koła i organizacje działające u nas na uniwersytecie – i na początku wypisałam sobie 36 kół, w których chciałabym działać. Co prawda, zarekrutowałam się wtedy tylko do dwóch, ale równocześnie aplikowałam też do różnych organizacji działających nie tylko na UWr. I na szczęście udało mi się wszędzie dostać. Pomysłu z dołączeniem do reszty kół jeszcze nie odrzuciłam. Ale jeżeli chodzi o moją pierwszą organizację pozarządową, to było nią Stowarzyszenie CreoArte stworzone przez moją cudowną nauczycielkę z Nysy – panią Agnieszkę Jarząbek, która też zawsze robiła coś „ponad”.

Czy miałaś obawy, że nie uda Ci się wszystkiego pogodzić?

Nie. Ja uważam, że z Czasem można się dogadać, i wszystko zaplanować tak, żeby dało się pogodzić. Niemniej jednak są takie sytuacje, że wszystko dzieje się jednocześnie. Miałam tak z wyjazdami integracyjno-szkoleniowymi przed pandemią. Odnosiłam wrażenie, że wszystkie organizacje się dogadały, że w ten sam weekend mają wyjazdy. Na początku rozłożyłam ręce, a potem powiedziałam: „Nigdzie nie jadę, bo nie potrafię wybrać jednej rzeczy”. Na szczęście to była tylko jedna taka sytuacja, ale nie zmarnowałam tego czasu.

Jak organizujesz swój czas?

Kocham planować. Mam kalendarz, z którym się nigdy nie rozstaję, i w nim jest wszystko, totalnie wszystko zaplanowane. Dodatkowo uwielbiam robić takie małe karteczki z rzeczami do zrobienia na następny dzień  i tam jest wszystko rozpisane, co do minuty. Ja wiem, że to brzmi strasznie i dziwnie, ale właśnie dzięki temu mogę wszystko pogodzić i o wszystkim pamiętać. Oczywiście jestem też elastyczna, bo wiadomo zawsze coś może wypaść i wtedy nie ma innego wyjścia jak tylko się dostosować. Uważam, że fajnie zaplanowany dzień daje o wiele więcej możliwości.

A jak reagujesz, jeżeli coś nie idzie zgodnie z planem?

Ważne jest to, żeby rozpoznać, co jest rzeczą nagłą do zrobienia i co wymaga mnie bezpośrednio. Bo czasami jest tak, że są dwie rzeczy w tym samym momencie, i jedną muszę zrobić dokładnie w tej chwili, a drugą tak delikatnie przełożyć lub ona nie wymaga mojej bezpośredniej obecności. Niemniej jednak, jeżeli ja sobie coś zaplanuję i ten cały plan się rozleci przez jakieś nieoczekiwane wydarzenia, to cóż, mówi się trudno… i robi się kolejny plan, ale już bardziej w głowie na szybko.

Ile masz wolnego czasu, jeżeli go oczywiście masz, i czym się wtedy zajmujesz?

Wszędzie jest wolny czas tak naprawdę. Jak biegniesz na zebranie, jedziesz tramwajem czy autobusem, masz wolny czas. I w tym czasie też możesz coś zrobić. A taki naprawdę wolny czas u mnie jest od godziny 2 w nocy do godziny 7 rano, bo ja wtedy śpię. Tak było za czasów nauczania stacjonarnego, gdy wystarczyło mi pięć godzin snu. Do dość niedawna miałam taką maksymę w życiu, że: „w grobie się wyśpię”. Ale z roku na rok coraz bardziej doceniam sen. Wracając do tematu, jeżeli to, co robię, sprawia mi przyjemność, to jest to dla mnie wolny czas.

Ale była taka sytuacja. 10 marca zapadła decyzja o „zamknięciu” uniwersytetów. Wtedy nikt nie wiedział, jak to wszystko będzie wyglądało. Po raz pierwszy świat się zatrzymał i dzięki temu ja mogłam pozwolić sobie na zatrzymanie. Wszystkie organizacje w tamtym momencie w pewien sposób przestały działać, bo też mieliśmy wtedy związane ręce i każdy był w szoku. Więc ja powróciłam do listy wszystkich książek, które zawsze chciałam przeczytać. Pamiętam, że przez pierwsze dwa dni nie byłam w stanie się pozbierać, bo: „O matko! Nic się nie dzieje”, ale potem zaczęło się robić ciekawie, bo mogłam robić rzeczy, o jakich bym nigdy nie pomyślała: uczyłam się kroków samby, języka greckiego, zaczęłam śpiewać i oglądać wykłady z fizyki. To był naprawdę niesamowity okres.

Od którego momentu zaczęłaś się interesować wszystkim? Kto lub co miało na Ciebie wpływ?

Mnie zmotywował i nadal motywuje cały świat. Trafiłam w swoim życiu na przecudownych ludzi, z którymi wręcz trzeba działać. Bardzo też jestem wdzięczna moim nauczycielom, którzy pokazali mi, że robienie czegoś „ponad” oraz bycie aktywnym jest bardzo ciekawe i ważne. Wspaniałe jest to, że możemy komuś sprawiać radość, zrobić coś dobrego dla innych, bo to też w pewien sposób wraca do nas. Mam takie motto życiowe:Non omnis moriar – nie wszystek umrę. Chciałabym, żeby to, co robię, w pewien sposób zostawało i każda osoba, która pojawi się na mojej drodze, miała wrażenie, że spotkała miłego i dobrego człowieka.

Jednak moim motorem do działania, pierwszą osobą, która całkowicie zmieniła mój sposób patrzenia na świat na bardziej pozytywny, motywujący do działania, był Alan Rickman – brytyjski aktor, który grał m.in. Severusa Snape’a w serii filmów o Harrym Potterze. W dzieciństwie, pewnie jak większość, patrzyłam na bohaterów z bardzo prostego punktu widzenia – ten jest zły, a ten jest dobry. Wtedy po raz pierwszy, oglądając film, pomyślałam sobie: „Jak to jest genialnie zagrane!”. I od tego wszystko się zaczęło, pojawiło się w moim życiu aktorstwo, film, teatr. Bardziej się otworzyłam na świat i na ludzi oraz zaczęłam działać.

Jak udaje Ci się połączyć studia z działaniem w organizacjach pozarządowych?

Udaje mi się to pogodzić, po pierwsze – przez dobre planowanie, po drugie – sprawia mi to ogromną radość, po trzecie –  wszędzie w tych organizacjach, i też na studiach, spotykam się z cudownymi ludźmi, po czwarte – bo chyba mam szczęście.

W jaki sposób ta działalność Ciebie rozwija?

Taka działalność daje ogromny rozwój. Na przykład dzięki NZSowi m.in. potrafię pozyskiwać partnerów do różnych projektów, zajmować się sprawami logistycznymi i jestem mistrzem MS Office. Dzięki Samorządowi znam m.in. regulamin studiów, ustawę 2.0 i cieszę się, że dzieląc się tą wiedzą, pomagam niektórym rozwiązać ich problemy czy zagwozdki związane ze studiowaniem. Klub Debat Oksfordzkich za każdym razem dostarcza mi wiedzy z przeróżnych dziedzin, bo nasze debaty dotyczą naprawdę różnych i ciekawych tematów. Kampus TV daje mi wszechstronną wiedzę z zakresu dziennikarstwa i PR-u. Dzięki Kołu ZPS potrafię zrobić wspaniały wniosek projektowy, a Koło Młodych Politologów nauczyło mnie, jak organizować konferencje naukowe. Dzięki Stowarzyszeniu Cognitis mogłam poznać świat biznesu i konsultingu. Projektor nauczył mnie, jak można prowadzić fantastyczne szkolenia. Jeżeli chodzi o CreoArte – to tutaj rozwój kreatywności w pełnym stopniu, a Teatr OtTak daje mi swobodę w byciu na scenie. Ale tak naprawdę każda z tych organizacji daje mi o wiele, wiele więcej i mogłabym godzinami opowiadać o każdej z nich.

Co w tych wszystkich organizacjach jest dla Ciebie najważniejsze?

Najważniejszym aspektem w organizacjach są ludzie. Inspirujemy się i dajemy sobie energię.

Czy wystarczają Ci 24 godziny na dobę?

Chciałabym spotkać się z Czasem i po pierwsze powiedzieć mu, żeby zwolnił, a po drugie zażądać, żeby doba miała 32 godziny, byłabym wtedy bardzo zadowolona.

Kim chciałabyś być w przyszłości?

Na pewno będę chciała pełnić dużo ról społecznych, m.in.: chciałabym być reżyserem własnego teatru, a zarazem dyrektorem, nauczycielem i dyrektorem szkoły, wykładowcą, dziennikarzem, konferansjerem, pójść w politykę i zostać prezydentem, może premierem, organizować szkolenia i mieć własną firmę. Oczywiście czas pokaże, jak to się wszystko potoczy, ale jestem pewna, że nigdy w życiu nie porzucę „trzeciego sektora”. Czekam na znak, aby wybrać tę jedną właściwą drogę, ale póki co nie potrafię tego zrobić. Uważam, że lepiej jest, jak człowiek ma jedną ścieżkę i wie, że chce nią podążać. Zazdroszczę takim ludziom, bo wtedy wiedzą, czego do takiego życia potrzebują, i wszystko pod to mogą podporządkować. A ja idę wszędzie, rozdrabniam się – to nie jest zbyt dobre.

Czy podczas pandemii łatwiej jest pogodzić wszystkie organizacje?

Paradoksalnie, gdy wszystko przeszło na tryb zdalny, to trudniej jest mi to wszystko pogodzić. I zauważyłam, że teraz dla każdej z tych organizacji jest jedyna perfekcyjna godzina – 19:00. Wszyscy naraz w jednym dniu mają zebrania w tym czasie. Szczerze mówiąc, działanie online nie daje tyle przyjemności, bo nie ma styczności z ludźmi. Jednak musimy się przystosować do tych warunków. Na pewno wyciągniemy coś dobrego z tego czasu, który mamy teraz – nowe pomysły, nowe narzędzia, nowy sposób myślenia. Pogorszony wzrok i ból kręgosłupa też, ale to przemilczę.

Czy możesz powiedzieć, że jesteś wzorem do naśladowania dla swoich kolegów na kierunku i swoich rówieśników? 

Uważam, że jestem wzorem do naśladowania, jeżeli chodzi o opiekę nad kotami. Ale jeśli chodzi o inne aspekty, to nie, broń Boże! Jest tyle innych, fantastycznych, cudownych osób, które można naśladować.  Chociaż kilka razy w życiu usłyszałam, że kogoś zainspirowałam do czegoś i muszę przyznać, że to były jedne z najpiękniejszych i najważniejszych słów w moim życiu.

Co poradzisz osobom, które dopiero zaczęły studiować?

Niech robią to, co kochają i czym się interesują. Niech będą odważne w życiu i niech poznają jak najwięcej ludzi, bo to jest bardzo potrzebne, żeby rozwijać się w każdym kierunku, w jakim tylko można. A! I żeby się dołączyły do jakiejś swojej organizacji! Ja z całego serca mogę polecić te, w których działam. Serdecznie zapraszam.

Muszę zapytać. W czym w najbliższym czasie zamierzasz uczestniczyć, może jakieś nowe koło?

W najbliższym czasie, zakładając, że czas ten będzie stacjonarny, zamierzam założyć coś własnego, coś, co da ludziom, mam nadzieję, bardzo fajną, ciekawą i inną przestrzeń do działania. Oczywiście nadal chcę działać w tych wszystkich organizacjach, w których jestem, ale nie zamykam się na nowości. Życie jest tak krótkie, a świat jest tak wielki i złożony, fajnie byłoby poznać go choć trochę.


Autor: Zosia Poplavska

Zdjęcia: Weronika Szenhofer, pixabay.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *